Podczas tegorocznej pielgrzymki do ojczyzny Jan Paweł II wyniesie na ołtarze
czterech polskich błogosławionych. Wśród nich abp. Zygmunta Szczęsnego
Felińskiego (1822-1895). Postać - za życia - z "pierwszych stron" gazet, po
śmierci obecny w podręcznikach szkolnych, symbol Kościoła polskiego w XIX
wieku.
Program papieski
Dyplomacja polska na emigracji wypracowała wraz z Piusem IX koncepcję ustawienia sprawy polskiej na forum międzynarodowym. Okazją stała się zmiana na tronie carskim (1855) i względna liberalizacja stosunków politycznych w Królestwie Polskim, owocująca rosnącym zapotrzebowaniem na autonomię i coraz pełniejszą samodzielność Polaków.
Od 1847 r. istniał konkordat zawarty między Państwem Kościelnym i Rosją, pozwalający dyplomacji Piusa IX żądać egzekucji jego litery. Uznanie dyplomacji watykańskiej za wyraziciela opinii polskiej ograniczało pole żądań do ustaleń kongresu wiedeńskiego (co rzecz jasna kłóciło się z wizją "czerwonych"), ale też dla sprawy polskiej stanowiło realną propozycję.
Poprzednicy abp. Felińskiego w Warszawie, czyli abp Piotr Fijałkowski oraz jego następca administrator ks. Antoni Białobrzeski, albo nie zdawali sobie sprawy z możliwości dla Polski tkwiących w pontyfikacie Piusa IX, albo nie posiadali narzędzi, by program papieski realizować w stolicy Kongresówki.
Powstanie styczniowe
Pomimo iż wybuch insurekcji niweczył program papieski, ani Watykan ani polski hierarcha nie obrazili się na rzeczywistość. Wręcz odwrotnie, wbrew naciskom i namowom dyplomacji rosyjskiej, papież nie potępił powstańców, dowodząc winy cara w doprowadzeniu Polaków do walki zbrojnej.
Arcybiskup zaś, który jeszcze niedawno słyszał ze strony "czerwonych" - w tym kapłanów - same słowa krytyki, teraz wręcz poszedł "za ciosem" wzywając Aleksandra II do nadania Polsce (w granicach Kongresówki) niepodległości: "Polska nie zadowoli się autonomią administracyjną, potrzebuje życia politycznego. Najjaśniejszy Panie, ujmij silną dłonią sprawę Polski, uczyń z Polski naród niepodległy, połączony z Rosją węzłem Twojej dostojnej dynastii. To jest jedyne rozwiązanie, które mogłoby wstrzymać rozlew krwi i położyć podwaliny pod ostateczny pokój".
Zrezygnował też z członkostwa w Radzie Stanu, na znak solidarności z represjonowanymi, m.in. proboszczami. Nadal uważał, że insurekcja była błędem politycznym, ale skoro już doszło do wybuchu, swym apelem do cara chciał zakończyć rozlew krwi i wesprzeć m. in. starania emigracji poszukującej zrozumienia dla sprawy polskiej w gabinetach ministrów Francji.