Najlepsza pomoc

Dziś w subiektywnym przeglądzie prasy o rodzinie. To ona wymaga naszej pomocy.

Najlepsza pomoc, jakiej można udzielić osobom ubogim, jest praca – czytam w „Rzeczpospolitej”. Narastającemu ubóstwu wśród młodych rodzin, ubóstwu za które płacą także dzieci, poświęcono dzisiaj wiele miejsca. Problem jest poważny. Prognozy na rok 2013 mówią, że 132 tysiące rodziców, którym w tym roku urodzi się dziecko, otrzyma z tego tytułu dodatek socjalny wypłacany najuboższym. To blisko 35% wszystkich dzieci, które urodzą się w tym roku.

Problem z pracą ma wiele wymiarów. Niektóre można rozwiązać. Jak – pokazuje reportaż z siemianowickiego urzędu pracy (Gazeta Wyborcza). Zdobycie pracy nie zależy tylko od wykształcenia, ale także od umiejętności sprzedania siebie. Można się tego nauczyć. Czasem trzeba także zainwestować – choćby we fryzjera czy nową bluzkę. Urząd Pracy finansujący fryzjera? Jak się okazało, to działa.

Wśród problemów dotykających młode rodziny wymienia się także kwestie mieszkaniowe. Ale trzeba powiedzieć jasno: podwyższanie zdolności kredytowej metodą luzowania rekomendacji bankowych (wspominają o tym eksperci w dodatku mieszkaniowym Gazety) tym rodzinom nie pomoże. Wręcz przeciwnie, może pogorszyć ich sytuację. Nie zwiększy przecież ich możliwości finansowych.

Na marginesie, bo problem związków partnerskich nie jest wart zajmowania się nim przez tyle dni. Wyborcza publikuje katalog trudności „Ani” żyjącej w związku nieformalnym. Szpitale nie uznają oświadczeń woli, testament kosztuje, co ze wspólnie zamieszkiwanym mieszkaniem i prawem do opieki (chodzi o zwolnienie lekarskie)? Już nie mówiąc o wspólnych rozliczeniach podatkowych czy możliwości wpisania drugiej osoby do ubezpieczenia?

Skrzywdzona hipotetyczna „Ania” może wzbudzać współczucie i zapewne dlatego w tekście się pojawiła. To prawda, niektóre z wymienionych spraw faktycznie powinny zostać rozwiązane. Zaliczyłabym tu prawo do informacji medycznej, prawo do zwolnienia na opiekę (2 tygodnie rocznie), zwolnienie z podatku od spadków. Pomocne byłoby tu wskazanie „osoby bliskiej”, niekoniecznie związanej relacją seksualną. Coraz częściej mamy do czynienia z sytuacjami, gdy osoby niespokrewnione stają się bliższe niż rodzina i instytucja „osoby bliskiej” rozwiązałaby wiele spraw także w takich sytuacjach.

Zupełnie inną kwestią jest prawo do zwolnień podatkowych w rozliczeniu rocznym (do tego sprowadza się przywilej wspólnego rozliczania) czy prawo „wpisania partnera do ubezpieczenia”. Rodzina ma taki przywilej nie ze względu na wolny wybór pozostania jednego z małżonków w domu, ale ze względu na wychowujące się w rodzinie dzieci. Jeśli ktoś po prostu pracować nie chce i nie musi, a ma kogoś, kto będzie go utrzymywał, powinna istnieć jedynie możliwość w pełni odpłatnego ubezpieczenia. Nie mogę wpisać do własnego ubezpieczenia dorosłego dziecka. Państwo za nie nie zapłaci – przecież może pracować. Dlaczego ma płacić za innych dorosłych?

Dążenie do tego, by uzyskać więcej przywilejów, jest zrozumiałe. Ale nie widzę powodu, dla którego mielibyśmy jako państwo za nie płacić, jeśli niczego w ich wyniku nie zyskujemy. Nie stać nas na pomoc dla rodzin wychowujących dzieci, choć to one będą zarabiać na nasze emerytury. Stać nas na dofinansowywanie związków dwóch dorosłych osób tylko dlatego, że zdecydowali się prowadzić wspólne życie?

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg