Bóg jest miłosierdziem

KAI |

publikacja 25.03.2016 22:40

Droga Krzyżowa w Koloseum, 25 marca 2016 r.

Bóg jest miłosierdziem ANGELO CARCONI /PAP/EPA Miłosierdzie jest strumieniem łaski, która od Boga dociera do wszystkich współczesnych ludzi

Rozważania kard. Gualtiera Bassettiego, arcybiskupa Perugii-Città della Pieve

WPROWADZENIE


Błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa, Ojciec miłosierdzia i Bóg wszelkiej pociechy! (2 Kor 1,3)
W trwającym właśnie nadzwyczajnym Jubileuszu również wielkopiątkowa Droga Krzyżowa przyciąga nas ze szczególną mocą miłosierdzia Ojca Niebieskiego, który pragnie wylać na nas wszystkich swojego Ducha łaski i pocieszenia.

Miłosierdzie jest strumieniem łaski, która od Boga dociera do wszystkich współczesnych ludzi. Ludzi zbyt często pogubionych, ulegających zamętowi, materializmowi i bałwochwalstwu, biednych i samotnych. Członków społeczeństwa, które wydaje się usuwać pojęcie grzechu i prawdy.

„Będą patrzeć na Mnie, którego przebodli” (Za 12,10). Niech wypełnią się także w nas, tego wieczoru, prorocze słowa Zachariasza! Niech nasze spojrzenie wzniesie się od naszych niekończących się nędz, by utkwić w Nim, Chrystusie Panu, Miłości Miłosiernej. Wówczas spotkamy Jego oblicze i usłyszymy Jego słowa: „Ukochałem cię odwieczną miłością” (Jr 31,3). On to poprzez swoje przebaczenie gładzi nasze grzechy i otwiera nam drogę do świętości, na której przyjmiemy wraz z Nim nasz krzyż ze względu na miłość do braci. Zdrój, który obmył nasz grzech, stanie się w nas „źródłem wody wytryskającej ku życiu wiecznemu” (J 4,14).

Chwila ciszy

Módlmy się.

Przedwieczny Ojcze,
przez Mękę Twojego umiłowanego Syna
zechciałeś objawić nam swoje serce
i obdarzyć nas swoim miłosierdziem.
Spraw, byśmy w zjednoczeniu z Maryją, Jego i naszą Matką,
umieli przyjmować i strzec zawsze daru miłości.
Niech Ona, Matka Miłosierdzia,
przedstawi modlitwy, jakie zanosimy za nas samych i za całą ludzkość,
aby łaska tej Drogi Krzyżowej
dotarła do każdego ludzkiego serca
i ugruntowała tam nową nadzieję,
tę niezniszczalną nadzieję,
płynącą z Krzyża Jezusa,
który z Tobą żyje i króluje
w jedności Ducha Świętego
po wszystkie wieki wieków. Amen
 

Stacja pierwsza
Jezus na śmierć skazany

Schola: Kłaniamy Ci się Panie Jezu i błogosławimy Tobie.
W.: Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył.

Z Ewangelii według św. Marka (15,14-15)
Piłat odparł: «Cóż więc złego uczynił?» Lecz oni jeszcze głośniej krzyczeli: «Ukrzyżuj Go!» Wtedy Piłat, chcąc zadowolić tłum, uwolnił Barabasza, Jezusa zaś kazał ubiczować i wydał na ukrzyżowanie.

Jezus jest sam wobec władzy tego świata. I poddaje się aż do końca ludzkiej sprawiedliwości. Piłat staje wobec tajemnicy, której nie jest w stanie zgłębić. Dopytuje się i żąda wyjaśnień. Szuka jakiegoś rozwiązania i być może dochodzi nawet na próg prawdy. Ale woli go nie przekraczać. Mając życie i prawdę, wybiera własne życie. Mając teraźniejszość i wieczność, wybiera to, co dzisiaj.

Tłum wybiera Barabasza i porzuca Jezusa. Tłuszcza chce ziemskiej sprawiedliwości i wybiera mściciela: tego, który mógłby wyzwolić ją z utrapienia i jarzma niewoli. Jednak Jezusowej sprawiedliwości nie dochodzi się na drodze rewolucji: przychodzi ona przez zgorszenie krzyża. Jezus idzie wbrew wszelkim planom wyzwolenia, ponieważ bierze na siebie zło świata i nie odpowiada złem na zło. A tego ludzie nie rozumieją. Nie rozumieją, że z ludzkiej klęski może wyniknąć Boża sprawiedliwość.

Każdy z nas dzisiaj jest nierozłączną częścią tego tłumu, który woła: „Ukrzyżuj Go!”. Nikt nie może czuć się wyłączony. Bowiem tłum i Piłat są owładnięci wewnętrznym uczuciem nieobcym wszystkim ludziom: lękiem. Lękiem przed utratą poczucia bezpieczeństwa, dóbr, własnego życia. Jednak Jezus wskazuje inną drogę.

Panie Jezu,
jakże czujemy się podobni do tych ludzi.
Ileż lęku jest w naszym życiu!
Obawiamy się różniących się od nas, obcokrajowców, migrantów.
Obawiamy się przyszłości, rzeczy nie do przewidzenia, biedy.
Ileż lęku w naszych rodzinach, w środowiskach pracy, w naszych miastach…
I być może obawiamy się również Boga: boimy się sądu Bożego, a ten lęk rodzi się z małej wiary, z nieznajomości własnego serca, z wątpienia w Jego miłosierdzie.
Panie Jezu, skazany przez ludzki lęk, wyzwól nas od obawy przed Twoim sądem.
Spraw, by krzyk naszej trwogi nie zagłuszył delikatnej mocy Twojego wezwania: „Nie lękajcie się!”.

Pater noster...

Stała Matka boleściwa Stabat mater dolorosa
Obok krzyża ledwo żywa Iuxta crucem lacrimosa
Gdy na krzyżu wisiał Syn Dum pendebat filius.
(sekwencja Jakuba z Todi z XIII w., muz. z XVII w.)
 

Stacja druga
Jezus bierze krzyż na swoje ramiona

Schola: Kłaniamy Ci się Panie Jezu i błogosławimy Tobie.
W.: Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył.

Z Ewangelii według św. Marka (15,20)
A gdy Go wyszydzili, zdjęli z Niego purpurę i włożyli na Niego własne Jego szaty. Następnie wyprowadzili Go, aby Go ukrzyżować.
Lęk wydał wyrok, jednak nie może się on zdemaskować i chowa się za postawami światowymi: szyderstwem, upokarzaniem, przemocą, wyśmianiem. Teraz Jezus zostaje na powrót ubrany we własne szaty, w swoje jedyne człowieczeństwo, bolesne i krwawe, już bez żadnej „purpury” czy innego znaku boskości. Jest taki, jakim przedstawił Go Piłat: „Ecce Homo!” – «Oto Człowiek!» (J 19,5).

Taka jest sytuacja tego, kto idzie za Chrystusem. Chrześcijanin nie szuka poklasku świata ani przyzwolenia ulicy. Chrześcijanin nie stosuje pochlebstw i kłamstw, by zdobyć władzę. Chrześcijanin przyjmuje szyderstwo i upokorzenia wynikające z miłości do prawdy.

„Cóż to jest prawda?” (J 18,38) zapytał Piłat Jezusa. Jest to pytanie wszystkich czasów. To pytanie także współczesne. Oto prawda: prawda Syna Człowieczego zapowiedzianego przez proroków (por. Iz 53,1-12), oszpecone ludzkie oblicze, które odsłania wierność Boga.

My natomiast zbyt często wyruszamy na poszukiwanie prawdy przecenionej, wygodnej dla naszego życia, która odpowiadałaby na nasz brak pewności siebie czy wręcz zaspokoiłaby nasze najniższe interesy. W ten sposób dochodzimy do zaspokajania się półprawdami czy prawdami pozornymi, pozwalając się zwodzić „prorokom nieszczęścia, którzy zapowiadają zawsze rzeczy najgorsze” (św. Jan XXIII, Przemówienie na rozpoczęcie Soboru Watykańskiego II, 11 października 1962) albo zręcznym grajkom, którzy usypiają nasze serca hipnotyzującą muzyką, oddalając nas od Chrystusowej miłości.

Słowo Boże stało się człowiekiem,
przyszło oznajmić nam całą prawdę o Bogu i człowieku.
Bóg jest tym, który bierze krzyż na swoje ramiona (por. J 19,17)
i wyrusza drogą miłosiernego daru z siebie.
A człowiek, który wypełnia się w prawdzie, jest tym, który idzie za Nim tą samą drogą.
Panie Jezu, pozwól nam siebie oglądać w teofanii krzyża, który jest apogeum Twojego objawienia, i rozpoznać w tajemniczej wspaniałości Twojego oblicza także rysy naszej twarzy.

Wszyscy:
Pater noster, qui es in cælis…

Duszę Jej, co łez nie mieści Cuius animam gementem
Pełną smutku i boleści Contristatam et dolentem
Przeszedł miecz dla naszych win Pertransivit gladius.

 

Stacja trzecia
Jezus pada po raz pierwszy pod ciężarem krzyża

Schola: Kłaniamy Ci się Panie Jezu i błogosławimy Tobie.
W.: Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył.

Z księgi proroka Izajasza (Iz 53,4.7)
Lecz On się obarczył naszym cierpieniem, On dźwigał nasze boleści, a myśmy Go za skazańca uznali, chłostanego przez Boga i zdeptanego. Dręczono Go, lecz sam się dał gnębić, nawet nie otworzył ust swoich. Jak baranek na rzeź prowadzony, jak owca niema wobec strzygących ją, tak On nie otworzył ust swoich.

Jezus jest Barankiem zapowiedzianym przez proroka, który wziął na swoje barki grzech całej ludzkości. Obciążył się słabością umiłowanego, jego boleściami i przestępstwami, jego niegodziwościami i klątwami. Dotarliśmy do najdalszego punktu wcielenia Słowa. Jest jednak punkt jeszcze niższy: Jezus upada pod ciężarem tego krzyża. Bóg upada!

W tym upadku mamy do czynienia z Jezusem, który nadaje sens ludzkiemu cierpieniu. Czasami cierpienie jest dla człowieka niezrozumiałym dla umysłu absurdem, zapowiedzią śmierci. Istnieją takie sytuacje cierpienia, które wydają się zaprzeczać Bożej miłości. Gdzie jest Bóg w obozach zagłady? Gdzie jest Bóg w kopalniach i fabrykach, w których niewolniczo pracują dzieci? Gdzie jest Bóg na morskich krypach, które idą na dno Morza Śródziemnego?
Jezus upada pod ciężarem krzyża, ale nie zostaje nim przygnieciony. Oto tam jest Chrystus. Odrzucony pośród odrzuconych. Ostatni z ostatnimi. Rozbitek wśród rozbitków.

Bóg bierze na siebie to wszystko. Bóg, który z miłości rezygnuje z okazania swojej wszechmocy. Ale również tutaj, właśnie tak, upadając na ziemię niczym ziarno pszeniczne, Bóg jest wierny sobie: wierny w miłości.

Prosimy Cię, Panie,
za wszystkie sytuacje cierpienia, które wydają się bez sensu,
za Żydów, którzy ponieśli śmierć w obozach zagłady,
za chrześcijan zabitych w nienawiści do wiary,
za ofiary wszelkich prześladowań,
za dzieci niewolone w pracy,
za niewinnych tracących życie w wojnach.
Pozwól nam zrozumieć, Panie, ile wolności i wewnętrznej siły jest w tym niebywałym objawieniu Twej boskości, tak ludzkiej, że pada ona pod krzyżem grzechów człowieka, tak bosko miłosiernej, że zwycięża zło, które nas gnębiło.

Wszyscy:
Pater noster…

O jak smutna i strapiona O quam tristis et afflicta
Matka ta błogosławiona Fuit illa benedicta
Której Synem niebios Król! Mater Unigeniti!

 

Stacja czwarta
Jezus spotyka swoją Matkę

Schola: Kłaniamy Ci się Panie Jezu i błogosławimy Tobie.
W.: Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył.

Z Ewangelii według św. Łukasza (2,34-35.51)
Symeon zaś błogosławił Ich i rzekł do Maryi, Matki Jego: «Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą. A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu». A Matka Jego chowała wiernie wszystkie te wspomnienia w swym sercu.

Zechciał Bóg, aby życie przychodziło na świat przez bóle rodzenia: poprzez cierpienia matki, która wydaje życie na świat. Wszyscy potrzebują Matki, także Bóg. „Słowo stało się ciałem” (J 1,14) w łonie Dziewicy. Maryja Je przyjęła, wydała na świat w Betlejem, owinęła w pieluszki, strzegła i troszczyła się o Jego rozwój ciepłem swojej miłości i dotrwała wraz z Nim do Jego „godziny”.

Teraz u stóp Kalwarii spełnia się proroctwo Symeona: miecz przenika duszę. Maryja ponownie widzi Syna, oszpeconego i wycieńczonego pod ciężarem krzyża. Pełne bólu oczy Matki, uczestniczki aż do końca w bólu Syna, ale także oczy pełne nadziei, które od chwili Jej „tak” na zwiastowanie anielskie (por. Łk 1,26-38) nigdy nie przestały odbijać tego boskiego światła, które rozświetla także ten dzień cierpienia.

Maryja jest małżonką Józefa i matką Jezusa. Tak wczoraj, jak i dziś rodzina jest bijącym sercem społeczeństwa; niezbywalną komórką życia wspólnego; niezastąpionym filarem ludzkich relacji; miłością na zawsze, która zbawi świat.

Maryja jest kobietą i matką. Geniuszem kobiecym i czułością. Mądrością i miłością. Maryja jako matka wszystkich „jest znakiem nadziei dla ludów cierpiących bóle rodzenia”, jest „misjonarką zbliżającą się do nas, by nam towarzyszyć w życiu”, a „jako prawdziwa mama idzie z nami, walczy razem z nami i szerzy nieustannie bliskość Bożej miłości” (Adhortacja apostolska Evangelii gaudium, 286).

O Maryjo, Matko Pana,
Ty byłaś dla swojego boskiego Syna pierwszym odzwierciedleniem miłosierdzia Jego Ojca,
tego miłosierdzia, o którego okazanie prosiłaś Go w Kanie.
Teraz, gdy Twój Syn objawia nam Oblicze Ojca aż po najdalej idące skutki miłości,
wchodzisz w milczeniu w Jego ślady, jako pierwsza uczennica krzyża.
O Maryjo, Panno wierna,
weź w opiekę wszystkie sieroty Ziemi,
chroń wszystkie kobiety padające ofiarą wykorzystywania i przemocy.
Pobudź dzielne kobiety ku dobru Kościoła.
Natchnij każdą matkę do wychowywania swoich dzieci w czułości Bożej Miłości,
a w godzinie próby do towarzyszenia im
bezgłośną siłą wiary.

Wszyscy:
Pater noster…

Jak płakała Matka miła Que maerebat et dolebat
Jak cierpiała, gdy patrzyła Pia mater, cum videbat
Na boskiego Syna ból. Nati paenas incliti

 

Stacja piąta
Cyrenejczyk pomaga nieść Krzyż Jezusowi

Schola: Kłaniamy Ci się Panie Jezu i błogosławimy Tobie.
W.: Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył.

Z Ewangelii według św. Marka (Mk 15,21-222)

I przymusili niejakiego Szymona z Cyreny, ojca Aleksandra i Rufusa, który wracając z pola właśnie przechodził, żeby niósł krzyż Jego. Przyprowadzili Go na miejsce Golgota, to znaczy miejsce Czaszki.

W dziejach zbawienia pojawia się nieznany człowiek. Szymon z Cyreny, pracownik powracający z pola, zostaje przymuszony do niesienia krzyża. Ale to właśnie w nim, jako pierwszym, działa łaska Chrystusowej miłości, która przychodzi przez krzyż. I Szymon, zmuszony do niesienia ciężaru wbrew swojej woli, stanie się uczniem Pana.

Gdy cierpienie puka do naszych drzwi, jest zawsze nieproszonym gościem. Jawi się jako przymus, czasem wręcz jako niesprawiedliwość. I może nas zastać dramatycznie nieprzygotowanych. Jedna choroba może zrujnować nasze życiowe plany. Niepełnosprawne dziecko może zakłócić marzenia o tak upragnionym macierzyństwie. To niechciane cierpienie puka jednak donośnie do serca człowieka. Jak zachowujemy się wobec cierpienia ukochanej osoby? Na ile jesteśmy uważni na krzyk kogoś, kto cierpi, ale żyje daleko od nas?

Cyrenejczyk pomaga nam wejść we wrażliwość ludzkiej duszy i ukazuje inny aspekt człowieczeństwa Jezusa. Nawet Syn Boży potrzebował kogoś, kto by Mu pomógł nieść krzyż. Kim jest zatem Cyrenejczyk? Jest Bożym miłosierdziem, które uobecnia się w dziejach ludzkich istnień. Bóg brudzi sobie ręce nami, naszymi grzechami i słabościami. Nie wstydzi się tego. I nas nie opuszcza.

Panie Jezu,
dziękujemy Ci za ten dar, który przewyższa wszelkie oczekiwania i ujawnia nam Twoje miłosierdzie.
Ty nas umiłowałeś nie tylko aż do dania nam zbawienia, ale aż po uczynienie nas narzędziem zbawienia.
Kiedy Twój krzyż nadaje sens każdemu naszemu krzyżowi, nam została dana najwyższa łaska życia:
aktywny udział w tajemnicy odkupienia,
bycie narzędziem zbawienia dla naszych braci.

Wszyscy:
Pater noster…

Gdzież jest człowiek, co łzę wstrzyma, Quis est homo qui non fleret,
Gdy mu stanie przed oczyma matrem Christi si videret
W mękach Matka ta bez skaz? in tanto supplicio?

 

Stacja szósta
Weronika ociera twarz Jezusowi

Schola: Kłaniamy Ci się Panie Jezu i błogosławimy Tobie.
W.: Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył.

Z Księgi proroka Izajasza (Iz 53,2-3)
Nie miał On wdzięku ani też blasku, aby na Niego popatrzeć, ani wyglądu, by się nam podobał. Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, Mąż boleści, oswojony z cierpieniem, jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa, wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic.

Wśród podnieconego tłumu, który towarzyszy wchodzeniu Jezusa na Kalwarię, ukazuje się Weronika, kobieta bez twarzy, bez historii. A jednak jest to kobieta dzielna, gotowa słuchać Ducha i iść za Jego natchnieniami, zdolna rozpoznać chwałę Syna Bożego w oszpeconym obliczu Jezusa i zrozumieć zachętę: „Wszyscy, co drogą zdążacie, przyjrzyjcie się, patrzcie, czy jest boleść podobna do tej, co mnie przytłacza” (Lm 1,12).

Miłość, którą uosabia ta kobieta, zaskakuje nas. Miłość daje jej moc, by stawić czoła strażom, przemóc tłum, by zbliżyć się do Pana i dokonać gestu współczucia i wiary: zatamować krew płynącą z ran, otrzeć łzy bólu, spojrzeć w tę oszpeconą twarz, za którą skrywa się oblicze Boga.

Instynktownie staramy się unikać cierpienia, bo cierpienie budzi odrazę. Ileż twarzy oszpeconych przez dolegliwości życia wychodzi nam naprzeciw i nazbyt często odwracamy wzrok w inną stronę. Jakże nie widzieć oblicza Pana w twarzach milionów uchodźców, wysiedleńców i wygnańców, którzy rozpaczliwie uciekają przed okropnościami wojen, przed prześladowaniami i dyktaturami? Każdemu z nich, posiadającemu własną niepowtarzalną twarz, Bóg ukazuje się zawsze w postaci dzielnego ratownika. Niczym Weronika, kobieta bez twarzy, która z miłością otarła twarz Jezusowi.

„Szukam, o Panie, Twojego oblicza!” (Ps 27,8)
Pomóż mi odnaleźć je w braciach, którzy przemierzają drogę bólu i upokorzenia.
Spraw, abym umiał ocierać łzy i krew przegranych każdego czasu,
tych, których bogate i beztroskie społeczeństwo odrzuca bez skrupułów.
Spraw, abym w każdej twarzy, także twarzy człowieka najbardziej opuszczonego, umiał rozpoznać Twoje oblicze pełne bezgranicznego piękna.

Wszyscy:
Pater noster…

Kto się smutkiem nie poruszy, Quis non posset contristari,
Gdy rozważy boleść duszy Piam matrem contemplari
Matki z Jej Dziecięciem wraz? Dolentem cum Filio?

 

Stacja siódma
Jezus upada po raz drugi

Schola: Kłaniamy Ci się Panie Jezu i błogosławimy Tobie.
W.: Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył.

Z Księgi proroka Izajasza (Iz 53,5)
Lecz On był przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy. Spadła Nań chłosta zbawienna dla nas, a w Jego ranach jest nasze zdrowie.
Jezus ponownie upada. Zdruzgotany, ale nie zabity ciężarem krzyża. Jeszcze raz obnaża On swoje człowieczeństwo. Jest to doświadczenie graniczące z bezsilnością, [doświadczenie] wstydu wobec szyderców, upokorzenia wobec tych, którzy nań liczyli. Nikt nie chciałby upaść na ziemię i doświadczyć porażki. Szczególnie wobec innych.

Ludzie często buntują się przeciwko koncepcji rezygnacji z siły, ze zdolności troszczenia się o własne życie. Jezus natomiast uosabia „władzę bez siły”. Doświadcza udręki krzyża i zbawczej mocy wiary. Tylko Bóg może nas zbawić. Tylko On może przekształcić znak śmierci w krzyż chwalebny.
Jeśli Jezus powtórnie upada na ziemię pod ciężarem naszego grzechu, przyjmijmy zatem i my upadanie, bycie upadłymi, upadanie przez nasze grzechy. Uznajmy, że sami nie możemy się zbawić własnymi siłami.

Panie Jezu, który przyjąłeś upokorzenie kolejnego upadku na oczach wszystkich,
chcielibyśmy nie tylko oglądać Cię leżącego w pyle,
lecz patrzeć na Ciebie
z tej samej pozycji, kiedy także my leżymy na ziemi, upadłszy przez nasze słabości.
Daj nam poczucie naszego grzechu,
tę wolę podniesienia się na nowo, która rodzi się z bólu.
Daj całemu Twemu Kościołowi świadomość cierpienia.
Udziel szczególnie spowiednikom daru łez za ich grzech.
Jakże mogliby wzywać nad sobą i innymi Twego miłosierdzia,
jeśliby pierwej nie zapłakali nad własnymi winami?

Wszyscy:
Pater noster…

Za swojego ludu zbrodnie Pro peccatis suæ gentis
W mękach widzi tak niegodnie vidit Iesum in tormentis
Zsieczonego zbawcę dusz. et flagellis subditum.

 

Stacja ósma
Jezus spotyka niewiasty jerozolimskie

Schola: Kłaniamy Ci się Panie Jezu i błogosławimy Tobie.
W.: Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył.

Z Ewangelii według św. Łukasza (Łk 23, 27-28)
A szło za Nim mnóstwo ludu, także kobiet, które zawodziły i płakały nad Nim. Lecz Jezus zwrócił się do nich i rzekł: «Córki jerozolimskie, nie płaczcie nade Mną; płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi!

Jezus, nawet jeśli sam dręczony bólem ucieka się do Ojca, to jednak czuje współczucie dla ludu, który za Nim idzie, i zwraca się bezpośrednio do kobiet, które towarzyszą Mu w drodze na Kalwarię. I jest to mocne wezwanie do nawrócenia.

Nie płaczcie nade Mną, powiada Nazarejczyk, bo ja pełnię wolę Ojca, ale płaczcie nad sobą ze względu na każdy raz, kiedy nie czynicie woli Bożej.
To mówi Baranek Boży i niosąc na ramionach grzech świata, oczyszcza spojrzenie tych córek skierowane na Niego, ale w sposób jeszcze niedoskonały. „Co mamy czynić?” – zdaje się wołać płacz tych kobiet wobec Niewinnego. To jest to samo pytanie, które tłumy kierowały do Chrzciciela (por. Łk 3,10), a które potem powtórzą słuchacze Piotra po Pięćdziesiątnicy, czując, że przenika ono serce: „Co mamy czynić?” (Dz 2,37).

Odpowiedź jest prosta i ścisła: „Nawróćcie się”. Chodzi o nawrócenie osobiste i wspólnotowe: „módlcie się jeden za drugiego, byście odzyskali zdrowie” (Jk 5,16). Nie ma nawrócenia bez miłości. A miłość jest sposobem bycia Kościołem.

Panie Jezu,
niech Twoja łaska wspiera naszą drogę nawrócenia, by wrócić do Ciebie,
w jedności z naszymi braćmi,
wobec których pragniemy, byś dał nam swoje własne serdeczne miłosierdzie,
miłosierdzie macierzyńskie, które uzdolni nas do odczuwania czułości i współczucia wobec siebie nawzajem,
by umieć także oddać siebie samych dla zbawienia bliźniego.

Wszyscy:
Pater noster…

Matko, coś miłości zdrojem, Eia mater, fons amoris,
Spraw niech czuję w sercu moim, me sentire vim doloris
Ból Twój u Jezusa nóg. fac, ut tecum lugeam.

 

Stacja dziewiąta
Jezus upada po raz trzeci

Schola: Kłaniamy Ci się Panie Jezu i błogosławimy Tobie.
W.: Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył.

Z Listu św. Pawła Apostoła do Filipian (Flp 2,6-7)
On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi.

Jezus upada po raz trzeci. Syn Boży doświadcza aż do cna ludzkich uwarunkowań. A tym upadkiem wkracza jeszcze wyraźniej w historię ludzkości. I towarzyszy na każdym kroku ludzkości cierpiącej: „Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28,20).

Ileż razy ludzie padają na ziemię! Ileż razy mężczyźni, kobiety i dzieci cierpią przez rozbitą rodzinę! Ileż razy ludzie sądzą, że nie mają już godności, bo brak dla nich pracy! Ileż razy młodzi są zmuszeni do życia w tymczasowości, tracąc nadzieję na przyszłość!

Człowiek, który upada i spogląda na upadającego Boga, jest kimś, kto wreszcie może uznać własną słabość i niemoc, ale bez lęku i rozpaczy. Jest tak właśnie dlatego, że również Bóg tego doświadczył w swoim Synu. To przez miłosierdzie Bóg uniżył się aż do tego stanu, aż do legnięcia w pyle drogi. Pyle zroszonym potem Adama oraz krwią Jezusa i wszystkich męczenników dziejów; pyle uświęconym łzami tylu braci, którzy padli ofiarą przemocy i wyzysku człowieka przez człowieka. Temu pyłowi błogosławionemu, przeklinanemu, niewolonemu i grabionemu przez ludzki egoizm Pan przeznaczył swój ostatni uścisk [ramion].

Panie Jezu,
rozciągnięty na tej wyschniętej ziemi,
jesteś blisko wszystkich ludzi cierpiących
i rozlewasz w ich sercach siłę do podniesienia się na nowo.
Proszę Cię, Boże miłosierdzia,
za tych wszystkich, którzy leżą rozciągnięci na ziemi z różnych przyczyn:
z powodu osobistych grzechów, nieudanych małżeństw, samotności,
utraty pracy, dramatów rodzinnych, trwogi o przyszłość.
Daj odczuć, że Ty nie jesteś daleko od każdego z nich,
bo najbliższy Tobie, który jesteś wcielonym miłosierdziem,
jest człowiek, który najbardziej czuje potrzebę przebaczenia
i nadal ma nadzieję wbrew wszelkiej nadziei!

Wszyscy:
Pater noster…

Spraw, by serce me gorzało, Fac ut ardeat cor meum
By radością życia całą in amando Christum Deum,
Stał się dla mnie Chrystus Bóg. ut sibi complaceam.

 

Stacja dziesiąta
Jezus z szat obnażony

Schola: Kłaniamy Ci się Panie Jezu i błogosławimy Tobie.
W.: Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył.

Z Ewangelii według św. Marka (Mk 15,24)
Ukrzyżowali Go i rozdzielili między siebie Jego szaty, rzucając o nie losy, co który miał zabrać.

U stóp krzyża, poniżej Ukrzyżowanego oraz cierpiących złoczyńców, stoją żołnierze, którzy rywalizują o szaty Jezusa. Tak wygląda banalność zła.
Spojrzenie żołnierzy jest odległe od tego cierpienia i dalekie od toczącej się historii, która ich otacza. Wydaje się, że to, co się dzieje, ich nie dotyczy. Oni, podczas gdy Syn Boży kona na krzyżu, nadal niewzruszenie wiodą życie, w którym namiętności są ponad wszystkim. I to jest wielkim paradoksem wolności, jaką Bóg obdarzył własne dzieci. Wobec śmierci Jezusa każdy człowiek może wybrać: wpatrywać się w Jezusa albo „rzucać losy”.

Olbrzymi dystans dzieli Ukrzyżowanego od Jego oprawców. Marny interesik na szatach nie pozwala im pojąć znaczenia tego ciała bezbronnego i poniżonego, wyszydzonego i umęczonego, w którym dopełnia się boska wola zbawienia całej ludzkości.

To ciało, które Ojciec „przygotował” dla Syna (por. Ps 40,7; Hbr 10,5), teraz wyraża miłość Syna do Ojca i całkowity dar Jezusa wobec ludzi. To ciało odarte ze wszystkiego poza miłością zawiera w sobie niezmierny ból ludzkości i opowiada o wszystkich jej ranach. Zwłaszcza o tych najbardziej bolesnych: zranieniach dzieci zbezczeszczonych w swojej intymności.

To ciało nieme i krwawiące, ubiczowane i upokorzone wskazuje drogę sprawiedliwości. Sprawiedliwości Bożej, która przekształca najstraszliwsze cierpienie w światło zmartwychwstania.

Panie Jezu,
chciałbym pokazać Ci całą cierpiącą ludzkość.
Ciała mężczyzn i kobiet, dzieci i starców, chorych i kalekich pozbawione godności.
Jakże wiele przemocy w ciągu dziejów tej ludzkości dotknęło to, co człowiek ma najbardziej swojego, czegoś świętego i błogosławionego, bo pochodzącego od Boga.
Prosimy Cię, Panie, za tych, którzy zostali zbezczeszczeni w swoim wnętrzu.
Za tych, którzy nie pojmują tajemnicy własnego ciała, co go nie akceptują albo deformują jego piękno,
za tych, co nie szanują ułomności i sakralności ciała, które starzeje się i umiera.
I które pewnego dnia zmartwychwstanie!

Wszyscy:
Pater noster…

Matko ponad wszystko świętsza Sancta Muater, istud agas,
Rany Pana aż do wnętrza Crucifixi fige plagas
W serce me głęboko wpój. cordi meo valide.

 

Stacja jedenasta
Jezus przybity do krzyża

Schola: Kłaniamy Ci się Panie Jezu i błogosławimy Tobie.
W.: Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył.

Z Ewangelii według św. Łukasza (Łk 23,39-43)
Jeden ze złoczyńców, których [tam] powieszono, urągał Mu: «Czy Ty nie jesteś Mesjaszem? Wybaw więc siebie i nas». Lecz drugi, karcąc go, rzekł: «Ty nawet Boga się nie boisz, chociaż tę samą karę ponosisz? My przecież - sprawiedliwie, odbieramy bowiem słuszną karę za nasze uczynki, ale On nic złego nie uczynił». I dodał: «Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa». Jezus mu odpowiedział: «Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju».

