Niemieckie ministerstwo ds. rodziny chce umożliwić kobietom w ciąży, które nie chcą wychowywać swego dziecka, anonimowy poród, aby zapobiec porzucaniu noworodków. W wieku 16 lat dziecko będzie miało prawo do poznania swojej prawdziwej matki.
"Znaleźliśmy wyważone rozwiązanie, które bierze pod uwagę życzenie kobiety, by pozostać anonimową, i uwzględnia równocześnie prawo dziecka do poznania własnej tożsamości" - poinformował w środę niemiecki dziennik "Rheinische Post", powołując się na szefową resortu ds. rodziny Kristinę Schroeder.
Anonimowe porody są obecnie zakazane. Od roku 2000 istnieją w Niemczech co prawda "okna życia", w których matki mogą - bez ujawniania prawdziwej tożsamości - oddać dziecko zaraz po urodzeniu, jednak rozwiązanie to jest niezgodne z prawem i jest jedynie tolerowane przez władze.
W całym kraju istnieje kilkadziesiąt takich placówek, prowadzonych najczęściej przez instytucje kościelne. W minionych dziesięciu latach dzięki nim uratowano co najmniej 200 dzieci. Matka, która zmieni zdanie po oddaniu dziecka, może w ciągu ośmiu tygodni odzyskać je, po upływie tego czasu dziecko oddawane jest do adopcji. "Nowe prawo sprawi, że +okna życia+ staną się zbędne" - powiedziała minister Schroeder.
Niemiecka opinia publiczna wstrząsana jest niemal codziennie drastycznymi przypadkami porzucania i zabijania noworodków przez matki. 21-letnia kobieta przyznała w środę przed sądem w Halle, że w listopadzie ub. r. po urodzeniu dziecka w domu babci ukryła noworodka w plastikowej torbie i porzuciła go w krzakach. Chłopczyk urodził się żywy - stwierdził lekarz sądowy. Dzień wcześniej przed sądem stanęła 43-letnia mieszkanka gminy Rotenburg, podejrzana o uduszenie dwóch noworodków i pozostawienie trzeciego poza domem bez opieki.
Przyboczna straż papieża uczestniczyła w tajnych operacjach, także podczas drugiej wojny światowej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.