Zamach

13 maja 1981 r. na Placu Świętego Piotra w Watykanie rozstrzygały się nie tylko losy Jana Pawła II. W miarę upływu czasu coraz wyraźniej widać, że z niezbadanych wyroków Opatrzności nastąpiło tam starcie sił Dobra z mocami Ciemności, które wpłynęło na dalsze losy świata.

Co tam robił zdradził w 1982 r., po roku odbywania kary dożywocia. Został na nią skazany 22 lipca 1981 r., po trzydniowym procesie. Może zastanawiać, dlaczego proces niedoszłego zabójcy Papieża był tak krótki, a wszystkie działania aparatu sprawiedliwości miały na celu uzasadnienie tezy, że Agca był fanatykiem, który całą operację przygotowywał w samotności.

W czasie pierwszego procesu Agca niewiele mówił. Brał na siebie całą odpowiedzialność. Prawdopodobnie liczył na pomoc, która – jak niegdyś w Istambule – miała otworzyć mu drogę do wolności. Mijały jednak miesiące i nic nie wskazywało na to, że ktokolwiek może przeniknąć przez mury rzymskiego więzienia Rebibia. Wówczas zdecydował się mówić. Opowiedział o swych włoskich kontaktach z kilkoma Bułgarami. Nie znał ich prawdziwych nazwisk, ale potrafił ich wskazać na zdjęciach i dokładnie opisał ich mieszkania oraz zwyczaje. Okazało się, że trzech z nich, którzy odegrali najważniejszą rolę w przygotowaniach do zamachu, to ludzie powiązani z bułgarskim wywiadem: Todor Ajwazow, pracownik ambasady, Jelio Wasiliew, attache wojskowy oraz Siergiej Antonow, przedstawiciel bułgarskich linii lotniczych. Antonow został aresztowany, pozostała dwójka zdołała uciec z Rzymu. Agca zeznał, że po zabiciu Papieża miał dostać się do samochodu, który czekał nieopodal kolumnady, przy Placu św. Piotra. Następnie miał być przerzucony tirem poza Włochy.

Prawdopodobnie byłby wówczas zlikwidowany, podobnie jak wszyscy, którzy brali udział w spisku na życie Jana Pawła II. Nie udało się jednak zatrzymać żadnego z członków mafii tureckiej. Bekir Celenk schronił się w Sofii. W maju 1985 r. rozpoczął się drugi proces związany z tzw. tropem bułgarskim. Tym razem prokurator oskarżał trzech Bułgarów i pięciu Turków. Nie zostali jednak skazani, gdyż 30 marca 1986 r. sąd uznał, że nie ma wystarczających dowodów na ich udział w tej zbrodni. Komentując ten proces, prokurator Antonio Marini powiedział: „Jest rzeczą niemożliwą, by Agca działał zupełnie sam. Jeśli więc nie był sam, ktoś musiał mu pomóc. O tym kimś, kto mu pomógł, Agca nie powiedział prawdy”. W czasie procesu Agca nieustannie kłamał, odwoływał swoje zeznania, kpił z sędziów i opinii publicznej. Ocenia się, że w czasie procesu przedstawił ponad 100 teorii na temat okoliczności, w jakich doszło do zamachu. Często wyrażał skruchę z powodu swego czynu, jak w trakcie osobistej rozmowy z Papieżem, do której doszło w więzieniu Rebibia 27 grudnia 1983 r. Później jednak znów atakował Kościół i Papieża. Ojciec Święty wybaczył Agcy jeszcze w czasie pobytu w szpitalu.

«« | « | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg