Do wszystkich moich braci i dzieci w Chrystusie.W czasie inauguracji posługiwania apostolskiego, w niedzielę 22 października ubiegłego roku - w dniu, który szczęśliwie zbiegł się ze Światowym Dniem Misyjnym Kościoła katolickiego - nie mogłem pominąć, wśród głównych intencji, które nurtowały w mojej duszy w tej uroczystej okoliczności, uwzględnienia zawsze aktualnego i pilnego problemu szerzenia królestwa Bożego wśród narodów niechrześcijańskich. Istotnie, zwracając się do wszystkich wiernych rozproszonych w świecie, wspomniałem, jak w tym dniu Kościół modlił się, rozważał i działał, ażeby słowa i życie Chrystusa dotarły do wszystkich ludzi, by były przez nich przyjęte jako orędzie nadziei, zbawienia, pełnego wyzwolenia
[1].
Ta myśl powstała we mnie ponownie, kiedy układałem pierwszą encyklikę i pisałem na temat misji Kościoła w służbie człowieka; i teraz wraca ona jeszcze bardziej natarczywie, wobec Dnia Misyjnego, który odbędzie się jesienią br. W tym względzie wydaje mi się rzeczą stosowną podjąć i rozwinąć stwierdzenie, które we wspomnianej encyklice mogłem tylko wypowiedzieć, kiedy pisałem, że „misja nie jest nigdy burzeniem, ale nawiązywaniem i nowym budowaniem”
[2]. Istotnie, to wyrażenie może stanowić temat dla naszego wspólnego rozważania.
Misja nie jest burzeniem wartościJak liczne i jakie są wartości obecne w człowieku? Przypominam szybko specyficzne wartości jego natury, jak życie, duchowość, wolność, towarzyskość, zdolność do oddania się i miłości; wartości pochodzące z kontekstu kulturalnego, w którym się znajduje, jak język, formy ekspresji religijnej, etycznej, artystycznej; wartości wywodzące się z jego obowiązku i z jego doświadczenia w sferze osobistej i rodzinnej, pracy i stosunków społecznych.
Otóż z tym to światem wartości, więcej lub mniej autentycznych i nierównych, wchodzi w kontakt misjonarz w swojej pracy ewangelizacyjnej: wobec nich będzie musiał zająć postawę uważnego i pełnego szacunku namysłu, troszcząc się o to, aby nigdy nie tłumić, ale zachować i rozwijać te dobra nagromadzone w ciągu wiekowej tradycji. Trzeba uznać stałe studium, z którego praca misyjna czerpie i powinna czerpać inspirację w przyjmowaniu tych wartości świata, w którym się dokonuje. Zasadniczą postawą tych, którzy niosą radosną nowinę Ewangelii ludom, jest proponować, a nie narzucać prawdę chrześcijańską.
Wymaga tego przede wszystkim godność osoby ludzkiej, której Kościół za przykładem Chrystusa zawsze bronił przed wszelką błędną formą przymusu. Rzeczywiście, wolność jest podstawowym i niezbywalnym warunkiem tej godności
[3]. Wymaga tego także sama natura wiary, która może powstawać tylko z dobrowolnego przyzwolenia
[4].
Szacunek dla człowieka i poważanie „dla tego, co już on sam w głębi swojego ducha wypracował w zakresie spraw najgłębszych i najważniejszych”
[5], pozostają podstawowymi zasadami dla wszelkiej słusznej działalności misyjnej, rozumianej jako roztropny, odpowiedni, czynny zasiew ewangeliczny, a nie jako wykorzenienie tego, co będąc autentycznie ludzkie, ma wewnętrzną i pozytywną wartość.