Znany dziennikarz i publicysta żydowskiego pochodzenia w rozmowie z KAI mówi
m. in. o znaczeniu papieskiej wizyty dla procesu pokojowego na Bliskim
Wschodzie, wielkim szacunku, jakim Żydzi darzą osobę Jana Pawła II, relacjach
katolicko-judaistycznych.
Chrześcijanom w Izraelu też nie było i nie jest łatwo żyć...
- Nie było łatwo być w Izraelu katolikiem. Bycie katolikiem oznaczało nie tylko brać na siebie ciężar stuleci religijnych prześladowań, ale także i współczesnej, już powojennej postawy Kościoła wobec Żydów. To dość mocno zapadło w izraelską świadomość: Kościół jest wrogiem – nie chce naszej niepodległości, nie chce naszej religii, milczał, kiedy nas mordowano.
Jan Paweł II wywrócił to wszystko dokładnie do góry nogami. Gdyby powiedział „Nie jesteśmy waszymi wrogami”, to już byłoby bardzo dużo. Tymczasem myślę, że jemu do głowy nawet nie przyszło, żeby coś takiego powiedzieć, gdyż naprawdę on i Kościół taki, jakiego pragnął, nie tylko nie był wrogiem Żydów, ale nie mógł być ich wrogiem. Jan Paweł II zrobił dużo więcej – pokazał dowodnie, namacalnie słowem, czynem, postawą, że ta wizja jest nieprawdziwa. Przełamał masę stereotypów w żydowskich głowach.
W Moguncji w Niemczech w 1980 r. powiedział „Kiedy spotykamy Chrystusa, spotykamy judaizm”…
- To zdanie z żydowskiej perspektywy jest dosyć ambiwalentne. Natomiast, gdyby nie było jego wcześniejszych wypowiedzi, ta mogłaby być rozbierana na drobniutkie kawałeczki, żeby sprawdzić, czy aby jednak nie przemyca on tam czegoś nieprzyjemnego dla Żydów. Nie! To zostało przyjęte w dobrej wierze i z dobra wolą, bo interlokutor sobie na to zasłużył.
Benedykt XVI nie raz podkreślał, że kontynuuje, oczywiście na swój sposób, dziedzictwo swego poprzednika, w tym budowę dobrych relacji z Żydami....
- Następca Jana Pawła II oczywiście dziedziczy dorobek Jana Pawła II, ale nie jest to posiadanie wieczyste. Ten dorobek też można zmarnować, a przynajmniej podważyć. Także tu strasznie dużo będzie zależało od tego, co Benedykt XVI powie, czego nie, gdzie i jak powie. Proszę pamiętać, że w obecnej sytuacji kontekst religijny ustępuje kontekstowi politycznemu. Religijny przełom we wzajemnych relacjach za sprawą Jana Pawła II się dokonał. Teraz Izraelczycy będą chcieli, żeby Benedykt XVI jednoznacznie potwierdził prawo państwa żydowskiego do istnienia. Żeby się przeciwstawił kampanii oszczerstwa, jaka rzeczywiście pod adresem Izraela ma miejsce. Palestyńczycy zaś będą chcieli, żeby papież jednoznacznie potwierdził ich prawo do niepodległości. Pogodzenie tych dwóch wymogów będzie strasznie trudne, bo to już nie jest kwestia wymiaru duchowego czy moralnego, to jest „realpolitik”. Żeby to był konflikt, w którym jedna strona ma rację, a druga jej nie ma, wtedy można by oczekiwać, że Benedykt XVI wypowie się po którejś ze stron w kategoriach moralnych. W tym przypadku obie strony mają rację.
Jakie są oczekiwania strony izraelskiej wobec Kościoła, chrześcijan, aby pomogły zakończyć ten konflikt?
- Jest to strasznie trudne. Nie tylko dlatego, że jest to konflikt dwóch uprawnionych racji, ale także z tego względu, że mieszkający na Bliskim Wschodzie chrześcijanie są zakładnikami tego nieporozumienia. Bliskowschodni chrześcijanie to są Arabowie.