Co robił sowiecki przywódca Leonid Breżniew 13 maja 1981 r., gdy na placu św. Piotra rozgrywał się dramat, który miał zmienić historię nie tylko papiestwa czy Polski, ale całego świata?
Upływ czasu nie przynosi nowych wyjaśnień w sprawie spisku, którego ofiarą miał być Jan Paweł II. W kwestii zamachu nadal nie ma nic pewnego (pomimo że mija już 18 lat) poza tym, że strzelał turecki zamachowiec Ali Ağca. Najpierw twierdził, że był sam, a później, w trakcie wyjaśnień składanych przed włoskimi sędziami, ujawnił tożsamość kilkunastu osób – przede wszystkim Turków i Bułgarów – które na różnych etapach pomagały mu w realizacji zbrodniczego planu. Kolejne procesy nie zdołały jednak wyjaśnić wszystkich wątpliwości i okoliczności spisku na życie papieża. Mam nawet wrażenie, że od czasu, kiedy przed trzema laty IPN opublikował wyniki swego śledztwa, jednoznacznie wskazujące na udział bułgarskich komunistycznych służb specjalnych w przygotowaniu zamachu, akcja dezinformacyjna nasiliła się. Zachodnie stacje telewizyjne nakręciły kilka filmów, w których stawiana jest absurdalna teza, że zamach był przygotowany przez amerykańską służbę wywiadowczą CIA. Każdy więc nowy ślad, nawet niebędący tzw. twardym dowodem w sprawie zamachu, warto zauważyć i wpisać w szerszy kontekst tamtych wydarzeń.
Niepokój na Kremlu
Od początku pontyfikatu papieża Polaka sowieckie organy podejmowały szereg działań mających na celu jego dyskredytację oraz zwalczanie. Mam na myśli m.in. zarówno postanowienie sekretariatu KC KPZS z 13 listopada 1979 r., jak i dyrektywy skierowane później do różnych organów sowieckiego państwa. W dyrektywie przeznaczonej dla KGB znalazło się polecenie, że należy „wykorzystać wszystkie dostępne możliwości, by zapobiec nowemu kierunkowi w polityce zapoczątkowanej przez polskiego papieża, a w razie konieczności sięgnąć po środki wykraczające poza dezinformację i dyskredytację”. Znane są interpretacje, że ten zapis może być rozumiany jako zgoda Kremla na przygotowanie zamachu na życie papieża. Nie jestem tego pewien.
Tym bardziej że dokument, na który powołuje się amerykański badacz John O. Kohler, nigdy nie został opublikowany. Znamy go wyłącznie z drugiej ręki. Niemniej – w moim przekonaniu – oddaje on dominujące w sowieckim kierownictwie przekonanie, że najlepiej byłoby, gdyby ten pontyfikat szybko się zakończył. Wspomina o tym m.in. zbiegły na Zachód archiwista wywiadu KGB major Wasilij Mitrochin, zaznaczając, że nie zna jednak dokumentu świadczącego o bezpośrednim przygotowaniu zamachu na papieża.
Według Moskwy pontyfikat Jana Pawła II był niebezpieczny, gdyż kwestionował podstawy ładu jałtańskiego w Europie, ożywiał ducha wolności wśród zniewolonych narodów w Związku Sowieckim, przede wszystkim wśród Litwinów i Ukraińców, wreszcie kwestionował w imię wolności religii status marksistowskiego ateizmu, stanowiącego główne ideowe lepiszcze komunizmu. Dzwonki alarmowe rozległy się na Kremlu w moim przekonaniu nie latem 1980 r., kiedy w Polsce wybuchły strajki, ale po I pielgrzymce Jana Pawła II do Polski. Wówczas papież sformułował, jako jeden z ważnych celów swego pontyfikatu, religijne ożywienie Słowiańszczyzny i upomnienie się o religijne, ale także kulturowe dziedzictwo narodów Europy Środkowo-Wschodniej.
Jesienią 1979 r. sowieckie instytucje przygotowują plany ofensywy antypapieskiej na różnych szczeblach i obszarach, zarówno w kraju, jak i w przestrzeni międzynarodowej. Nie znam żadnego innego państwa na świecie, które w ten sposób zareagowałoby na pierwsze miesiące pontyfikatu Jana Pawła II i sformułowało doktrynę, według której stanowi on zagrożenie dla jego bezpieczeństwa. Inspiratorem większości tych ocen był Jurij Andropow, przewodniczący Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego (KGB) – potężnego konglomeratu tajnej policji politycznej, wywiadu, straży granicznej, biura ochrony rządu i jego łączności. Był postacią wybitnie inteligentną i z pewnością najlepiej poinformowanym człowiekiem w sowieckim imperium. Andropow trafnie oceniał, że największym zagrożeniem dla przyszłości Związku Sowieckiego nie będzie zewnętrzna presja, ale eskalacja problemów wewnętrznych, których pontyfikat Jana Pawła II był ważnym katalizatorem. Do tego dochodził niepokój o zmiany w Polsce, buntującej się coraz mocniej od czasu pobytu papieża w ojczyźnie.
Początek długiej drogi
W listopadzie 1979 r., a więc tuż po sformułowaniu przez Sekretariat KC KPZS oceny, którą można nazwać oficjalnym wydaniem wojny papieżowi, ucieka z wojskowego więzienia pod Ankarą Ali Ağca, terrorysta i radykał powiązany zarówno z prawicowymi Szarymi Wilkami, jak i komunistycznymi bojówkami (w tym środowisku ukrywa się przez kilka miesięcy). Ma wtedy przejść szkolenie w kontrolowanym przez komunistyczne służby wschodnie obozie w Latakii w Syrii. Wiosną 1980 r. udaje się do Teheranu, gdzie podczas spotkania z sowieckim konsulem, a faktycznie działającym pod przykryciem dyplomatycznym oficerem sowieckiego wywiadu majorem Władimirem Kuzyczkinem, dostaje polecenie udania się do Sofii. W lipcu 1980 r., przy pomocy kontrolowanej przez bułgarskie służby specjalne tureckiej mafii, przekracza granicę i dociera do Sofii. Pobyt organizuje mu tam współpracownik bułgarskiego wywiadu turecki biznesmen Ömer Mersan. Ağca, choć ścigany w całej Europie nakazem Interpolu, przez dwa miesiące mieszka w luksusowych hotelach. Tam spotyka się m.in. z tureckim biznesmenem Bekirem Çelenkiem, powiązanym z komunistycznymi służbami, od którego słyszy, że celem zamachu ma być Jan Paweł II. Kiedy później Włosi będą próbowali aresztować Çelenka, ucieknie do Bułgarii, skąd po pewnym czasie zostanie przekazany Turcji, gdzie nagle umrze. To on organizował kontakty i środki finansowe dla Ağcy. Te fakty zostały odkryte przez włoskich śledczych i potwierdzone oraz uzupełnione w śledztwie IPN. Nie znaleziono jednak bezpośrednich dowodów wskazujących na to, że cała machina została wprawiona w ruch na rozkaz Kremla.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.
Dla chrześcijan nadzieja ma imię i oblicze. Dla nas nadzieja to Jezus Chrystus.
Ojciec święty w przesłaniu do uczestników spotkania pt. „Dobro wspólne: teoria i praktyka”.