Jezus wisi na krzyżu, „wspaniałym drzewie ozdobnym”, „co było ołtarzem ofiary” . I z wysokości tego tronu, punktu przyciągania całego wszechświata (por. J 12,32), przebacza swoim oprawcom, „bo nie wiedzą co czynią” (Łk 23,34). Chrystusowy krzyż, „szalami wagi się stając” (Hymn liturgiczny „Sztandary Króla się wznoszą”), jaśnieje wszechmocą, która się ogołaca, mądrością, która zniża się aż do szaleństwa, miłością, która składa siebie w ofierze.

Po prawej i lewej stronie Jezusa jest dwóch złoczyńców, prawdopodobnie zabójców. Ci dwaj złoczyńcy przemawiają do serca każdego człowieka, bo reprezentują dwa różne podejścia do bycia ukrzyżowanym: pierwszy przeklina Boga, drugi rozpoznaje Boga na tym krzyżu. Pierwszy ze złoczyńców proponuje rozwiązanie najwygodniejsze dla wszystkich. Sugeruje ludzkie wybawienie i ma wzrok skierowany ku ziemi. Zbawienie znaczy dla niego ucieczkę z krzyża i usunięcie cierpienia. To logika kultury odrzucania. Żąda od Boga usunięcia tego wszystkiego, co jest zbędne i niegodne zakosztowania.
Natomiast drugi ze złoczyńców nie targuje się o załatwienie sprawy. Postuluje boskie wybawienie i jego spojrzenie jest całkowicie skierowane ku niebu. Zbawienie oznacza dla niego przyjęcie woli Bożej, nawet na gorszych warunkach. To triumf kultury miłości i przebaczenia.
To szaleństwo krzyża, wobec którego wszelka ludzka mądrość musi ustąpić i zamilknąć.

Daj mi, o Ukrzyżowany z miłości,
to Twoje przebaczenie, które zapomina, i to Twoje miłosierdzie, które stwarza na nowo.
Pozwól mi doświadczyć przy każdej spowiedzi
łaski, która stworzyła mnie na Twój obraz i podobieństwo
i która mnie ponownie stwarza za każdym razem, gdy składam moje życie,
wraz z całą jego nędzą, w litościwe ręce Ojca.
Niech Twoje przebaczenie zabrzmi dla mnie niczym pewność miłości, która mnie zbawia,
tworzy mnie nowego i pozwala mi być z Tobą na zawsze.
Wtedy będę prawdziwie ułaskawionym złoczyńcą
i każde Twoje przebaczenie będzie niczym kęs Raju, już od teraz.

Wszyscy:
Pater noster…

Widzi Syna wśród konania Tui Nati vulnerati,
jak samotny głowę skłania tam dignati pro me pati,
gdy oddawał ducha już. pœnas mecum divide.

 

Stacja dwunasta
Jezus umiera na Krzyżu

Schola: Kłaniamy Ci się Panie Jezu i błogosławimy Tobie.
W.: Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył.

Z Ewangelii według św. Marka (Mk 15,33-39)
A gdy nadeszła godzina szósta, mrok ogarnął całą ziemię aż do godziny dziewiątej. O godzinie dziewiątej Jezus zawołał donośnym głosem: «Eloi, Eloi, lema sabachthani», to znaczy: Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił? Niektórzy ze stojących obok, słysząc to, mówili: «Patrz, woła Eliasza». Ktoś pobiegł i napełniwszy gąbkę octem, włożył na trzcinę i dawał Mu pić, mówiąc: «Poczekajcie, zobaczymy, czy przyjdzie Eliasz, żeby Go zdjąć [z krzyża]». Lecz Jezus zawołał donośnym głosem i oddał ducha.

A zasłona przybytku rozdarła się na dwoje, z góry na dół. Setnik zaś, który stał naprzeciw, widząc, że w ten sposób oddał ducha, rzekł: «Prawdziwie, ten człowiek był Synem Bożym».

Ciemność w południe: dzieje się coś całkowicie niesłychanego i nieprzewidzianego na ziemi, ale to dotyczy nie tylko ziemi. Człowiek zabija Boga! Syn Boży został ukrzyżowany niczym jakiś przestępca.

Jezus zwraca się do Ojca, wykrzykując pierwsze słowa Psalmu 22. To okrzyk cierpienia i przygnębienia, ale także wołanie będące wyrazem całkowitej „ufności w Boże zwycięstwo” (Benedykt XVI, Katechezy, 14 września 2011).

Wołanie Jezusa jest okrzykiem każdego ukrzyżowanego w dziejach, opuszczonego i upokorzonego, męczennika i proroka, kogoś zniesławionego i niesłusznie skazanego, kogoś, kto jest na zesłaniu czy w więzieniu. To wyrywający się krzyk ludzkiej rozpaczy, jednak zwycięski wiarą, która przemienia śmierć w życie wieczne. „Będę głosił imię Twoje swym braciom i chwalić Cię będę pośród zgromadzenia” (Ps 22,23).

Jezus umiera na krzyżu. Czy jest to śmierć Boga? Nie, to najwyższy rytuał świadectwa wiary. Wiek XX został określony mianem stulecia męczenników. Przykłady Maksymiliana Kolbego i Edyty Stein rzucają niezwykłe światło. Ale i dzisiaj ciało Chrystusa jest krzyżowane w wielu regionach ziemi. Męczennicy XXI wieku są prawdziwymi apostołami współczesnego świata.

W wielkiej ciemności zapala się wiara: „Prawdziwie, Ten był Synem Bożym”, ponieważ ktoś, kto w ten sposób umiera, przemieniając w nadzieję życia rozpacz śmierci, nie może być tak po prostu człowiekiem.

Ukrzyżowany jest całkowitą ofiarą.
Nie zatrzymał dla siebie nic, ani skrawka ubrania, ani kropli krwi, ani Matki.
Oddał wszystko: Consummatum est [„Wykonało się”].
Kiedy nie ma się już nic do oddania, bo wszystko się oddało,
wówczas można być zdolnym do prawdziwych darów.
Ogołocony, nagi, pokryty ranami, zgnębiony przez osamotnienie i zniewagi:
nie ma w Nim nic ludzkiego.
Oddać wszystko: oto miłość.
Gdzie kończy się to, co moje, tam zaczyna się raj.
(ks. Primo Mazzolari)

Wszyscy:
Pater noster…

Cierpiącego tak niezmiernie Vidit suum dulcem Natum
Twego Syna ból i ciernie morientem, desolatum,
niechaj duch podziela mój cum emisit spiritum.

