Wspomnienia o zamachu

Publikujemy nadesłane do nas na konkurs papieski wspomnienia na temat 13 maja 1981 roku. Ich autorzy otrzymają książki "Papież z Polski. Nasz święty. Prawdziwa opowieść o życiu Jana Pawła II"

W jednej chwili stał się tarczą przeciwko całemu złu tego świata

To był trudny dzień dla mnie i wielu naszych rodaków. Zamach na Ojca Świętego Polaka był dla mnie wielkim szokiem. Nigdy nie spodziewałabym się tego, że może znaleźć się ktoś kto zechce spróbować pozbawić życia Jana Pawła II. To wszystko co się stało zasiało chwile niepewności co będzie dalej? Nikt tak naprawdę nie widział dlaczego to się stało? Kto za tym stał, dlaczego to zrobił, jaki miał cel? Pytań było wiele. Odpowiedzi żadnych. Ten czas oczekiwania na wieści ze szpitala był dla mnie czasem głębokiej
modlitwy, która - miałam nadzieję - pozwoli choć trochę dopomóc naszemu rodakowi w tych trudnych dla niego chwilach. To był dla mnie czas zadumy, czas gorzki. Papież w jednej chwili stał się tarczą przeciwko całemu złu tego świata. Jak bardzo trzeba nienawidzić by chcieć zabić człowieka, który niesie wiarę, nadzieję i miłość wszystkim ludziom tego świata? To się nie mieściło w głowie! Postawa papieża uświadomiła mi, że jego  pontyfikat jest ciągłą walką ze złem i my musimy mu jeszcze bardziej w tym pomóc. Moja
postawa, jako drugiego człowieka, musi być nacechowana dobrocią, miłością, dobrymi uczynkami. Zrozumiałam, że w tej walce nie można iść na kompromisy.
Tylko nieprzejednana postawa prawdziwego chrześcijanina ma szansę by na świecie każdego następnego dnia było lepiej. Jan Paweł II jest dla mnie wzorem. On robił to co myślał i żył nadzieją, że łaska boska pokieruje jego działaniami tak by ludzie szyli za nim. Tego dnia zastanawiałam się nad tym, co ten zamach oznacza? Czy to dla mnie/dla nas jakiś znak? Od tego momentu moja wiara  stała się jeszcze bardziej gorliwsza. Jan Paweł II dał nam przykład, że wiara wymaga wysiłku i nic nie ma za darmo, że wszystko jest w naszych rękach. On stał się żywym przykładem niesienia krzyża. Starałam się wyobrazić sobie co by chciał powiedzieć nam Jan Paweł II w tej tragicznej sytuacji. Wtedy jeszcze nie było wiadomo, że przeżyje. To było bardzo poruszające co się stało.

Zofia Szyputa

"Bogami jesteście" to za mało

Wspomnienie zamachu na Jana Pawła II  przywodzi na myśl refleksję o ludzkim cierpieniu. Dotyka ono, jak wiemy, każdego; nie uchronią przed nim pieniądze, rodzina czy wysoki status społeczny.  Jakakolwiek hierarchia nie ma tutaj nic do rzeczy. Każdy chrześcijanin prędzej czy później musi stanąć w obliczu cierpienia. Nawet papież.
Przypomnijmy sobie Wielki Piątek 2005 r. - wydarzenie, które doskonale przystaje do dnia zamachu na  życie Jana Pawła II.  Tak często przytaczany epizod z  ostatnich dni życia papieża . Transmisja Drogi krzyżowej odprawianej w Rzymie. Na pierwszym planie widzimy starca z krzyżem w ręku.
Ten, który w „Dives in Misericordia” pisał, że "krzyż stanowi najgłębsze pochylenie się Bóstwa nad człowiekiem" teraz sam pochyla się nad krzyżem z całą swoją ułomnością i poczuciem bezradności, mając problemy ze zwróceniem się do wiernych w choćby najkrótszym przemówieniu. Papież milczy. Ale czy aby na pewno?
Na pierwszym planie musiał być krzyż. Dla Jana Pawła II on zawsze był na pierwszym planie. "W Krzyżu Chrystusa nie tylko Odkupienie dokonało się przez cierpienie, ale samo cierpienie ludzkie zostało też odkupione" - tak pisał w "Salvifici Doloris", jedynym bodaj dokumencie kościelnym związanym ściśle z tematyką ludzkiego cierpienia. Czy którykolwiek inny papież mógłby wiedzieć na ten temat więcej? Cierpienie Jana Pawła II znalazło najpewniejszy wyraz na placu św Piotra w 64 rocznicę objawień w Fatime.
Potem z jego zdrowiem jest już coraz gorzej. Ale mimo wszystko nie traci zapału. Pisze kolejne encykliki, jeździ na pielgrzymki i wynosi na ołtarze więcej osób niż którykolwiek z jego poprzedników. Taki był stosunek papieża Polaka do swojego cierpienia.
Obok nas inni niosący swoje krzyże. Widzimy jednych dźwigających cięższy, drugich obarczonych lżejszym . A może to tylko nasze widzenie jest wypaczone?
Kiedy już wszystko zawodzi, wołamy do Boga. I co On na to? Chciałoby się zacytować jeden z wierszy w "Tryptyku rzymskim": "jakże przedziwne jest Twoje milczenie we wszystkim, czym zewsząd przemawia stworzony świat". Ale czy los człowieka jest naprawdę Bogu obojętny? Jezus, Bóg-człowiek umarł za nas na krzyżu. Ktoś cierpiał przed nami. Cierpimy jak Bóg - "bogami jesteście",  powiedział psalmista. Czy to brzmi za mało dosadnie? Czy potrzeba czegoś więcej, kolejnej ofiary?
Milczenie papieża w czasie ostatniej w jego życiu Drogi krzyżowej jest równie wymowne jak milczenie Boga wobec cierpienia człowieka. Nieco wcześniej niemal powtórzył to, co powiedział, gdy leżał jeszcze w klinice w 1981 r.,  ofiarując swoje cierpienie za wszystkich grzeszników, za dzieło misyjne Kościoła. Może to milczenie sprowadza się do słów Jezusa, które wypowiedział w wieczerniku  tuż przed swoją śmiercią: "czy rozumiecie, co wam uczyniłem" (J 13,12)?
Na to pytanie spróbujmy odpowiedzieć sobie sami.
 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Reklama