Dziennikarze świeckich mediów łykali łzy, mówiąc o śmierci Jana Pawła II. A nawet apelowali o modlitwę.
Mb>Piotr Kraśko, dziennikarz TVP:
Trzy ostatnie dni Papieża to były dla mnie najtrudniejsze dni od czasu, kiedy wykonuję zawód dziennikarza. Na pewno. Każda chwila to było ogromne napięcie, że to może się stać, i nadzieja, że jednak nie. Nikt nie chce relacjonować takich wydarzeń. Tak myślałem wtedy. Tymczasem teraz myślę inaczej. Dwie godziny po śmierci Papieża rozmawiałem z kard. Grocholewskim. Mówił, że ta śmierć jest tryumfem. Sposób, w jaki odszedł Papież, jest zupełnie niezwykły. Wszystkie krytyki Papieża, sugestie, że powinien podać się do dymisji, okazały się zupełnie bez sensu. On wiedział, kiedy Pan Bóg zechce go powołać do siebie, czuł to. Chciał zostać w swoim domu. Sposób, w jaki odszedł, tyle mówi o nim, ile wszystkie dni jego pontyfikatu. To, co stało się po, było też zupełnie niewy-obrażalne. Myśmy spodziewali się, że dla ludzi będzie to wielkie wydarzenie, że ludzie będą płakać, że przyjedzie wielu ciekawskich. Ale wszystko potoczyło się inaczej. Ten klimat tutaj, w Rzymie, jest taki, jak o tym mówił kard. Ruini: Papież widzi już i dotyka Boga. Myślę, że ludzie koło bazyliki bardzo w to wierzyli. Czuło się obecność Papieża. Dla mnie było to uderzające, że ludzie, którzy byli przy śmierci Papieża zaśpiewali „Te Deum Laudamus”. Dzięki Ci, Boże, za tego Papieża, za ten pontyfikat. To jest też sugestia, w jaki sposób powinniśmy o tym myśleć. Żal, smutek – tak, ale jako ludzie wierzący powinniśmy sobie powiedzieć: po pierwsze stało się tak, jak Pan Bóg chciał; dwa, że Papież nie odszedł od nas, w jakiś sposób jest z nami i może nawet teraz wymaga jeszcze więcej od nas. Nie chciałbym mówić o polskich mediach. Ale obserwuję na przykład CNN. Widziałem, jak relacjonowali pogrzeb Jasira Arafata, widzę ich tutaj. Oni początkowo podchodzili do tego, jako do wydarzenia politycznego. Nie rozumieli tego, co się dzieje. Pierwszego dnia mówili, oczywiście też z szacunkiem, że wielki człowiek, ale że różnie był oceniany, że zbyt konserwatywny itd. Dziś starają się zrozumieć Tego Człowieka przez pryzmat tych milionów ludzi, którzy tutaj przyjechali. Oni sami tego nie ogarniają. Ale widzą, że dzieje się coś niezwykłego, czego się nie spodziewali, z czym nie mieli do czynienia. To im się udziela. Dla mnie jedną z najbardziej przejmujących rzeczy jest to, co usłyszałem od osoby, która była przy śmierci Papieża. „On uczył nas całe życie, uczył nas swoim życiem. Teraz uczył nas, jak umierać”. Często myślę o tym zdaniu. Co może być ważniejszego, niż uczyć ludzi, jak żyć i uczyć ich, jak odejść? To zupełnie niezwykłe doświadczenie dla mnie, obok dziesiątków innych.
Wypowiedź opublikowana w Gościu Niedzielnym nr 16/2005
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.