1 listopada nie wydaje się dniem odpowiednim na udzielanie święceń kapłańskich. A jednak właśnie tego dnia Karol Wojtyła został księdzem. Pływał kajakiem o nazwie "kalosz", gdy mianowano go biskupem. Potem też było nietypowo.
Część przyjaciół ks. Wojtyły zadanie, jakie otrzymał trzy tygodnie po powrocie z Rzymu, uznała za zsyłkę. Został wikariuszem w Niegowici, 50 km od Krakowa. Błyskawicznie został zaakceptowany. Biednym rolnikom nie przeszkadzało, że gdy wozili go po wybojach wozem do swych wiosek, ciągle coś czytał.
Wiedzieli, że ma pełne dobroci serce i gdy trzeba, to odda nawet własną pościel pewnej okradzionej wdowie, aby miała na czym spać. Zaakceptowali także fakt, że odmówił ochrzczenia żydowskiego dziecka, które uratowała w czasie wojny jedna z parafianek, gdy dowiedział się, iż sześcioletni chłopiec ma rodzinę w USA. Kilka miesięcy później dziecko popłynęło do Ameryki.
Siedmiomiesięczny pobyt w Niegowici nie był jednak tylko pasmem sukcesów. Niepowodzeniem zakończyła się podobno nauka jazdy na rowerze. Ks. Wojtyła miał poważne problemy z utrzymaniem równowagi.
Miał 47 lat, gdy Paweł VI mianował go kardynałem. W Polsce nie spodziewano się wtedy nominacji kardynalskiej.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.
Dla chrześcijan nadzieja ma imię i oblicze. Dla nas nadzieja to Jezus Chrystus.
Ojciec święty w przesłaniu do uczestników spotkania pt. „Dobro wspólne: teoria i praktyka”.