Ks. Władysław Kolorz przyjechał z Katowic, a razem z nim 8 autobusów. W tłumie zagubił jednego gimnazjalistów. Martwi się. Opowiada, że kiedy na religii ogłosił we wtorek, że jedzie do Rzymu, cała gimnazjalna klasa chciała z nim pojechać. Zaraz dzwonili do rodziców, pytając się o pozwolenie. Niektórzy już wieczorem byli w drodze do Rzymu. Kiedy kończymy rozmawiać zguba się znalazła. Ktoś tu nad nami czuwa.
Wieczorem spotykam Ojca Jana Górę. Przyjechał do Rzymu z pielgrzymką, którą od dawna planował na ten czas. Zabrał ze sobą wszystkich pomagających mu przy organizowaniu spotkań młodzieży w Lednicy. Przyjechali razem ze swoimi rodzinami. Kilkanaście dzieci. Najmłodsza Marysia ma 3,5 roku. Wieść o śmierci papieża zastała ich w Pradze. Natychmiast ruszają prosto do Rzymu. Spontanicznie powstaje litania do Ojca Świętego. Melodię ułożył twórca lednickich śpiewów Piotr Zimowski. Refrenem są słynne już słowa: Szukałem Was, teraz wy do mnie przychodzicie. Przysłuchuję się im, kiedy nadają audycję w TVP. Płyną w Polskę słowa: Świadku Chrystusa, Patronie małżeństwa, Orędowniku pokoju, Świadku nadziei, Przyjacielu młodych, Drogowskazie życia, Niestrudzony Pielgrzymie, Wzorze Ojcostwa… módl się za nami.
Rozmawiam chwilę z ojcem Górą. Płacze jak dziecko. „Pan Bóg dał nam w prezencie tę wielką mistyczną podróż na tę ostatnią audiencję. Czekaliśmy od 4 rano do 7 wieczorem. Sekundy przy papieżu były jak godziny. Czekanie to sprawiło. To była mistyczna audiencja. Papież nic nie mówił, ale jakby wykrzyczał do nas wszystko. Nie ruszał się, ale myśmy do niego biegli. On też biegł ku nam. Jestem wzruszony i dziękuję boku za dar obecności. Po wielkim tygodniu Chrystusa nastąpił wielki Tydzień Jana Pawła. To jest mistyka. Głęboko w to wierzę, że Jan Paweł II jest święty. On szukał ludzi, oni do niego przyszli. Ludzie święci wykazują zwielokrotnioną działalność po śmierci, jak św. Wojciech czy Stanisław. Mamy tutaj przykład tego, że ta chwała jest większa po śmierci niż za życia. Nikt mi nie zabroni wołać do papieża o jego wstawiennictwo”.
Nadchodzi noc. Ludzie przygotowują się do noclegu na ulicy. Rozkładają śpiwory, karimaty, tektury, gazety. Kto dostał się już tak blisko nie opuści już tego miejsca. Uczennice z Szkoły w Wałbrzychu prowadzonej przez siostry marianki śpiewają oazowe piosenki na zmianę z grupą z Hiszpanii. Księża spowiadają. W śpiworze leży Marcin. Przyjechał z Brukseli, gdzie żyje, pracuje. Opowiada o Turku - koledze z pracy, który na wieść o śmierci papieża kłaniał mu się z respektem, bo dla papieża wszyscy byli braćmi: żydzi, muzułmanie, hinduiści, ateiści…
Prymas Glemp podpisał się na słynnej już polskiej fladze. Remigiusz pokazuje mi ten podpis z dumą. Ulicami wędrują tysiące ludzi. Na sygnałach mkną kolumny limuzyn wiozących „władców” tego świata. Cały świat jest tutaj. Zjednoczony na tę chwilę. Czy tylko na tę chwilę? Ziarno przecież obumarło, musi być owoc.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.