Papież na własność?

Dziś w subiektywnym przeglądzie prasy o "naszym" papieżu i kilku absurdach.

Emocje po wyborze nowego papieża powoli opadają. Szum medialny również. W prasie już tylko odległe echa, bardziej związane z wypowiedziami kolegów-publicystów niż działalnością Franciszka.

Filip Memches, publicysta Rzeczpospolitej, zaniepokojony jest zachwytem, jaki wzbudził papież w środowiskach – najogólniej rzecz biorąc – przeciwnej linii i próbą sprowadzenia jego przesłania do filantropii. Słychać ostrzeżenia: spokojnie, to się zaraz kończy, niech tylko papież zacznie bronić moralności. To prawdopodobne. Pytanie tylko: po co się tym przejmować?

Nie ma sensu zastanawianie się, czy ten papież jest bardziej „ich” czy „nasz”. Jest Chrystusowy. I tylko to jest ważne. Zamiast dywagować, lepiej przyjrzeć się własnej postawie. Jedno nie da się ukryć: to, co słowami i czynami pokazuje Franciszek, to postawa chrześcijańska. Jeśli nas to dziwi i zaskakuje, to trzeba sobie zadać pytanie, czy to tylko kwestia przyzwyczajenia do pewnego wizerunku Stolicy Apostolskiej, czy może my sami gdzieś straciliśmy z oczu Ewangelię. Pełną Ewangelię, nie okrojoną do tego, co pasuje do naszej filozofii.

W Dzienniku Zachodnim ciekawa rozmowa z egzorcystą. Pada ważne zdanie: zasadniczo każdy egzorcysta neguje, że człowiek jest opętany. Trzeba zawsze zadać pytanie o chorobę psychiczną. Co nie znaczy oczywiście, że opętania nie istnieją. W drugiej części wywiadu dość nieszczęśliwa wydaje mi się jednak rozmowa o politykach. „Poseł Palikot jest pod działaniem szatana” – stwierdza zajawka. To dosłowny cytat i warto interpretować go precyzyjnie. Z pewnością działania posła można określić jako pochodzące z inspiracji Złego. Na takim poziomie rozumienia tego zdania pozostańmy. Z pewnością też potrzeba modlitwy. Uwaga! Modlitwa to nie jest sposób poniżenia adwersarza, tylko troski o niego. Jeśli jest wyrazem potępienia i pogardy, blisko jej do bluźnierstwa. Nie do takiej modlitwy wzywa ks. Marian Polak. Skoro dusza jest nieśmiertelna, po co mają cierpieć przez całe wieki? – pyta retorycznie. To jest jedyna właściwa motywacja.

W Gazecie Wyborczej Monika Olejnik niepokoi się, czy Tusk nie zacznie chodzić w sutannie, stwierdził bowiem że wiara w Boga i przynależność do Kościoła dobra jest dla społeczeństwa. Cóż, też tak myślę. I nie oznacza to od razu, że uważam, jakoby brak wiary czy pozostawianie poza Kościołem było dla społeczeństwa szkodliwe. Spokojnie. Od dostrzegania społecznej wartości Kościoła do wiary, a tym bardziej kapłaństwa jeszcze daleko.

Katarzyna Wiśniewska podejmuje temat obrony katolików w Polsce. Przy okazji stwierdza, że biskupi szantażują posłów mówiąc, że pewne decyzje grożą ekskomuniką, a inne oznaczają zgodę na finansowanie zabójstwa. A przecież posłowie tworzą prawo dla wszystkich Polaków. Istotnie. Prawo będzie obowiązywało wszystkich Polaków. Ale jeśli ma mieć sens, to musi chronić dobro, a nie dopuszczać możliwie najwięcej, by nikomu przypadkiem nie postawić ograniczeń. Mówienie o szantażu jest tu śmieszne. Z tytułu braku przynależności do Kościoła naprawdę nic nikomu (w wymiarze ziemskim) nie grozi. A w wymiarze wiecznym decyduje wyłącznie Bóg.

Na koniec kilka słów o problemach służby zdrowia. Ten wątek powraca w Gazecie Wyborczej. NFZ stawia nowe wymagania wobec pediatrycznej nocnej pomocy lekarskiej. Powstaje pytanie, czy za te wymagania zapłaci. Jeśli tak, trzeba się cieszyć.

W Warszawie natomiast precedens: Szpital zgłasza brak miejsc do… prokuratury. To niebezpieczeństwo dla zdrowia i życia pacjentów. Brakuje już nawet polówek. Nie ma ich gdzie dostawić. Ludzie na miejsca czekają w szpitalnym oddziale ratunkowym. „Za zabezpieczenie dostępu do świadczeń medycznych odpowiada władza publiczna, nie szpital” – stwierdza Marek Balicki, dyrektor szpitala.

Może lepiej pacjentów odsyłać do domu, nie przewozić do innych szpitali? – pyta dziennikarka. Pomysł przedni. Na przeniesienie odpowiedzialności na lekarzy. To oni – personalnie – podejmują decyzję i oni odpowiadają. Decyzję, która nie ma prawa zależeć od warunków lokalowych. To lekarz musi odpowiedzieć na pytanie, co zrobić, jeśli brakuje podłogi do dostawienia polówki (drzwi jednak muszą się otwierać, a korytarze być drożne), jeśli polówka wymaga podparcia stołkiem, bo nie działają jedne nóżki (to może być dobra metoda dla pacjentów którzy nie są w stanie leżeć płasko), czy jeśli pacjent jest zwyczajnie jest na nią za długi… To nie kosmos, to realia. Z mojej własnej praktyki. Sprzed kilkunastu lat, to prawda. Nie wygląda jednak, by coś w tej kwestii się zmieniło…

Bardzo jestem ciekawa, co z tej skargi wyniknie. Obawiam się jednak, że niewiele.

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg