W sobotę przed 2. Niedzielą Wielkanocną Miłosierdzia Bożego o godz. 21.37 odszedł do Pana Ojciec święty Jan Paweł II.
W ten sposób stał się jedno z Chrystusem, dobrym pasterzem, który miłuje swoje owce. I wreszcie „trwajcie w mojej miłości”: papież który wychodził na spotkanie wszystkich, który miał zdolność przebaczania i otwarcia serca dla wszystkich, mówi nam także dziś tymi słowami Pana: „Trwając w miłości Chrystusa uczymy się w jego szkole, sztuki prawdziwej miłości.
Pójdź za mną! W lipcu 1958 roku otwiera się przed młodym kapłanem, Karolem Wojtyłą, nowy etap drogi podążania z Panem i za Panem. Karol udał się, jak zwykle, z grupą młodzieży na wspólny wakacyjny spływ kajakowy na Mazurach. Ale miał ze sobą list wzywający go kardynała Prymasa Wyszyńskiego. A mógł się domyślać celu tego spotkania, którym była nominacja na biskupa pomocniczego Krakowie. Pozostawienie pracy akademickiej, porzucenie dającej satysfakcję bliskości z młodzieżą, pozostawienie wielkiego zmagania intelektualnego, by poznać interpretującego wyjaśnić tajemnicę człowieka-stworzenia, by uobecnić we współczesnym świecie chrześcijańską interpretację naszego istnienia – wszystko to musiało mu się jawić jako stratą samego siebie, utratą tego właśnie, co stało się ludzką tożsamością tego młodego kapłana.
Pójdź za mną – Karol Wojtyła przyjął, słysząc w wołaniu Kościoła głos Chrystusa. Zdał sobie potem sprawę jakże prawdziwe jest słowo Pana: „Kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci, ten je zachowa” (Łk 17,33). Nasz papież – jak wszyscy wiemy – nigdy nie chciał zachować życia, zatrzymać go dla siebie; chciał dać siebie samego bez ograniczeń, aż do ostatniej chwili Chrystusowi, a w ten sposób także nam. Właśnie w ten sposób mógł doświadczyć jak wszystko co oddał w ręce Pana powróciło w nowy sposób: miłość słowa, poezji, literatury, była istotną częścią jego misji duszpasterskiej, a zyskała nową świeżość, aktualność, nową siłę przyciągania do głoszenia Ewangelii, także wtedy, gdy jest ono znakiem sprzeciwu.
Pójdź za mną! W październiku 1978 roku Kardynał Wojtyła słyszy na nowo głos Pana. Odnawia się dialog z Piotrem, który zabrzmiał w dzisiejszej Ewangelii: „Szymonie, synu Jana, czy miłujesz mnie? Paś owce moje!” Na pytanie Pana: Karolu, czy mnie miłujesz?, arcybiskup krakowski odpowiedział z głębi swego serca: „Panie ty wszystkie wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham”. Miłość Chrystusa była główną siłą naszego, umiłowanego Ojca Św. Kto go widział modlącego się, kto go słyszał głoszącego, to wie. I tak dzięki temu głębokiemu zakorzenieniu w Chrystusie mógł nieść ten ciężar, który przekracza normalne siły ludzkie: być pasterzem trzody Chrystusa i Jego Kościoła powszechnego. Nie czas tu, by mówić o szczegółach tego pontyfikatu, tak bogatego w treści.
Chciałbym jedynie odczytać dwa fragmenty z dzisiejszej liturgii, w których pojawiają się kluczowe elementy jego przesłania. W swoim pierwszym liście powiada św. Piotr – a za nim powtarza nam papież – „Przekonuję się, że Bóg naprawdę nie ma względu na osoby. Ale w każdym narodzie miły jest Mu ten, kto się Go boi i postępuje sprawiedliwie. Posłał swe słowo synom Izraela, zwiastując im pokój przez Jezusa Chrystusa. On to jest Panem wszystkich” (Dz 10, 34-36).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Ojciec Święty w liście z okazji 100-lecia erygowania archidiecezji katowickiej.
Przyboczna straż papieża uczestniczyła w tajnych operacjach, także podczas drugiej wojny światowej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.