Rozmowa z Elisabettą Pique - autorką biografii papieża Franciszka pt. "Franciszek: Życie i Rewolucja”, która ukazała się w Argentynie.
Czy Twoim zdaniem papież Franciszek na tle innych biskupów z Ameryki Łacińskiej jest raczej wyjątkiem czy może typowym przykładem biskupów i księży z tego regionu?
- To trudne pytanie, bo nie należy generalizować. Pamiętajmy, że wszyscy stanowimy owczarnię Pańską, jak powiedziałby Benedykt XVI, a zatem jest wielu fantastycznych księży, takich jak on. Bergoglio jest papieżem wędrowcem, który wiele chodził, odwiedzał swych wiernych w „bidonvillach” (slumsach), jest kapłanem, który gdy został arcybiskupem, postanowił zamieszkać nie w pałacu arcybiskupim, bo – jak powiedział – to będzie tylko dom na rekolekcje i inne spotkania duchowe. Jest to człowiek niezwykle pokorny, który oczekiwał również wielkiej pokory od kurii biskupiej, który korzystał z komunikacji miejskiej, jeździł metrem i autobusami. A przy tym jest to postać – powiedziałabym – wyjątkowa, na której wzorują się liczni księża w Ameryce Łacińskiej. Nie można jednak uogólniać.
Zanim kard. Bergoglio został papieżem, miałaś wiele okazji, żeby z nim rozmawiać, słuchać jego wypowiedzi, czytać jego teksty itp. Czy zauważyłaś, aby wyrażał jakąś potrzebę reformy Kościoła jako instytucji?
- Teraz świat skupia swą uwagę na tych wypowiedziach krytycznych Ojca Świętego, ale trzeba pamiętać, że gdy był on arcybiskupem, mawiał do swych księży: „Nie chcę nawet słyszeć, że ktoś z was nie chce udzielić chrztu, że nie traktuje Kościoła jako swej matki”. Powtarzał to stale. Był przy tym dla kapłanów nie tyle biskupem, ile raczej ich towarzyszem. Księża kochali go, co nie jest zjawiskiem częstym. Zazwyczaj jest tak, że widzą w biskupie przede wszystkim władzę, tymczasem on słuchał ich wszystkich, rozmawiał, udzielał im rad. Mówił im wprost, aby nie mieli obsesji na punkcie surowości, aby nie byli zbyt ociężali w udzielaniu rozgrzeszenia, żeby wykazywali się większym miłosierdziem, gdy spowiadają ludzi.
Czy można powiedzieć, że jego doświadczenie duszpasterskie jako arcybiskupa Buenos Aires było swego rodzaju „laboratorium” przygotowującym go do objęcia papieskiego urzędu?
- Z pewnością to wszystko, co działo się wcześniej, było takim wielkim laboratorium przed tym, co widzimy dzisiaj. Może niektórzy mówili i myśleli tak: no cóż, przychodzi papież gdzieś „z końca świata”, który nie ma prawdziwego doświadczenia ani wyobrażenia o tym, czym jest kuria. Tymczasem okazało się, że znakomicie sobie radzi w codziennej praktyce i jest zawsze świetnie poinformowany. Choć nie był członkiem zbyt wielu kongregacji i innych urzędów kurialnych to znał Rzym i jego problemy. Napisałam o tym w książce i teraz mogę to powtórzyć, że miał też wielu przeciwników tak, w Kurii, jak i w Buenos Aires, gdyż są tam liczne grupy blisko związane z Kurią Rzymską, które stwarzały mu liczne przeszkody, a nawet wypowiedziały mu swego rodzaju wojnę. Franciszek jest więc osobą przyzwyczajoną do życia także wśród ludzi mu nieprzyjaznych, ale umie to przezwyciężać. Jest kimś, dla kogo zawsze sprawą najważniejszą była kultura spotkania, dialogu, rozmawiania, słuchania. Potwierdza to decyzja kardynałów, którzy wybrali papieża – nie monarchę absolutnego, ale takiego, który słucha swych braci-biskupów. Jest to powrót do ducha Soboru Watykańskiego II, który wiele uwagi poświęcił propagowaniu wizerunku Kościoła zarządzanego kolegialnie.
Co mówi się dzisiaj w Argentynie o papieżu Franciszku?
- Oczywiście mówi się i postrzega ten wybór podobnie, jak to było w Polsce po wyborze Jana Pawła II. Wszędzie czuć dumę narodową. Ten kraj, położony rzeczywiście na końcu świata, w odróżnieniu od Polski, wydał osobę, która jest przywódcą światowym, którego wszyscy słuchają, z którym spotykają się i którego chcą widzieć politycy, szefowie państw, który stał się osobowością i największym Argentyńczykiem w historii. Mają przy tym świadomość, że możne on zmienić Kościół, przeżywający obecnie kryzys i który sprawia, że Kościół odżywa i odradza się.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.
Dla chrześcijan nadzieja ma imię i oblicze. Dla nas nadzieja to Jezus Chrystus.
Ojciec święty w przesłaniu do uczestników spotkania pt. „Dobro wspólne: teoria i praktyka”.