- Ojciec święty wrócił do domu Ojca o godzinie 21.37. Kiedy padły te słowa, ludzie na placu św. Piotra zastygli w milczeniu. Chwilę później rozległy się nieśmiałe brawa. - Dlaczego biją brawa? - spytała kilkuletnia Polka. - Bo wygrał Papież - odpowiedział jej mały kolega.
Zaczepia mnie grupa Polaków: Warszawa, Białystok, Gdańsk, ktoś nawet z Białorusi. Idą z plecakami prosto z dworca. Pytają o nocleg, o możliwość przechowania bagażu. Nie wiele mogę im pomóc.
Podchodzę do barierek wyznaczających kolejkę do Bazyliki. To miejsce dla dziennikarzy. Tu przepytają zmęczonych ludzi przesuwających się powolutku od kilku godzin, o co im chodzi, dlaczego tutaj są. W różnych językach świata płynie w świat przejmujące świadectwo: papież zrobił tyle dobrego dla świata dla nas, musimy mu podziękować.
Zauważam młodego, elegancko ubranego mężczyznę, który trzyma w ręku obraz papieża i różaniec. Fotoreporterzy pstrykają zdjęcia. Po dwóch godzinach widzę go w tym samym miejscu. Trzyma w ręku obraz papieża i różaniec. Wystawia go przed barierki. Fotoreporterzy pstrykają zdjęcia. Gdyby szedł tak, jak wszyscy byłby już pewnie w Bazylice.
Szukam naszych. Jest siostra z małą polską flagą w ręku. Siostra Anna jest pallotynką z Gdańska. Jak długo już siostra stoi w tym ścisku? Czas się nie liczy! – pada odpowiedź. Siostra prowadziła pielgrzymkę Rodziny Radia Maryja. Triduum Paschalne spędzali w Rzymie. Widzieli papieża w Wielkanoc, kiedy po raz ostatni ukazał się w swoim oknie. Potem pojechali dalej. O śmierci papieża dowiedzieli się na Sardynii. Natychmiast podjęli decyzję o zmianie trasy pielgrzymki. Zawrócili do Rzymu. Za wjazd autokaru do centrum Rzymu pobierana jest opłata. „Włosi nie chcieli od nas pieniędzy. Polacy dzisiaj za darmo - powiedzieli”. Siostra Anna robi już druga rundę w kolejce do bazyliki. Wczoraj stała od 17.00 do 23.00. „Jestem bardzo szczęśliwa, że mogę tu być w tych dniach” – dodaje. Siostra Anna na co dzień organizuje pielgrzymki. Dlatego teraz ciągle wydzwaniają do niej ludzie z zapytaniem o przejazd do Rzymu. Powiedziała mi, że w Polsce już zabrakło autobusów, które mogłyby przewieźć ludzi do Wiecznego Miasta.
Rzym przeżywa oblężenie. Chyba jedno z najcięższych, bo niespodziewanych. Dzisiaj mówiono już nawet o 5 milionach spodziewanych pielgrzymów. To więcej niż mieszka w samym mieście. Zmobilizowano wszystkie odmiany włoskiej policji, obronę cywilną, wielu woluntariuszy. Rozdawana jest woda. Służby medyczne pomagają tym, którzy zasłabną. Wzdłuż kolejki ustawiono przenośne toalety. Przygotowywane są miejsca noclegowe, namioty poza miastem. Coraz trudniej poruszać się po Rzymie. Szwankuje informacja. Widać jednak wielki wysiłek władz, aby umożliwić wiernym pożegnanie z papieżem.
Wieczorem odprawiam Mszę w polskim kościele św. Stanisława. W modlitwie eucharystycznej dochodzę do słów: „naszego papieża…” Muszę opuścić ten fragment. Pustka. Serce boli. Wiem, że za niedługo pojawi się w tym miejscu nowe imię. Ale jednak trudno się będzie przyzwyczaić, zwyczajnie po ludzku. Proboszcz prosi Polaków mieszkających w Rzymie o noclegi dla rodaków. Do zakrystii przychodzą trzy osoby oferujące nocleg.
Widziałem dzisiaj kardynałów wychodzących z budynku po swoim kolejnym posiedzeniu. Który z nich zostanie następcą Jana Pawła II? Czekamy na razie na ogłoszenie daty konklawe. Podczas tzw. sede vacante najważniejsze, konieczne decyzje podejmuje Kolegium kardynałów. W tym czasie w Watykanie wyjątkowo panuje swoista demokracja. Aż do chwili, gdy większością dwóch trzecich głosów kardynałowie wybiorą nowego papieża. Jak to będzie? Powtarzam sobie w duchu słowa, które kładła nam w serce nasz wielki Rodak: nie lękajcie się!
Rzym, 5 kwietnia 2005 godz. 23.30
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.