Trzeba zawsze być przy Chrystusie, kroczyć z Nimi i za Nim, wtedy nasza misja będzie skuteczna - powiedział Benedykt XVI do seminarzystów 24 września we Fryburgu Bryzgowijskim. A nawiązując do istniejącego w krajach niemieckojęzycznych kontestatorskiego ruchu „My jesteśmy Kościołem”, papież przyznał, że tak rzeczywiście jest, ale dodał, że większość nie może występować przeciw apostołom i świętym. Tekst wygłaszanego spontanicznie przemówienia Ojca Świętego Biuro Prasowe Stolicy Apostolskiej opublikowało 26 września.
Drodzy seminarzyści, drodzy bracia i siostry!
Wielką przyjemność sprawia mi możność spotkania się tutaj z młodymi ludźmi, którzy idą, aby służyć Panu, którzy słuchają Jego wezwania i chcą za Nim iść. Szczególnie gorąco chciałbym podziękować za piękny list, jaki napisali do mnie rektor tego seminarium i klerycy. Ale prawdziwie poruszyło moje serce to, jak rozważaliście mój list i jak skupiliście na nim swoje pytania i odpowiedzi, z jaką szczerością przyjęliście to, co próbowałem wam zaproponować i że na tej podstawie rozwijacie swoje życie.
Niewątpliwie najlepiej byłoby, gdybyśmy mogli prowadzić wspólnie dialog, ale program podróży, który mnie obowiązuje i któremu muszę się podporządkować, niestety nie pozwala na tego rodzaju gesty. Mogę więc tylko próbować zaakcentować raz jeszcze niektóre myśli w świetle tego, co wy napisaliście i co ja napisałem.
W kontekście pytania: „Czego częścią jest seminarium, co oznacza ten okres?” w istocie zawsze najbardziej uderza mnie sposób, w jaki św. Marek opisuje w trzecim rozdziale swej Ewangelii powstanie wspólnoty Apostołów: „[Pan] ustanowił Dwunastu”. On tworzy coś, On czyni coś – chodzi o akt twórczy. Ustanawia ich „aby Mu towarzyszyli, by mógł wysyłać ich na głoszenie nauki” (por. Mk 3, 14): jest to podwójna wola, która pod pewnymi względami wydaje się sprzeczna. „Aby Mu towarzyszyli”: powinni być przy Nim, aby Go poznać, aby Go słuchać, aby dać się przez Niego ukształtować, winni iść z Nim, być z Nim w drodze, wokół Niego i za Nim. Zarazem jednak mają być wysłannikami, którzy wychodzą, którzy niosą dalej to, czego się nauczyli, niosą to innym ludziom w drodze – aż na peryferie, na rozległe obszary, nawet do tych, którzy są bardzo daleko od Niego. A jednak te paradoksalne aspekty idą razem: jeśli są oni naprawdę z Nim, wówczas są zawsze również w drodze do innych, wówczas szukają zgubionej owcy, wówczas wychodzą, muszą przekazywać to, co znaleźli, wówczas muszą działać tak, aby Go poznawano, muszą stawać się wysłannikami. I odwrotnie: jeśli chcą być prawdziwymi wysłannikami, muszą być zawsze z Nim. Święty Bonawentura powiedział kiedyś, że Aniołowie, dokądkolwiek się udają, niezależnie od tego, jak by to było daleko, poruszają się zawsze wewnątrz Boga. I tak jest również tutaj: jako kapłani musimy wychodzić na wiele dróg, na których znajdują się ludzie, aby zapraszać ich na Jego ucztę weselną. Ale możemy to czynić tylko wtedy, gdy pozostajemy zawsze przy Nim. I nauczyć się tego wspólnego wychodzenia na zewnątrz, tego bycia wysłanymi i bycia z Nim, pozostawania przy Nim. Jest to – jak sądzę – właśnie to, czego powinniśmy się nauczyć w seminarium - właściwego sposobu pozostawania z Nim, dochodzenia do głębokiego zakorzenienia w Nim – bycia coraz bardziej z Nim, coraz lepszego poznawania Go, bycia coraz bardziej nieoddzielnymi od Niego, a przy tym wychodzenia coraz bardziej na zewnątrz, niesienia orędzia, przekazywania go, niezatrzymywania go dla siebie, ale niesienia Słowa tym, którzy są daleko, a którzy jednak, jako Boże stworzenia, kochane przez Chrystusa, noszą w swych sercach Jego pragnienie.
Seminarium jest zatem czasem ćwiczenia się, z pewnością także czasem rozeznawania i nauki. Czy On mnie do tego chce? Powołanie musi być sprawdzone, a następnie jego częścią jest życie wspólnotowe i oczywiście dialog z ojcami duchownymi, których macie, aby nauczyć się rozeznawać, co jest Jego wolą. Później nauczyć się zaufania: jeśli On chce tego naprawdę, wówczas mogę Mu zaufać. W świecie dzisiejszym, który zmienia się nieprawdopodobnie i w którym wszystko nieustannie się zmienia, w którym rozpadają się więzi ludzkie, gdyż pojawiają się nowe spotkania, coraz trudniej jest uwierzyć, że wytrwam przez całe życie. Już nam, w naszych czasach nie było tak łatwo wyobrazić sobie, ile dziesięcioleci Bóg dla mnie zaplanował, na ile zmieni się świat. Czy wytrwam z Nim tak, jak Jemu obiecałem?... To właśnie jest kwestia, która wymaga sprawdzenia powołania, później jednak – im bardziej poznaję, że On mnie naprawdę chce, - wymaga zaufania - jeśli On mnie chce, wówczas mnie wesprze, będzie w godzinie pokusy, w godzinie potrzeby i pośle do mnie ludzi, pokaże mi drogę, podtrzyma mnie. A wierność jest możliwa, gdyż On zawsze jest obecny i ponieważ On istnieje wczoraj, dziś i jutro, ponieważ należy on nie tylko do tego czasu, ale jest przyszłością i może nas wesprzeć w każdej chwili.
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.
Dla chrześcijan nadzieja ma imię i oblicze. Dla nas nadzieja to Jezus Chrystus.
Ojciec święty w przesłaniu do uczestników spotkania pt. „Dobro wspólne: teoria i praktyka”.