Dziennikarze świeckich mediów łykali łzy, mówiąc o śmierci Jana Pawła II. A
nawet apelowali o modlitwę.
Beata Grabarczyk, Polsat
Jechałam do Rzymu z nadzieją, że nie będę musiała wypowiadać słów o śmierci Ojca Świętego. A jednak… Miałam ściśnięte gardło, było mi potwornie ciężko. A zaraz po zejściu z anteny po prostu się rozpłakałam. Bo on nie był zwykłym człowiekiem, obcym czy obojętnym. Odszedł ktoś bardzo bliski, rozumiejący każdego człowieka. W Rzymie zobaczyłam jednak coś, czego nie widziałam w Polakach od kilkunastu lat: że potrafimy być razem! Poczułam się dumna, że jestem Polką. Dumna, bo na pogrzebie w Rzymiepojawili się tak wspaniali, mądrzy Polacy. I to wszyscy, z którymi rozmawiałam! Zobaczyłam ludzi, którzy nie są skomercjalizowani, nie są znisz-czeni przez świat. Mówili dokładnieto, co sama chciałam wyrazić. Choć byłam „w pracy”, tak naprawdę byłam z tymi ludźmi. Mimo bieganiny i załatwiania jakichś technicznych spraw, jednak się wyciszyłam i poukładałam w sobie pewne emocje. Motto Ojca Świętego: „Nie gaście nadziei” i „Nie lękajcie się”, głęboko we mnie teraz zapada. Miałam zaszczyt pożegnać go w Sali Klementyńskiej, dwa dnipo śmierci. Pomodliłam się za niego. Miałam na to30 sekund. Tak sobie jednak myślę, że moja praca też była modlitwą. O co? To była modlitwa dziękczynna za to, że mieliśmy tak wspaniałego człowieka.
Wypowiedź opublikowana w Gościu Niedzielnym nr 16/2005
«« |
« |
1
|
2
|
3
|
4
|
5
|
» | »»