Znany dziennikarz i publicysta żydowskiego pochodzenia w rozmowie z KAI mówi
m. in. o znaczeniu papieskiej wizyty dla procesu pokojowego na Bliskim
Wschodzie, wielkim szacunku, jakim Żydzi darzą osobę Jana Pawła II, relacjach
katolicko-judaistycznych.
Innym problemem jest wspomniana modlitwa wielkopiątkowa za Żydów w Mszale rzymskim. Czego oczekiwałaby strona żydowska?
- Ta sprawa ma zupełnie inny kaliber. Jest rzeczą oczywistą, że istnieją granice tego, co jedna religia może żądać od drugiej – na obszarze, na którym ta druga jest suwerenna. Trudno sobie wyobrazić, żeby Żydzi byli zadowoleni z przywrócenia starej wersji modlitwy wielkopiątkowej, ale też trudno oczekiwać, że chrześcijaństwo się zmieni tak, żeby Żydom było z nim po drodze. Sama w sobie ta sprawa byłaby drobnym problemem i nie urosłaby do rangi zasadniczej. Natomiast widziana przez pryzmat decyzji w sprawie biskupa Williamsona, staje się czymś straszliwie niepokojącym. Bo sugeruje rehabilitację przeszłości, od której Kościół od czasów soborowej deklaracji „Nostra aetate” odchodzi.
A sprawa Piusa XII...
Podobnie jest ze sprawą oceny działalności Piusa XII. Oczywiście, Żydom nic do tego, kogo Kościół wynosi na ołtarze – to po pierwsze. Ale po drugie, jeżeli Kościół uważa, że Pius XII był świetlaną postacią, to nie trzeba być Żydem, aby powiedzieć, że jest to wysoce wątpliwe. Można zastanawiać się nad pobudkami papieża i być może nie potępienie na głos największej zbrodni w dziejach – z punktu widzenia chłodnej watykańskiej „realpolitik” – miało pewne uzasadnienie. Pius XII był w końcu więźniem Watykanu. Jest to otwarty teren dla historycznych interpretacji. Ale czynienie z tej postaci wzoru, wzoru z przywódcy duchowego, który milczał w obliczu największej zbrodni, nie może być traktowane jako coś oczywistego, wręcz przeciwnie.
I znowu, gdyby nie sprawa Williamsona, nasze obawy byłyby dużo mniejsze, ale jeżeli przywraca się na łono Kościoła biskupa, który neguje Zagładę, to czynienie świętym papieża, który wobec Zagłady nie zabrał głosu, nabiera nagle zupełnie innej wymowy.
Nie zabrał głosu, ale mamy wiele świadectw pomocy. Przyznaje to sama strona żydowska i wielokrotnie mu za to dziękowała.
- Oczywiście, że pomagał. Punktem wyjścia sporu nie jest to, czy Pius XII był złym człowiekiem. Nikt tego nie twierdzi. Nie ma też powodu, aby uważać, że był antysemitą. Są natomiast powody, by uważać, że zabrakło mu odwagi. Nie podjął duchowego i moralnego ryzyka, którego rzeczywiście nie wolno oczekiwać od zwykłych ludzi, chyba że są papieżami. Od papieża można jednak oczekiwać więcej niż od prostego człowieka na ulicy. Zgoda, mogę przyjąć i taką perspektywę. Jeżeli się jednak twierdzi, że był on świętym, to mówi się coś radykalnie innego. Pokazuje się go jako wzór do naśladowania. Co z tego w takim razie wynika? Teraz dokonuje się ludobójstwo np. w Darfurze. Mamy wzór w postaci Piusa XII, i ten nas uczy, żeby milczeć. Czy Pan chce żyć w takim świecie? Ja nie! Oczekuję od duchowych przywódców, mojej religii, innej religii, żeby mieli odwagę świadczyć o wartościach, które głoszą.
tom/maz