Rzeczy nowe

Wiele wskazuje na to, że papież – jeśli będzie szedł drogą Leona XIII – może odwrócić „kościelne sojusze”. Leon XIII zrezygnował - a przynajmniej zdecydowanie go osłabił - z sojuszu tronu z ołtarzem. A Leon XIV?

Jeśli uznać, że Leon XIV będzie chciał iść rzeczywiście drogą wytyczoną przez swojego poprzednika Leona XIII, to można przypuszczać, że i on z jednej strony będzie stanowczo przypominał o konieczności zachowania solidarności społecznej (rozbijanej tym razem choćby przez media społecznościowe), powinnościach właścicieli korporacji (obecnie będą to wielcy globalni gracze Big Techów i mediów społecznościowych), na których poza staraniem się o zyski ciążą także konkretne obowiązki społeczne, czy wreszcie będzie przypominał o roli państwa w ochronie praw pracowniczych i obywatelskich. Ale jest coś jeszcze, na co warto zwrócić uwagę.

Wiele wskazuje na to, że papież – jeśli będzie szedł drogą Leona XIII – może odwrócić „kościelne sojusze”. Leon XIII zrezygnował (a przynajmniej zdecydowanie go osłabił) z sojuszu tronu z ołtarzem, a Leon XIV może zrezygnować (Franciszek też to robił) z sojuszu, jaki proponują Kościołowi i religiom tradycyjnym prawicowi populiści i część globalnych graczy neoliberalnych. Decyzja ta – co ciekawe – jest zaś dość oczywista nie tylko z perspektywy doktryny Kościoła, ale także jego dobrze pojętego interesu.

Jeśli Kościół chce rzeczywiście być blisko ludzi, jeśli chce być blisko ich emocji, to nie może zapominać, że ogromna większość jego wiernych żyje na peryferiach, jest raczej wykorzystywana, niż wykorzystuje innych, i raczej sama migruje, niż broni się przed migracją. I już choćby z tego powodu Kościół nie może nie stać po ich stronie (o czym będzie jeszcze mowa).

Jest jeszcze jeden powód, tym razem bardziej doktrynalny, dla którego Kościół nie może nie wzywać do kontroli władzy wielkich korporacji zajmujących się sztuczną inteligencją. Tym powodem jest głęboko zakorzeniona w chrześcijańskim myśleniu wizja prawdy, którą niekontrolowany rozwój technik AI roznosi w pył, i to nie tylko dlatego, że wnosi nowe problemy związane z pojęciem prawdy, ale także dlatego, że model współczesnej komunikacji opiera się na emocjach, a te najlepiej generuje konflikt. Kościół nie może nie zajmować się tymi tematami, nie może zostawiać ich na marginesie. Leon XIV mówił:

Dziś jednym z najważniejszych wyzwań jest promowanie komunikacji, zdolnej wyprowadzić nas z „wieży Babel”, w której czasami się znajdujemy, z zamętu języków pozbawionych miłości, często ideologicznych lub stronniczych. Dlatego wasza posługa – słowa, których używacie, i styl, który przyjmujecie – jest ważna. Komunikacja bowiem nie jest tylko przekazywaniem informacji, ale także tworzeniem kultury, środowisk ludzkich i cyfrowych, które stają się przestrzeniami dialogu i konfrontacji. A patrząc, jak rozwija się technologia, ta misja staje się coraz bardziej konieczna. Myślę tu szczególnie o sztucznej inteligencji, z jej ogromnym potencjałem, która wymaga jednak odpowiedzialności i rozeznania, aby właściwie ją wykorzystać dla dobra wszystkich, tak aby mogła przynosić korzyści dla ludzkości. I ta odpowiedzialność dotyczy wszystkich, proporcjonalnie do wieku i roli w społeczeństwie.

A jaka jest w tym wszystkim odpowiedzialność Kościoła? Jakie wyzwania stoją przed myśleniem i działaniem jego pasterzy w kontekście trwającej rewolucji cyfrowej? Odpowiedź znajdziemy już w nauczaniu Leona XIV. W przemówieniu z 17 maja do członków Fundacji Centesimus Annus Pro Pontifice papież zaznaczał:

W kontekście trwającej rewolucji cyfrowej należy na nowo odkryć, wyraźnie sformułować i pielęgnować zadanie wychowywania do krytycznego myślenia, przeciwstawiając się przeciwnym pokusom, które mogą pojawić się również w Kościele. Wokół nas jest mało dialogu, dominują krzyki, nierzadko fake news i irracjonalne tezy garstki despotów. Fundamentalne znaczenie mają zatem pogłębianie wiedzy i studiowanie, a także spotkanie i słuchanie ubogich, którzy są skarbem Kościoła i ludzkości, nosicieli odrzuconych punktów widzenia, ale niezbędnych do spojrzenia na świat oczami Boga. Ci, którzy rodzą się i dorastają z dala od centrów władzy, nie powinni być po prostu kształceni w nauce społecznej Kościoła, ale uznawani za jej kontynuatorów i realizatorów: świadkowie zaangażowania społecznego, ruchy ludowe i różne katolickie organizacje robotnicze są wyrazem egzystencjalnych peryferii, na których trwa i zawsze kiełkuje nadzieja. Zachęcam was do oddania głosu ubogim.

Krytyczne myślenie, spotkanie z ubogimi i ludźmi z peryferii mają więc kształtować katolickie myślenie. Myślenia nie ma wieńczyć nieruchoma doktryna, ale wielogłos, debata, która raczej podpowiada kierunki, niż je bezwzględnie określa. „Doktryna jest wynikiem badań, a zatem hipotez, głosów, postępów i porażek, poprzez które stara się przekazać wiarygodną, uporządkowaną i systematyczną wiedzę na określony temat. W ten sposób doktryna nie jest równoznaczna z opinią, ale wspólną, chóralną, a nawet multidyscyplinarną drogą do prawdy”– mówił Leon XIV.

*

Powyższy tekst jest fragmentem książki "Leon XIV. Dokąd zmierza papież?". Autor: Tomasz P. Terlikowski. Wydawnictwo WAM

leon book

«« | « | 1 | » | »»

Reklama

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Reklama