Nikt tak pięknie nie przekazuje wiary, jak rodzimi katecheci odwołujący się do lokalnej kultury, piękna języka i bogactwa wspólnych doświadczeń.
Rozpoczęła się arcyciekawa pielgrzymka Franciszka do Mongolii. I to wcale nie ze względu na jej wymiar geopolityczny wynikający z graniczenia tego kraju z Chinami i Rosją. Choć i to jest nie do przecenienia w sytuacji nabrzmiewających światowych napięć. Papież przyjechał przede wszystkim na prawdziwe peryferie Kościoła: do niespełna 1500 wiernych (jakby wpadł z wizytą do niedużej polskiej parafii), bo tyle liczy miejscowa wspólnota katolicka, sięgająca swoimi korzeniami XIII wieku a boleśnie wyniszczona przez dekady bestialskiego komunizmu. Z kraju wydalono wówczas wszystkich misjonarzy, choć wspólnota katolicka liczyła 250 tys. wiernych.
Giorgio Merengo, który zarazem jest jednym z pierwszych misjonarzy w Mongolii, administratorem apostolskim goszczącego Franciszka Ułan Bator a od roku również kardynałem zauważa, że mongolski Kościół przypomina ten opisany w Dziejach Apostolskich, ponieważ jest na początku drogi, na etapie pierwszego głoszenia Ewangelii, otoczony innymi religiami. Metoda ewangelizacji to „szeptanie Ewangelii”, bo do serca człowieka Azji nie jest łatwo trafić. Jak mówi „szept zakłada bliskość i wzajemne zaufanie, a to jest potrzebne na ziemi, na której brakuje ufności do drugiego, co wciąż jest pozostałością sowieckiego reżimu”. Nie jest łatwo budować więzi na tej ziemi, gdzie zima jest długa a temperatury spadają do 40 stopni poniżej zera. Modlitwie tworzy skrzypienie drzewa palonego w piecach ogrzewających tradycyjne jurty, gdzie zbierają się na modlitwie.
Pierwsze chrzty były dekadę od przybycia misjonarzy w 1992 roku. Było to sześć kobiet, które z czasem do Boga przyprowadziły swych mężów, kuzynostwo i dzieci. Kardynał wspomina starszą panią, która przez wiele dni chodziła za nim po bazarze, na którym robił zakupy. - Z bazaru do naszej misji były 3 km. Kiedyś poszła za mną. Doszła do drzwi i powiedziała mi: „śledziłam cię, bo chciałam wiedzieć, co tu robisz, zaciekawiło mnie kim jesteś”. Potem zapytała o „mojego Boga” - wspomina. Dzisiaj ta pani jest katechetką, a to jest skarb tamtejszego Kościoła. - By komunikować nauczyłem się bardzo trudnego języka mongolskiego jednak nikt tak pięknie nie przekazuje wiary, jak rodzimi katecheci odwołujący się do lokalnej kultury, piękna języka i bogactwa wspólnych doświadczeń – mówi kard. Marengo.
Świadectwem dojrzewania i wrastania Kościoła w ziemię mongolskich stepów są też dwaj!!! pierwsi lokalni księża. Powołanie Enkha zaczęło się, gdy jego siostry zbliżyły się do Kościoła i w Ułan Bator przyjęły chrzest a on sam zachwycił skandalem krzyża i Bogiem, który z miłości do niego oddał życie. Z kolei Tserenkhand Kościół katolicki poznał dzięki siostrom matki Teresy z Kalkuty i ich niecodziennemu, jak na mongolską ziemię, oddaniu biednym i potrzebującym. To ich przykład życia sprawił, że zaczął sobie stawiać ważne pytania o sens życia. Teraz wraz z innymi opowiada o Jezusie, który zamieszkał na mongolskiej ziemi. Tę obecność oddaje logo papieskiej pielgrzymki przedstawiające jurtę, czyli tradycyjny dom mongolskich koczowników, obok której stoi krzyż. W czasie swej pielgrzymki Franciszek dotknie piękna wiary tej małej wspólnoty na wielkiej ziemi. Dla nas to też okazja wyjścia poza „teologię liczb” i zobaczenia przez pryzmat tej maleńkiej wspólnoty tego, co w naszej relacji z Bogiem, i być może z Kościołem, jest najważniejsze.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
To doroczna tradycja rzymskich oratoriów, zapoczątkowana przez św. Pawła VI w 1969 r.
"Dar każdego życia, każdego dziecka", jest znakiem Bożej miłości i bliskości.
To już dziewiąty wyjazd Jałmużnika Papieskiego w imieniu Papieża Franciszka z pomocą na Ukrainę.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
„Organizujemy konferencje i spotkania pokojowe, ale kontynuujemy produkowanie broni by zabijać”.