Majestat w pokorze

O cierpieniu papieża i przejściu ze śmierci do życia z ks. Konradem Krajewskim, ceremoniarzem papieskim, rozmawia ks. Tomasz Jaklewicz

Wielu ludzi mówiło, że nie oszczędzano papieża

– Nie, to papież się nie oszczędzał. Jego wszyscy chcieli oszczędzać, łącznie z nami. Myślę, że jak ktoś jest piękny, to jest cały dla innych. On się cały daje, nie reglamentuje siebie. Być przy Janie Pawle II, to być w środku Ewangelii. Dokładnie tak jak Jezus Chrystus, Jan Paweł II do ostatnich chwil oddawał się Bogu i nam. Do końca…

Lourdes to była jego ostatnia pielgrzymka, cierpiący z cierpiącymi. Trudno było już nawet na niego patrzeć. Może raczej : Żal chwytał za serce, gdy się na niego patrzało

– Myślę, że to nas bardzo zmieniło. Kiedy mi przychodzi ochota trochę się oszczędzać, to myślę o Janie Pawle II. Kiedy myślę, żeby zrezygnować, poddać się, nie pójść na jakieś spotkanie... myślę o Janie Pawle II. On wiedział, że to, co ma do przekazania jest ważniejsze niż on sam.

Chyba każdy z nas ma jakąś swoją opowieść o ostatnich chwilach Jana Pawła. Jaka jest Księdza opowieść?  

– W czwartek, tuż przed śmiercią Jana Pawła II, arcybiskup Stanisław zadzwonił do nas, żebyśmy przyszli pożegnać się z Ojcem Świętym.

Tak otwarcie to powiedział?

– Tak. I z abp. Marinim prosto z biura poszliśmy do sypialni. Ojciec Święty leżał, spojrzał na nas od razu, jak weszliśmy i pobłogosławił. Abp Marini podszedł, Ojciec Święty podał mu rękę i... zamarło wszystko. Abp Marini płakał jak dziecko. To była chyba najpiękniejsza liturgia, w jakiej uczestniczyłem. Papież i jego ceremoniarz w znaku błogosławieństwa, w znaku pokoju. Ani jedno słowo nie padło. Patrzyli na siebie. W liturgii wyrażamy się przez znaki. One niosą głębię. Bez słów czujemy, co znaczą. Ci dwaj ludzie absolutnie sobie ufali. Abp Marini zawsze podchodził do Papieża jak do ojca. To było widać we wszystkich gestach, w spojrzeniach. Traktował go z wielkim szacunkiem, a jednocześnie z jakąś opiekuńczością. Uczyłem się tego od abp. Mariniego. Były takie momenty, kiedy ceremoniarze wycofywali się z przestrzeni liturgicznej, zostawał sam Ojciec Święty. Np. kiedy miał ucałować krzyż, abp Marini i ja zatrzymywaliśmy się daleko. Ojciec Święty adorował krzyż w taki sposób i tak długo, jak uważał. I potem dawał nam znak, żeby kontynuować liturgię. I tak było w tej ostatniej chwili. To było najpiękniejsze przekazanie znaku pokoju. Na ogół przełożonych nie widzi się płaczących... To były łzy podziękowania, łzy oczyszczające każdego z nas. Później, w piątek wieczorem, zostałem poproszony do Ojca Świętego około godz. 22, może 23. Kiedy wszedłem do pokoju Ojca Świętego, leżał w półmroku, wszyscy wyszli, a ja odmawiałem Różaniec.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Reklama