Co dzieje się, gdy zły duch zastaje dom czysty i przyozdobiony, ale pusty? Pamiętamy słowa Jezusa. Bierze siedem innych złych duchów, gorszych niż on i się wprowadzają.
By nie zapomnieć o Evangelii gaudium
Życie nie znosi pustki. Nie rób tego, nie rób tamtego, a zwłaszcza jeszcze czego innego. Co więc robić? Skazać się na nudę? Wiadomo, żeby dziecko nie zaczęło robić rzeczy nierozsądnych,musi mieć jakoś sensownie czas wypełniony innymi zajęciami. Bo jak się będzie nudziło, na pewno na jakiś głupi pomysł w końcu wpadnie. Pod tym względem my, dorośli, od dzieci się nie różnimy. Robimy różne złe rzeczy, hołdujemy złym nawykom, popadamy w nałogi, bo nie mamy pomysłu czym innym, dobrym i ciekawym wypełnić życiowa pustkę.
Najbardziej znany cytat z Evangelii gaudium? Chyba drugie zdanie z 168 punktu dokumentu. „Dobrze, aby postrzegano nas (chrześcijan) nie jako specjalistów od diagnoz apokaliptycznych lub posępnych sędziów, z upodobaniem doszukujących się wszelkich niebezpieczeństw czy dewiacji, ale jako radosnych zwiastunów wzniosłych propozycji, strzegących dobra i piękna, jaśniejących w życiu wiernym Ewangelii”. Jednocześnie jest to chyba jeden z bardziej opacznie rozumianych jej fragmentów. Jakoby Kościół nie miał ostrzegać, nigdy straszyć, unikać wskazywania na niebezpieczeństwo, a jedynie być zgromadzeniem naiwnych pięknoduchów. A wystarczy przeczytać pierwsze zdanie tego punktu i wszystko zyskuje nieco inna wymowę: „Jeśli idzie o moralną propozycję katechezy, zachęcającą do wzrastania w wierności stylowi życia Ewangelii, zawsze trzeba wskazywać pożądane dobro, propozycję życia, dojrzałości, realizacji, owocności, w świetle czego można zrozumieć nasze piętnowanie zła mogącego je zaciemnić”. I dopiero potem przytoczone wyżej zdanie. Nie piętnować zła? Chodzi tylko o to, by właściwie rozkładać akcenty. By na pierwszym miejscu było dobro, propozycja pięknego życia, prawdziwie ludzkiej dojrzałości, a nie piętnowanie. Tylko tyle i aż tyle.
Dlaczego zachowywać pierwsze przykazanie i stawiać Boga na pierwszym miejscu? Bo On jest zazdrosny? Ależ nie. Bo stawianie kogokolwiek czy czegokolwiek na Jego miejscu to głupota. Dlaczego nie używać Jego imienia do „spraw czczych”? Bo się obrazi? Skądże. Tylko On jest Święty i na pewno my, do świętości zdążający, nie powinniśmy Go „używać” do mało świętych rozgrywek między nami, bo cierpi na tym Jego autorytet. Dlaczego w niedzielę nie pracować? Żebyśmy byli biedniejsi? Nie. Żeby nie wpaść w kierat. By widzieć coś więcej niż tylko pracę. Tak można i koniecznie trzeba spojrzeć na każde przykazanie. (Cztery lata temu powstał na Wiara.pl cykl „O przykazaniach pozytywnie”; zachęcam do lektury).
Chrześcijanie, jeśli chcą naprawdę przemienić świat, muszą pokazać, że życie według Ewangelii nie jest pasmem udręk, a stylem porywającym, pełnym dobra i radości. To dzielenie chleba z głodnym, to „miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie” . Odpowiedzią na eutanazję powinno być ukazywanie wartości życia człowieka chorego czy umierającego. Odpowiedzią na aborcję radosne przeżywanie macierzyństwa i ojcostwa. Plaga rozwodów? Pokażmy chodzących pod rękę staruszków. Seksualne rozpasanie? Promujmy miłość czystą i nieobłudną. Tylko z głową. I bez panicznego doszukiwania się grzechu tam, gdzie go zasadniczo nie ma, a gdzie trzeba tylko oczyszczenia intencji. Niech niewierzący, wątpiący i niezdecydowani widzą w nas „radosnych zwiastunów wzniosłych propozycji, strzegących dobra i piękna, jaśniejących w życiu wiernym Ewangelii”.
Zobacz też:
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.
Dla chrześcijan nadzieja ma imię i oblicze. Dla nas nadzieja to Jezus Chrystus.
Ojciec święty w przesłaniu do uczestników spotkania pt. „Dobro wspólne: teoria i praktyka”.