 

Stacja trzynasta
Jezus zdjęty z krzyża

Schola: Kłaniamy Ci się Panie Jezu i błogosławimy Tobie.
W.: Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył.

Z Ewangelii według św. Marka (Mk 15,42-43.46a)
Pod wieczór już, ponieważ było Przygotowanie, czyli dzień przed szabatem, przyszedł Józef z Arymatei, poważny członek Rady, który również wyczekiwał królestwa Bożego. Śmiało udał się do Piłata i poprosił o ciało Jezusa. Ten kupił płótno, zdjął Jezusa [z krzyża].

Józef z Arymatei przyjmuje Jezusa, zanim jeszcze ujrzał Jego chwałę. Przyjmuje Go jako pokonanego. Jako złoczyńcę. Jako odrzuconego. Prosi o ciało u Piłata, nie chcąc dopuścić, by zostało wrzucone do zbiorowej mogiły. Józef naraża swoją własną reputację i być może, podobnie jak [biblijny] Tobiasz, nawet własne życie (por. Tb 1,15-20). Jednak odwaga Józefa to nie jest śmiałość wojennych bohaterów. Odwaga Józefa jest mocą wiary. Wiary, która staje się gościnną otwartością, darmowością i miłością. Jednym słowem: miłością miłosierną.

Milczenie, prostota i skromność, z jaką Józef zbliża się do ciała Jezusa, kontrastuje z ostentacją, banalnością i przepychem pogrzebów urządzanych możnym tego świata. Świadectwo Józefa przywodzi natomiast na myśl tych wszystkich chrześcijan, którzy także dzisiaj dla pogrzebu narażają życie.
Kto mógł przyjąć martwe ciało Jezusa, jeśli nie Ta, która dała Mu życie? Możemy sobie wyobrazić uczucia, jakich doznaje Maryja, przyjmując Go w swe ramiona; Ona, która uwierzyła słowom anioła i zachowywała wszystko w swoim sercu.

Maryja, przytulając swego martwego Syna, powtarza jeszcze raz swoje „fiat”. To dramat i próba wiary. Żadne stworzenie nie cierpiało tak, jak Maryja, Matka, która poczęła nas wszystkich ku wierze u stóp krzyża.

Powtarzał modlitwę świata:
„Ojcze, Abba, jeśli to możliwe…”.
Jedynie oliwna gałązka
kołysała się nad Jego głową
na bezgłośnym wietrze…
Ale Ty nawet jednego ciernia
nie odjąłeś z korony.
Przebita nawet myśl
nie może, nie może tam w górze
myśl nie może nie krwawić!
I nawet jednej ręki
nie uwolniłeś Mu od drzewa:
aby otarł z oczu
krew
i mógł
widzieć
przynajmniej Matkę tam,
samą…
Że aż możni
i mistrzowie okrucieństwa
i ludzie, widząc Go
zakrywali twarze
a On kołysał się wewnątrz
chmury:
wewnątrz chmury boskiego oddania się.
A potem, dopiero potem.
Ty i my przywróciliśmy Mu życie.

(Ojciec Turoldo)

Wszyscy:
Pater noster…

Daj pobożnie z Twymi łzami Fac me tecum pie flere,
Mieć Twój ból z Ukrzyżowanym, Crucifíxo condolére,
Póki tym nie przejmiesz mnie. donec ego víxero.

 

Stacja czternasta
Jezus złożony do grobu

Schola: Kłaniamy Ci się Panie Jezu i błogosławimy Tobie.
W.: Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył.

Z Ewangelii według św. Mateusza (Mt 27,59-60
Józef zabrał ciało [Jezusa], owinął je w czyste płótno i złożył w swoim nowym grobie, który kazał wykuć w skale. Przed wejściem do grobu zatoczył duży kamień i odszedł.

Podczas gdy Józef zamyka grób Jezusa, On sam zstępuje do piekieł i otwiera na oścież jego bramy.

To, co Kościół Zachodni nazywa „zstąpieniem do piekieł”, Kościół Wschodni obchodzi już jako Anastasis, to znaczy „Zmartwychwstanie”. W ten sposób siostrzane Kościoły oznajmiają człowiekowi pełną Prawdę tej jednej i tej samej Tajemnicy: „Oto otwieram wasze groby i wydobywam was z grobów, ludu mój. Udzielę wam mego ducha po to, byście ożyli” (Ez 37,12.14)

Twój Kościół, Panie, każdego ranka śpiewa: „Dzięki serdecznej litości naszego Boga, z jaką nas nawiedzi z wysoka Wschodzące Słońce, by oświecić tych, co w mroku i cieniu śmierci mieszkają” (Łk 1,78-79).

Człowiek oślepiony światłami o kolorach ciemności, popychany przez siły zła, zatoczył wielki kamień i zamknął Cię w grobie. Ale my wiemy, że Ty, Boże pokorny, w milczeniu, w jakim złożyła Ciebie nasza wolność, jesteś jak najbardziej zajęty dziełem tworzenia nowej łaski w człowieku, którego kochasz. Wejdź zatem do naszych grobów: rozpal iskrę Twojej miłości w sercu każdego człowieka, w łonie każdej rodziny, na drodze każdego narodu.

Jezu Chryste!
Idziemy wszyscy w kierunku naszej śmierci
i naszego grobu.
Pozwól nam w duchu zatrzymać się
przy Grobie Twoim.
Niech przeniknie nasze serca moc Życia,
które w nim się objawiło.
Niech to Życie stanie się
światłem naszego pielgrzymowania na ziemi.
Amen.

(św. Jan Paweł II)

Wszyscy:
Pater noster…

Gdy ulegnie śmierci ciało Quando corpus morietur,
Obleczona wieczną chwałą fac ut animæ donetur
Dusza niech osiągnie raj. Amen. paradisi gloria. Amen.

Modlitwa Ojca świętego na zakończenie Drogi Krzyżowej

Krzyżu Chrystusa, symbolu Bożej miłości i ludzkiej niesprawiedliwości, ikono największej ofiary z powodu miłości i skrajnego egoizmu wynikającego z głupoty, narzędzie śmierci i drogo zmartwychwstania, znaku posłuszeństwa i znamię zdrady, miejsce kaźni prześladowań i sztandarze zwycięstwa.

