Przemówienie Ojca Świętego wygłoszone w czasie spotkania z przedstawicielami nauki w auli uniwersytetu w Ratyzbonie 12 września 2006 r. (tłum. KAI/Teresa Sotowska, współpraca Ulla Anton, Krzysztof Gołębiowski za www.vatican.va). Do tego tekstu Ojciec Święty zastrzega sobie dołączyć później redakcję zaopatrzoną w przypisy. Obecną wersję należy uważać za tymczasową.
Zawiera to w sobie dwie podstawowe orientacje, decydujące dla naszego zagadnienia. O naukowości pozwala nam mówić tylko ta forma pewności, która wynika z harmonii matematyki i fizyki. To, co pragnie być nauką, musi poddać się temu miernikowi.
Również takie dziedziny nauki zajmujące się sprawami ludzkimi, jak historia, psychologia, socjologia i filozofia próbują zbliżyć się do tego kanonu naukowości. Dla naszych rozważań ważny jest jednak jeszcze fakt, że metoda jako taka wyklucza pytanie o Boga, sprawiając, że jawi się ono jako problem nienaukowy lub prenaukowy. Tym samym jednak stajemy w obliczu skrócenia promieniowania nauki i rozumu, które musimy postawić pod znakiem zapytania.
Wrócę jeszcze do tego argumentu. Na razie wystarczy mieć na uwadze, że podjęta w świetle tej perspektywy próba pozostawienia teologii charakteru dyscypliny "naukowej", sprawia, że z chrześcijaństwa pozostanie tylko niewielki fragment. Ale musimy powiedzieć więcej: jeśli nauka w swej całości jest tylko tym, wówczas sam człowiek zostanie przez to zredukowany.
Ponieważ wtedy pytania ściśle ludzkie, a więc "skąd i dokąd", pytania religii i etosu, nie mogą znaleźć dla siebie miejsca we wspólnej przestrzeni rozumu opisanego przez "naukę", pojmowaną w ten sposób i muszą zostać przeniesione w sferę podmiotowości. To podmiot decyduje, na podstawie swych doświadczeń, co wydaje się być dla niego nośne religijnie, i subiektywne "sumienie" staje się ostatecznie jedyną instancją etyczną. W ten sposób jednak etos i religia tracą swą siłę stworzenia wspólnoty i spadają do poziomu dowolności osobistej.
Jest to okoliczność groźna dla ludzkości: widzimy to w zagrażających nam patologiach religii i rozumu - patologiach, które koniecznie muszą wybuchnąć tam, gdzie rozum zostaje sprowadzony do takiego punktu, że zagadnienia religii i etosu już go nie dotyczą. To, co pozostaje z usiłowań zbudowania etyki, wychodząc od reguł ewolucji lub psychologii i socjologii, jest po prostu niewystarczające.
Zanim przystąpię do wniosków końcowych, do których zmierza całe to rozumowanie, muszę krótko wspomnieć jeszcze o trzeciej, szerzącej się obecnie, fali dehellenizacji. W obliczu spotkań z wielością kultur chętnie mówi się dzisiaj, że synteza z hellenizmem, która dokonała się w Kościele starożytnym, była pierwszą inkulturacją chrześcijaństwa, do której nie powinno się włączać innych kultur.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.
Dla chrześcijan nadzieja ma imię i oblicze. Dla nas nadzieja to Jezus Chrystus.
Ojciec święty w przesłaniu do uczestników spotkania pt. „Dobro wspólne: teoria i praktyka”.