"Wstańcie, chodźmy!"

Papieska wizja bycia biskupem jest bardzo osobista, ale jednocześnie obiektywna, nieco jak wykład. Autor należy do pokolenia, w którym nadmierne ujawnianie własnych uczuć było uważane za dowód złego smaku, i w tej książce, wbrew pozorom, warstwa osobista została ukryta. Ale jest, i jest dramatyczna.

Praca nad adhortacją, a jednocześnie zbliżająca się okrągła rocznica pontyfikatu, musiały być impulsem. Sądzę, że Jan Paweł II chciał opowiedzieć bardziej osobiście o własnym doświadczeniu. Christian Krause, przewodniczący Światowej Federacji Luterańskiej, tak opisał swoje wrażenia po spotkaniu z Janem Pawłem II (w 1999 r.): “Pomyślałem, że pojmowanie siebie jako zastępcy Chrystusa na ziemi, dogmat o nieomylności i korzystanie z przywilejów zajmowanej pozycji musiały przeszkadzać temu po ludzku szczeremu Człowiekowi...” (w: “Te chwile tworzą historię. Spotkania z Janem Pawłem II”, pod redakcją Władysława Bartoszewskiego). Kiedy pisał “Wstańcie, chodźmy!”, nic mu nie musiało przeszkadzać. Bo właściwie dlaczego Papież pisze takie książki? Dlaczego wypowiada się poza sprawowaniem Urzędu?

Czy wypada, żeby jako autor wśród innych autorów wchodził na rynek, żeby wystawiał się na ostrza krytyki, spod której w końcu jako autor, nie jako papież, nie może być wyjęty? Ale właśnie Jan Paweł II zawsze był człowiekiem naruszającym konwenans. Kiedy po przekazaniu arcybiskupowi Eugeniuszowi Baziakowi listu Prymasa z informacją o swojej biskupiej nominacji wyraził chęć powrotu do przyjaciół płynących kajakami na Łynie, też usłyszał “To już chyba nie wypada”...

Tak więc być może te obie autobiograficzne (jednak) książki są czymś porównywalnym z papieskimi wyskokami na narty, z pływaniem w basenie, z wędrówkami po górach i tym wszystkim, o czym początkowo myślano, że “to już chyba nie wypada”, a co w rezultacie papieskiego autorytetu nie podkopało, raczej wprost przeciwnie?

"Chyba czyniłem za mało"
Trudno powiedzieć, czy na podstawie opisu doświadczeń Papieża dałoby się opracować pogłębione “Vademecum biskupa”. Pewne elementy jednak rzucają się w oczy i te przynajmniej chciałbym tu wymienić. Na początek dwa biskupie doświadczenia negatywne. W pierwszym przypadku Autor wprost mówi: “chyba czyniłem za mało”. Chodzi mianowicie o spoczywający na biskupie obowiązek upominania błądzących. Papież, nie wchodząc w szczegóły, ogranicza się do zasad filozofii sprawowania władzy. Przyznaje, że nie ma usposobienia władcy i pociesza się, że to postawa służebna, a nie władcza, mobilizuje wiernych do poddania się władzy biskupa. Niemniej jeżeli biskup mówi tylko: “ja tu rządzę”, albo tylko “ja służę” - rozumuje Autor - czegoś brak. Biskup ma rządzić służąc i służyć rządząc.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Reklama