„Pan wyciąga rękę, aby nas podnieść, gdy sięgając dna powierzymy się Jemu w szczerości serca” - powiedział Papież podczas nabożeństwa pokutnego odprawianego w ramach inicjatywy „24 godziny dla Pana”.
Ojciec Święty zwrócił uwagę, że tylko ubodzy w duchu, potrzebujący zbawienia i błagający o łaskę stają przed Bogiem bez przypisywania sobie zasług i bez udawania. Nie mają nic i dlatego znajdują wszystko, ponieważ znajdują Pana. Przywołując przypowieść o faryzeuszu i celniku, Franciszek zauważył, że jedynie ten drugi dotarł do serca Boga, podczas gdy faryzeusz jest pewny siebie, uważa się za doskonałego i celebruje siebie. Nie oczekuje zbawienia od Pana jako daru, ale domaga się nagrody za swoje zasługi i stawia samego siebie przed Bogiem. Celnik natomiast staje z daleka.
„Nie stara się o wyrobienie sobie miejsca, pozostaje z tyłu. Ale właśnie ten dystans, który ukazuje jego grzeszność w stosunku do świętości Boga, pozwala mu doświadczyć błogosławieństwa i miłosiernego uścisku Ojca – podkreślił Papież. - Bóg może dotrzeć do niego właśnie dlatego, że pozostając w oddaleniu ten człowiek uczynił dla Niego miejsce: uczynił przestrzeń dla Boga. Nie mówi o sobie, mówi prosząc dla siebie o przebaczenie, mówi patrząc na Boga. Jakże prawdziwe jest to także w naszych relacjach rodzinnych, także w relacjach społecznych i kościelnych! Prawdziwy dialog istnieje wtedy, gdy umiemy zachować pewną przestrzeń między nami a innymi, zdrową przestrzeń, która pozwala każdemu oddychać, nie będąc wchłoniętym ani zniszczonym. Wtedy ten dialog, to spotkanie może skrócić dystans i stworzyć bliskość. Tak dzieje się również w życiu owego celnika: zatrzymując się w głębi świątyni, rozpoznaje siebie w prawdzie takim, jakim jest – grzesznikiem - przed Bogiem: dalekim i w ten sposób pozwala, żeby Bóg zbliżył się do niego.“
Ojciec Święty zauważył, że Pan przychodzi do nas, kiedy oddalamy się od naszego zarozumiałego „ja”. On może skrócić dystans wobec nas, kiedy szczerze, bez udawania przynosimy Mu naszą słabość. Bóg czeka na nas na dnie, bo w Jezusie chciał „pójść na dno”, zająć ostatnie miejsce, czyniąc siebie sługą wszystkich. Franciszek zaznaczył, że On nie boi się zstąpić do otchłani, które są w nas, dotknąć ran naszego ciała, przyjąć nasze ubóstwo, porażki życiowe, błędy, które popełniamy na skutek słabości lub zaniedbania. Bóg czeka na nas szczególnie w sakramencie spowiedzi.
„Zróbmy rachunek sumienia, każdy z nas, ponieważ zarówno faryzeusz, jak i celnik są w nas. Nie chowajmy się za obłudą pozorów, ale ufnie powierzmy miłosierdziu Pana nasze pogmatwanie, nasze błędy: pomyślmy o naszych błędach, niech każdy to uczyni, nasze nieszczęścia, także te utrapienia, których z powodu wstydu nie jesteśmy zdolni ujawnić: Bogu powinniśmy je ukazać – podkreślił Papież. - Kiedy idziemy do spowiedzi rozpoznajmy też, jak celnik, dystans, jaki dzieli nas między tym, co Bóg wymarzył dla naszego życia, a tym, jacy naprawdę jesteśmy na co dzień – biedakami. I w tym momencie Pan zbliża się, skraca dystans i stawia nas na nogi; w tym momencie, gdy uznajemy nasze ogołocenie, przyodziewa nas w szatę godową. I to jest, i taki powinien być sakrament pojednania: świąteczne spotkanie, które leczy serce i pozostawia w nim pokój; nie ludzki trybunał, którego należy się bać, lecz Boski uścisk, którym jesteśmy pocieszeni.“
Ojciec Święty wezwał, byśmy uczynili modlitwę celnika swoją własną i powtarzali za nim: „Boże, miej litość dla mnie grzesznika!”. Zachęcił, aby w akcie skruchy i zaufania otworzyć się na radość z największego daru: Bożego miłosierdzia.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.
Dla chrześcijan nadzieja ma imię i oblicze. Dla nas nadzieja to Jezus Chrystus.