Dziennikarze świeckich mediów łykali łzy, mówiąc o śmierci Jana Pawła II. A
nawet apelowali o modlitwę.
Kamil Durczok, redaktor naczelny i prezenter Faktów TVN (w 2005 roku dziennikarz TVP)
Odczuwanie doniosłości tych wydarzeń jest osłabione, ponieważ jesteśmy zwyczajnie zmęczeni. Pracujemy 13–16 godzin na dobę. Dzieją się obok nas rzeczy nieprawdopodobne. Jeśli słyszę, że obok siebie będzie siedział premier Izraela i przedstawiciele Autonomii Palestyńskiej, prezydent Bush i premier Iranu, to znaczy, że dzieje się coś niezwykłego. Mamy trochę zachwiany ogląd tego wszystkiego, bo tempo naszej pracy jest szalone. Siedzimy tu między pięcioma windami, dwoma laptopami oraz potężnym, największym w tej chwili na świecie studiem telewizyjnym. I stąd na to wszystko patrzymy. Ale jest poczucie, że dzieje się coś niezwykłego, nawet porywającego. To, jak media to relacjonują, to jeszcze jedno zwycięstwo Papieża. Stałem w kolejce po kawę, przyszła jakaś pani podziękować. Powiedziała, że to niezwykłe, jak media to relacjonują. Odpowiedziałem jej, że realizujemy tylko to, co on kiedyś wymyślił, kiedyś zaczął. On uznał, że skoro media są czwartą władzą, to trzeba je wykorzystać maksymalnie do realizacji dobrych celów. Jeśli jestem tak wykorzystany, to czuję się świetnie i chcę się dawać tak wykorzystywać. Ten medialny nastrój za chwilę się skończy. Nie mam złudzeń. Pytanie, czy jest coś takiego, co zostanie w nas na dłużej. Nie umiem na to pytanie dzisiaj odpowiedzieć. Tego się nie da pojąć w oderwaniu od osoby Jana Pawła II. Tylko taka osoba była w stanie wygenerować ten niezwykły nastrój, ton rozmowy.
Wypowiedź opublikowana w Gościu Niedzielnym nr 16/2005