- Ojciec święty wrócił do domu Ojca o godzinie 21.37. Kiedy padły te słowa, ludzie na placu św. Piotra zastygli w milczeniu. Chwilę później rozległy się nieśmiałe brawa. - Dlaczego biją brawa? - spytała kilkuletnia Polka. - Bo wygrał Papież - odpowiedział jej mały kolega.
Już drugi raz tego dnia mogę pokłonić się papieżowi. Niesamowite przeżycie. Jeszcze silniejsze tu niż rano w Sali Klementyńskiej. Idziemy powoli środkiem świątyni, z głośników płynie spokojna muzyka. Potem łagodny śpiew: Pan jest moim Pasterzem, niczego mi nie braknie, przeplatane cytatami z papieskiego nauczania. Ciało ziemskiego Pierwszego Pasterza spoczywa przed konfesją św. Piotra. Myślę o tajemnicy Kościoła, o jego trwaniu przez wieki. Od św. Piotra aż do Jana Pawła II. Myślę o łańcuchu kolejnych następców Rybaka. Wielu z nich spoczywa tu w krypcie bazyliki św. Piotra. Teraz dołączy do nich Papa-Polacco. Wielu Polaków zastanawia się w tych dniach, czy ciało papieża nie powinno wrócić do Polski. Teraz, kiedy widzę je tu kilka metrów od grobu Piotra, rozumiem, że to nie tak. Kościół katolicki stał się ojczyzną papieża. Tu jest jego miejsce. Tu będzie odtąd przypominał wszystkim pielgrzymom o dalekim kraju, z którego powołano go na tron Piotra.
Kościół objawia się nie tylko w znaku Piotra. Także w znaku wspólnoty, w tej wielkiej rzece ludzi przepływająca przez bazylikę. Zwołani tu ze wszystkich stron świata. Owczarnia Dobrego Pasterza. Parokrotnie nawiedzałem wcześniej rzymską Bazylikę św. Piotra. Zawsze nieco przytłaczała mnie swoim ogromem, przepychem. Teraz zobaczyłem w niej żywy Kościół – zgromadzony wokół swojego papieża. Potęga uczuć, które rozbudził w nas Jan Paweł II, wypełniła bazylikę, napełniła ludzkim ciepłem. Czułem bliskość, jedność z wszystkimi podążającymi wytrwale w tym samym kierunku. Przyjechaliśmy pożegnać Ojca. Poczułem, że jestem w domu.
Przy wyjściu ze świątyni spotykam dwóch młodych Polaków niosących duże biało-czerwone flagi z czarnymi wstążkami. Przyjechali z Bolonii. Tam żyją, pracują. Noc spędzili pod gołym niebem. Nie wyglądają na chłopaków z oazy. Pytam ich co czuli, żegnając Ojca. Odpowiedź: „Tego nie da się wyrazić słowami”.
Wieczorem przerzucam kanały telewizyjne. Wiele stacji transmituje obrazy z Bazyliki św. Piotra. Kamery pokazujące nieboszczyka w porze największej oglądalności. W świecie, który o śmierci chce zapomnieć, który udaje, że jej nie ma. Papież uczynił ze swojego umierania, ze swojej śmierci jedną z najważniejszych lekcji życia. Jakby chciał nam powiedzieć: nie chowajcie głowy w piasek, każdy z was umrze, jak ja. W pewnym momencie zawiedzie medycyna, lekarstwa, technika. Tylko miłość nie zawiedzie. Ona jest wieczna jak Bóg i silniejsza niż śmierć. Na nią warto postawić. Tylko na nią.
Wtorek
Do Bazyliki św. Piotra płynie nadal ludzka rzeka. Przy wejściu pojawia się transparent z napisem: „Szukałeś nas, teraz my przyszliśmy do Ciebie. Będziemy z Tobą na zawsze”.
Szukam końca tej długiej, szerokiej kolejki. Wydaje się nie mieć końca. Zakręcona wielokrotnie w uliczkach równoległych do Via dell Conciliazione. Dwaj sympatyczni młodzi Włosi przyglądają się jej z boku. Przyjechali do Rzymu z Katanii na Sycylii. Długość kolejki załamała ich. Twierdzą, że musieliby w niej stać 20 godzin. To przesada. Ale trzeba odstać na pewno co najmniej 5 godzin. Massimiliano jest hydraulikiem. Opowiada z przejęciem o papieżu: „To największy człowiek na świecie. Zjednoczył wszystkich ludzi, wszystkie religie”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.