Krzyżu Chrystusa, także dzisiaj widzimy, jak wznoszą cię w naszych siostrach i braciach zabitych, żywcem spalonych, zarżniętych czy ściętych barbarzyńskim mieczem i tchórzliwym milczeniem.

Krzyżu Chrystusa, także dzisiaj cię widzimy w obliczach dzieci, kobiet i osób wyczerpanych i zalęknionych, które uciekają przed wojną i przemocą, spotykając często tylko śmierć i tylu Piłatów umywających ręce.

Krzyżu Chrystusa, także dzisiaj widzimy cię w uczonych w literze prawa, ale nie w duchu, specjalistach od śmierci, ale nie od życia, którzy zamiast uczyć miłosierdzia i życia, grożą karą i śmiercią, i skazują sprawiedliwego.

Krzyżu Chrystusa, także dzisiaj widzimy cię w sługach niewiernych, którzy zamiast wyzbywać się swych próżnych ambicji, ogołacają nawet niewinnych z ich godności.

Krzyżu Chrystusa, widzimy cię także dzisiaj w skamieniałych sercach tych, którzy wygodnie osądzają innych, w sercach gotowych, by skazać nawet na ukamienowanie, nigdy nie zauważając własnych grzechów i win.

Krzyżu Chrystusa, widzimy cię także dzisiaj w fundamentalizmie i terroryzmie wyznawców pewnych religii, którzy profanują imię Boga i używają go, by usprawiedliwić swą niesłychaną przemoc.

Krzyżu Chrystusa, widzimy cię także dzisiaj w tych, którzy chcą cię usunąć z miejsc publicznych i wyrugować cię z życia publicznego w imię jakiegoś laickiego pogaństwa czy nawet w imię równości, której Ty sam nas uczyłeś.

Krzyżu Chrystusa, widzimy cię także dzisiaj w możnych i w handlarzach broni, którzy podsycają ogień wojen niewinną krwią braci.

Krzyżu Chrystusa, widzimy cię także dzisiaj w zdrajcach, którzy za trzydzieści srebrników wydadzą każdego na śmierć.

Krzyżu Chrystusa, widzimy cię także dzisiaj w złoczyńcach i skorumpowanych, którzy zamiast chronić dobro wspólne i etykę, sprzedają się na nędznym targu niemoralności.

Krzyżu Chrystusa, widzimy cię także dzisiaj w głupcach, którzy budują magazyny, by gromadzić skarby nietrwałe, dając Łazarzowi konać z głodu u swych drzwi.

Krzyżu Chrystusa, widzimy cię także dzisiaj w dewastatorach naszego „wspólnego domu”, którzy egoizmem rujnują przyszłość następnych pokoleń.

Krzyżu Chrystusa, widzimy cię także dzisiaj w ludziach starszych opuszczonych przez swoich krewnych, w niepełnosprawnych i w niedożywionych dzieciach, odepchniętych przez nasze egoistyczne i zakłamane społeczeństwa.

Krzyżu Chrystusa, widzimy cię także dzisiaj w naszych morzach, Śródziemnym i Egejskim, które stały się nienasyconymi cmentarzyskami, obrazem naszego niewrażliwego i odurzonego sumienia.

Krzyżu Chrystusa, obrazie miłości bez końca i drogo Zmartwychwstania, widzimy cię także dzisiaj w ludziach dobrych i sprawiedliwych, którzy czynią dobro nie szukając poklasku i podziwu innych.

Krzyżu Chrystusa, widzimy cię także dzisiaj w sługach wiernych i pokornych, którzy rozświetlają ciemności naszego życia jak świece, co się spalają bezinteresownie, by oświetlić życie tych, którzy są ostatnimi.

Krzyżu Chrystusa, widzimy cię także dzisiaj w obliczach zakonnic i osób konsekrowanych – Miłosiernych Samarytan, którzy pozostawiają wszystko, by w ewangelicznym milczeniu opatrywać rany biedy i niesprawiedliwości.

Krzyżu Chrystusa, widzimy cię także dzisiaj w miłosiernych, którzy w miłosierdziu znajdują najdoskonalszy wyraz sprawiedliwości i wiary.

Krzyżu Chrystusa, widzimy cię także dzisiaj w ludziach prostych, którzy radośnie przeżywają swoją wiarę w codzienności i w synowskim posłuszeństwie przykazaniom.

Krzyżu Chrystusa, widzimy cię także dzisiaj w skruszonych, którzy z głębokości nędzy swych grzechów potrafią zawołać: Panie, wspomnij na mnie w swym Królestwie!

Krzyżu Chrystusa, widzimy cię także dzisiaj w błogosławionych i świętych, którzy potrafią przechodzić przez noc wiary, nie tracąc ufności w Tobie i nie domagając się, by zrozumieć Twoje tajemnicze milczenie.

Krzyżu Chrystusa, widzimy cię także dzisiaj w rodzinach, które żyją w wierności i płodności swoje małżeńskie powołanie.

Krzyżu Chrystusa, widzimy cię także dzisiaj w wolontariuszach, którzy wielkodusznie służą potrzebującym i poszkodowanym.

Krzyżu Chrystusa, widzimy cię także dzisiaj w prześladowanych za swoją wiarę, którzy w cierpieniu nadal dają autentyczne świadectwo Jezusowi i Ewangelii.

Krzyżu Chrystusa, widzimy cię także dzisiaj w marzycielach, którzy żyją z sercem dziecięcym i każdego dnia trudzą się, by świat uczynić miejscem lepszym, bardziej ludzkim i sprawiedliwszym.

W tobie Krzyżu Święty widzimy Boga, który kocha aż do końca, i widzimy nienawiść, która panoszy się i oślepia serca i umysły tych, co ciemności przedkładają nad światło.

Krzyżu Chrystusa, Arko Noego, któraś ocaliła ludzkość od potopu grzechu, zbaw nas od zła i od złego! Tronie Dawida i pieczęci Bożego i wiecznego Przymierza, przebudź nas z ułudy próżności! Krzyku miłości, wzbudź w nas pragnienie Boga, dobra i światła.

Krzyżu Chrystusa, naucz nas, że wschód słońca jest silniejszy niż ciemność nocy. Krzyżu Chrystusa, naucz nas, że pozorne zwycięstwo zła znika w obliczu pustego grobu, wobec pewności Zmartwychwstania i miłości Boga, której nic nie jest w stanie zwyciężyć ani przyćmić czy osłabić. Amen.