Rozważania wygłoszone przez papieża Franciszka do kapłanów: w Bazylice św. Jana na Lateranie (pierwsze), w Bazylice Santa Maria Maggiore (drugie), w Bazylice Św. Pawła za Murami (trzecie).
SPOŁECZNY WYMIAR MIŁOSIERDZIA
Teraz powiemy dwa słowa o wymiarze społecznym dzieł miłosierdzia.
Na zakończenie Ćwiczeń duchowych, św. Ignacy przedkłada „Kontemplację [pomocną] do uzyskania miłości”, łączącą to, co zostało przeżyte na modlitwie, z życiem codziennym. Każe się nam zastanowić nad tym, że miłość winno się zakładać więcej na czynach niż na słowach. Takimi dziełami są dzieła miłosierdzia, „które Bóg z góry przygotował, abyśmy je pełnili” (Ef 2,10), dzieła, które Duch podsuwa każdemu dla dobra wspólnego (por. 1 Kor 12,7). Dziękując Panu za wielu dobrodziejstw, otrzymanych z Jego dobroci, prośmy o łaskę, by nieść wszystkim ludziom miłosierdzie, którym nas zbawił.
Proponuję, abyśmy rozważyli niektóre z końcowych fragmentów Ewangelii. Tam, sam Pan ustanawia owo powiązanie między tym, co otrzymaliśmy, a tym co powinniśmy dawać. Możemy odczytać te wnioski w kluczu „dzieł miłosierdzia”, które realizują czas Kościoła, w którym Jezus zmartwychwstały żyje, towarzyszy, posyła i przyciąga naszą wolność, znajdującą w Nim swoją realizację konkretną i odnawianą każdego dnia.
Święty Mateusz mówi nam na zakończenie swej Ewangelii, że Pan posyła apostołów i mówi im: „Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem” (por. 28,20). To „uczenie tych, którzy nie wiedzą” jest samo w sobie jednym z dzieł miłosierdzia. Pomnaża się ono jak światło w innych dziełach: w tych, o których czytamy w 25 rozdziale św. Mateusza, polegających raczej na tak zwanych dziełach co do ciała a także we wszystkich przykazaniach i radach ewangelicznych, „przebaczaniu”, „napomnieniu braterskim”, pocieszaniu smutnych, znoszeniu prześladowań i tak dalej.
Marek kończy posługując się obrazem Pana, który „współdziałał” z apostołami i „potwierdził naukę znakami, które jej towarzyszyły” (por. 16, 20). Te „znaki” mają cechy dzieł miłosierdzia. Marek mówi między innymi o uzdrawianiu chorych i wypędzaniu złych duchów (por. 16,17-18).
Łukasz kontynuuje swoją Ewangelię księgą Dziejów Apostolskich – praxeis – opisując ich sposób postępowania oraz dokonywane dzieła pod przewodnictwem Ducha Świętego.
Jan kończy mówiąc o „wielu innych rzeczach” (21,25) lub „znakach” (20,30) jakie Jezus uczynił. Czyny Pana, Jego dzieła są nie tylko faktami, ale znakami, w których w sposób osobowy i dla każdego wyjątkowy ukazują się Jego miłość i miłosierdzie.
Możemy kontemplować Pana, który posyła nas do tej pracy z obrazem Jezusa miłosiernego, tak jak to zostało objawione Siostrze Faustynie. Na tym obrazie możemy zobaczyć Miłosierdzie jako jedyne światło pochodzące z wnętrza Boga i które, przechodząc przez serce Chrystusa, wychodzi zróżnicowane, z kolorem właściwym dla każdego dzieła miłosierdzia.
Dzieła miłosierdzia są niezliczone, a każde ma własne cechy charakterystyczne, zawiera dzieje każdego oblicza. Nie ograniczają się, ogólnie rzecz biorąc, do siedmiu uczynków miłosierdzia względem ciała i siedmiu względem duszy. A raczej te wyliczone w ten sposób są jak surowce – zaczerpnięte z samego życia – które, kiedy ręce miłosierdzia je dotkają i nadają kształt, przekształcają się, każde z nich, w dzieło wykonywane własnoręcznie. Dzieło, które się pomnaża jak chleb w koszykach, które rozwija się nieproporcjonalnie, jak ziarnko gorczycy. A to dlatego, że miłosierdzie jest owocne i integrujące. Te dwie ważne cechy miłosierdzie jest owocne i integrujące. To prawda, że zazwyczaj myślimy o każdym uczynku miłosierdzia z osobna oraz w powiązaniu z jakimś dziełem: szpitalami dla chorych, stołówkach dla głodnych, schroniskach dla bezdomnych, szkołach dla potrzebujących wykształcenia, konfesjonale i kierownictwie duchowym dla tych, którzy potrzebują porady i przebaczenia... Ale jeśli spojrzymy na nie wszystkie razem, przesłanie brzmi, iż przedmiotem miłosierdzia jest samo życie ludzkie i to w swojej całości. Samo nasze życie, będąc „ciałem”, jest głodne i spragnione, potrzebuje ubrań, mieszkania i wizyt, a także godnego pochówku, coś, czego nikt nie może dać sobie samemu. Nawet człowiek najbogatszy, kiedy umrze stacza się w nędzę i nikt nie ciągnie za swoim orszakiem ciężarówki na przeprowadzkę. Samo nasze życie, jako „duch”, potrzebuje wykształcenia, napomnień i dodania otuchy. Słowo to jest w Biblii bardzo ważne: pomyślmy o Księdze Pocieszenia Izraela u proroka Izajasza. Potrzebujemy porad innych osób, ich przebaczenia, wsparcia i modlitwy. Rodzina jest tym środowiskiem, które praktykuje owe dzieła miłosierdzia w sposób tak odpowiedni i bezinteresowny, że tego się nie zauważa, ale wystarczy, że w rodzinie z małymi dziećmi zabraknie mamy, aby wszystko stoczyło się w nędzę. Nędzą najbardziej absolutną i okrutną jest dziecko na ulicy, bez rodziców, na łasce sępów.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.
Dla chrześcijan nadzieja ma imię i oblicze. Dla nas nadzieja to Jezus Chrystus.