"Wstańcie, chodźmy!"

Papieska wizja bycia biskupem jest bardzo osobista, ale jednocześnie obiektywna, nieco jak wykład. Autor należy do pokolenia, w którym nadmierne ujawnianie własnych uczuć było uważane za dowód złego smaku, i w tej książce, wbrew pozorom, warstwa osobista została ukryta. Ale jest, i jest dramatyczna.

"Biskup nie może zapomnieć"
Biskup jest dla wspólnoty i we wspólnocie. Doświadczenie to w przeróżnych kontekstach zjawia się we “Wstańcie, chodźmy!” i nawet zostaje użyte w obronie kapłańskiego celibatu. Na argument o samotności kapłańskiej, samotności biskupa, Autor odpowiada: “ten argument zdecydowanie oddalam”, a to na podstawie własnego doświadczenia. Żadnej samotności nie doświadczyłem...

Biskup ma być otwarty na inicjatywy świeckich. To wskazanie Autor ilustruje wspomnieniem o Synodzie Krakowskim, duszpasterstwie rodzin, opiece nad chronicznie chorymi zorganizowanej przez panią Hannę Chrzanowską, “Sacrosongu”. Wymienia (z uznaniem) Oazy ks. Franciszka Blachnickiego (był ich wielkim protektorem, co wśród polskich biskupów nie było wtedy regułą), Fokolarynów (byli potajemnie w Krakowie) oraz Opus Dei (nie było ich wtedy w Polsce). Do tej listy dołącza tych, których wielokrotnie spotykał jako papież: Chiarę Lubich, prałata Luigi Giussaniego i Jeana Vaniera, zapewniając, że jest jeszcze wielu innych, których nie sposób wyliczyć.

Biskup - człowiek wspólnoty kapłańskiej. Krakowskie prezbiterium, czyli księża, często zjawia się na kartach książki. Biskupi pomocniczy (biskupa Małysiaka, jeszcze jako proboszcza, nazywał - jak wspomina - “Albinem Gorliwym”), kapłani-współpracownicy z Kurii, proboszczowie, zakonnicy (choćby z Tyńca, gdzie wielokrotnie odprawiał rekolekcje - zobacz wspomnienie o. Augustyna Jankowskiego) i wreszcie klerycy z seminarium, gdzie zwykł spożywać wieczerzę wigilijną. Z licznych krótkich wzmianek ten świat wyłania się jako najbliższa rodzina, w której biskup czuje się u siebie, w której jest zakorzeniony.

Biskup jest człowiekiem wspólnoty - kolegium biskupiego. Teologiczne określenie zostaje przełożone na opowieści o przyjaźni łączącej krakowskiego arcybiskupa z pasterzami diecezji sąsiednich. Szczególne miejsce zajmuje wśród nich nieżyjący już biskup tarnowski Jerzy Ablewicz, o którym było wiadomo, że w piątki nie przyjmuje interesantów, bo pieszo pielgrzymuje do sanktuarium w Tuchowie, obmyślając po drodze kazanie na niedzielę. Biskupia kolegialność rozszerzała się jednak na inne kraje. W jej imię kardynał Wojtyła, mimo ryzyka, pojechał do Czechosłowacji na pogrzeb kardynała Stefana Trochty. Zapraszał do Krakowa biskupów z różnych stron świata, także spoza Europy.
«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Reklama