Chrześcijaństwo nie jest tylko masowym prądem, ale wspólną drogą, która musimy podążać także pod prąd - mówił w lipcu ubiegłego w wywiadzie dla KAI kardynał Joseph Ratzinger, prefekt Kongregacji Nauki Wiary.
Nie powinniśmy myśleć, że chrześcijaństwo w najbliższej przyszłości stanie się znowu masowym ruchem i powróci taka sytuacja jak w Średniowieczu. Nie można się tego spodziewać w obecnych warunkach, ale przyznajmy też, że masowość nigdy nie była największą wartością chrześcijaństwa. Lenin nauczył nas, że dla przyszłości decydujące znaczenie mają silne mniejszości, mające coś do powiedzenia i dające coś społeczeństwu [śmiech].
Wydaje mi się więc, że możemy mieć nadzieję na nową wiosnę chrześcijaństwa. Oto rodzą się takie mniejszości, niosące ze sobą świadomość dziedzictwa przeszłości i dynamizm działania apostolskiego. Są one gwarancją nie tylko przetrwania chrześcijaństwa, ale nadania mu nowego "impetu" w sferze ewangelizacji.
U schyłku Cesarstwa Rzymskiego drobne mniejszości, jakimi byli mnisi, kontynuowały ową spuściznę duchową, która później pozwoliła odtworzyć i na nowo stworzyć Europę. Wydaje mi się, że w nowym pokoleniu jest coraz więcej takich grup i przekonań. Być może nie są one masowe, ale stanowią siłę pozwalająca patrzeć z nadzieją w przyszłość. W tym sensie zapowiadają one nową wiosnę Kościoła, która odrodzi Europę i świat.
KAI: Nikt dzisiaj - być może z wyjątkiem sióstr klauzurowych - nie zadowala się działaniem w ukryciu. Eminencja powiedział kiedyś, że to media decydują, kto istnieje, a kto nie. Cóż będą mogły zdziałać w tym medialnym świecie nowe ruchy, o których mówi Ksiądz Kardynał, jeśli nie uzyskają jakiegoś wsparcia?
- Jeśli będą one niosły ze sobą rzeczywistość przekonującego świadectwa na zewnątrz, świadectwa dającego życie - to bez wątpienia prędzej czy później zaistnieją w świadomości publicznej. Ważne, by ruchy te nie zamykały się na pielęgnowaniu swojej własnej tożsamości, lecz wpisywały się w otaczający Kościół. To bardzo ważne. Jeśli ruchy te staną się częścią wielkiej rzeczywistości Kościoła, staną się zarazem uczestnikami ważnego procesu historycznego.
Nigdy nie ustanie wymiana między rzeczywistością Kościoła lokalnego i takich oddolnych inicjatyw inspirowanych chęcią powrotu do źródeł, a Kościołem powszechnym. I siły te będą coraz bardziej widoczne w świecie, gdyż wpisują się one we wspólną drogę Kościoła. Wnoszą doń nową żywotność i dynamizm: do tych nieco znużonych parafii, do zmęczonych diecezji.
Bardzo ważne jest, aby dostrzec z jednej strony te nieśmiałe początki, które nie są co prawda ruchami masowymi, ale witalną siłą, i Kościół powszechny, który bynajmniej nie zanika i który jest rzeczywistością, której nie można ignorować.
Także wtedy, kiedy Kościół zostaje sprowadzony do prześladowanej mniejszości, objawia się w nim ogromna siła. Wydaje się więc, że obawa, iż nie jesteśmy dostatecznie widoczni, nie ma uzasadnienia. Kościół, ze swoją wewnętrzną siłą, przede wszystkim w swojej powszechności i globalności, jest zjawiskiem, którego nie da się pominąć.
Od 2017 r. jest ona przyznawana również przedstawicielom świata kultury.
Ojciec Święty w liście z okazji 100-lecia erygowania archidiecezji katowickiej.
Przyboczna straż papieża uczestniczyła w tajnych operacjach, także podczas drugiej wojny światowej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.