Rozważania wygłoszone przez papieża Franciszka do kapłanów: w Bazylice św. Jana na Lateranie (pierwsze), w Bazylice Santa Maria Maggiore (drugie), w Bazylice Św. Pawła za Murami (trzecie).
Stąd nie chodzi o to, aby Bóg okazał mi miłosierdzie w przypadku jakiegoś braku, tak jakbym poza tym był samowystarczalny, czy abym co jakiś czas dokonywał aktu miłosierdzia wobec potrzebującego. W tej modlitwie prosimy o łaskę, abyśmy pozwolili, by Bóg okazał nam miłosierdzie we wszystkich aspektach naszego życia oraz byśmy byli miłosierni wobec innych we wszelkich naszych działaniach. Dla nas kapłanów i biskupów, którzy udzielamy sakramentów, chrzcimy, spowiadamy, celebrujemy Eucharystię..., miłosierdzie jest sposobem przekształcania całego życia ludu Bożego w sakrament. Być miłosiernym to nie tylko jeden ze sposobów bycia, ale jedyny sposób bycia. Nie ma innej możliwości bycia księdzem. „Proboszcz Brochero”, który jeśli Bóg da będzie w tym roku kanonizowany, powiedział: „Kapłan, który nie ma wielkiego współczucia dla grzeszników jest księdzem w połowie. Te błogosławione łachy, które noszę na sobie nie czynią mnie kapłanem; jeśli nie mam w sercu miłosierdzia, nie jestem nawet chrześcijaninem”.
Dostrzeganie tego, czego brakuje, aby natychmiast temu zaradzić, albo jeszcze lepiej przewidzieć, to spojrzenie właściwe ojcu. Tego kapłańskiego spojrzenia – człowieka zajmującego miejsce ojca w łonie Matki Kościoła – prowadzącego nas do postrzegania osób w świetle miłosierdzia, trzeba się uczyć i pielęgnować począwszy od seminarium i to spojrzenie powinno ożywiać wszystkie plany duszpasterskie. Pragniemy i modlimy się do Pana o takie spojrzenie, które nauczyłoby się rozpoznawania znaków czasu w perspektywie „dzieł miłosierdzia, jakie są niezbędne dziś dla naszych ludzi”, aby móc usłyszeć i zasmakować Boga historii, który kroczy pośród nich. Ponieważ, jak mówi Dokument z Aparecidy, cytując św. Alberta Hurtado „w naszych dziełach nasz lud poznaje, że rozumiemy jego cierpienie” (n. 386).
Dowodem takiego zrozumienia naszego ludu jest to, że w naszych dziełach miłosierdzia jesteśmy zawsze pobłogosławieni przez Boga oraz znajdujemy pomoc i współpracę wśród powierzonych nam ludzi. Nie dzieje się tak w przypadku projektów innego typu, które czasami rozwijają się dobrze, a inne nie, zaś niektórzy nie zdają sobie sprawy, z jakiego powodu nie funkcjonują, i łamią sobie głowę, wymyślając nowy, kolejny plan duszpasterski, podczas gdy można by, nie wchodząc w szczegóły, po prostu powiedzieć: to nie działa, ponieważ brakuje w tym miłosierdzia. Jeśli jakiś projekt nie jest pobłogosławiony to dlatego, że brakuje mu miłosierdzia. Brakuje tego miłosierdzia, które jest właściwe raczej szpitalowi polowemu, niż jakiejś luksusowej klinice, tego miłosierdzia, które doceniając coś dobrego, przygotowuje grunt pod przyszłe spotkanie osoby zamiast oddalać ją przez dokładną krytykę...
Proponuję wam modlitwę z kobietą grzeszną, której Jezus odpuścił grzechy (por. J 8,3-11), żeby prosić o łaskę bycia miłosiernymi w spowiedzi, oraz drugą dotyczącą społecznego wymiaru dzieł miłosierdzia.
Zawsze wzrusza mnie podejście Pana do kobiety cudzołożnej, kiedy nie potępiając jej, „uchybił” szacunkowi dla prawa. Gdy żądano od Niego, by się wypowiedział – „trzeba ją ukamienować czy też nie?” – nie zabrał głosu, nie zastosował przepisów prawa. Udawał, że nie rozumie – także w tej dziedzinie Pan jest mistrzem dla każdego z nas - i w tym momencie wyszedł z czymś innym. W ten sposób rozpoczął proces w sercu kobiety, która potrzebowała tych słów: „I Ja ciebie nie potępiam”. Wyciągając do niej rękę podniósł ją, a to pozwoliło jej spotkać się ze spojrzeniem pełnym słodyczy, które zmieniło jej serce. Pan wyciąga rękę do córki Jaira: „dajcie jej coś do jedzenia”. Do nieżyjącego młodzieńca w Nain: „Wstań” i oddał go jego matce. A do tej grzesznicy: „Wstań”. Pan stawia nas właśnie tak, jak Bóg chciał, by był człowiek: stojąco, podniesiony, nigdy nie na ziemi. Czasami odczuwam mieszankę smutku i oburzenia, gdy ktoś stara się wyjaśnić ostatnie zalecenie, „nie grzesz więcej”. Wykorzystuje tę frazę do „obrony” Jezusa oraz po to, by nie utrwalił się fakt, że zostało przekroczone prawo. Myślę, że słowa, których używał Pana stanowią jedno z Jego działaniami. Fakt, że się pochylił i pisał na ziemi dwukrotnie, robiąc przerwę zanim zwrócił się do tych, którzy chcieli ukamienować kobietę oraz zanim zwrócił się do niej samej, mówi nam o czasie, jaki Pan potrzebuje, aby osądzić i przebaczyć. Czas, który odsyła każdego do swojego życia wewnętrznego i sprawia, że ci którzy osądzają, wycofują się.
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.
Dla chrześcijan nadzieja ma imię i oblicze. Dla nas nadzieja to Jezus Chrystus.
Ojciec święty w przesłaniu do uczestników spotkania pt. „Dobro wspólne: teoria i praktyka”.