Będą to: 1080 rocznica śmierci św. Wacława, patrona Czech oraz 20-lecie
„aksamitnej rewolucji", obalenia komunizmu, odrodzenia wiary i Kościoła
katolickiego - przypomina w rozmowie z KAI bp Dominik Duka, ordynariusz
diecezji Hradec Králové
Ksiądz Biskup sam był zaangażowany w działalność Kościoła w podziemiu, był więziony. Jak tamten czas ukształtował Księdza Biskupa jako kapłana i człowieka?
- Odzyskanie wolności jest najważniejszym momentem mojego życia. Przypominam sobie jak po wyborze Havla na prezydenta kard. Franciszek Tomašek, symbol oporu Kościoła wobec komunizmu, wezwał do odśpiewania „Te Deum”. Tym bardziej tamten moment był dla mnie niezwykle ważny, gdyż lata moich studiów i początki kapłańskiej posługi przypadły na lata, kiedy większość Czechów pogodziła się z życiem w państwie komunistycznym. Nastąpił upadek religijności, praktyk religijnych, katechezy. Ja należałem do tego środowiska, które powtarzało sobie, że jeszcze rok i upadnie dyktatura. Niestety trwała ona jeszcze wiele lat. Wtedy mieliśmy odważnych księży, którzy dobrze przygotowali nas do kapłaństwa i życia zakonnego. Ja oficjalnie byłem księdzem diecezjalnym, nieoficjalnie zakonnikiem. Do listopada 1989 r. nie wierzyliśmy, że będziemy żyli pełnią wolności.
A w latach 70-tych?
- Były to lata budowania prowincji dominikańskiej, współpracy z prowincją polską i niemiecką. Mieliśmy dobre kontakty z Krakowem, Poznaniem i Wrocławiem oraz Lipskiem. Bardzo pomagali nam kard. Stefan Wyszyński i kard. Karol Wojtyła. Później Jan Paweł II wspomagał nie tylko dominikanów, ale cały Kościół w Czechosłowacji. Dzięki niemu mogliśmy w Polsce otrzymywać święcenia kapłańskie. Podobną pomoc otrzymywaliśmy od Kościoła w Niemczech.
Patrząc z dzisiejszej perspektywy, jakie były blaski i cienie formacji konspiracyjnej?
- Formacja kapłańska w czasach komunistycznych miała charakter wyjątkowy. Nie było wolności i nie można było normalnie się kształcić i rozwijać. Choć z drugiej strony życie Kościoła miało pewne pozytywne strony, przede wszystkim było w nim mniej administracji i biurokracji. Kierowała nami odwaga i wierność. Wtedy też granice były wyraźne: wiedzieliśmy gdzie jest zło, a gdzie dobro, gdzie wróg, a gdzie przyjaciel. Obecnie wiele ludzi w Kościele jest zdezorientowanych. Te granice się pozacierały, wielu ludzi pyta nas, co robić? Wtedy mieliśmy wspaniałe plany i mówiliśmy sobie, że w ich realizacji przeszkadzają nam komuniści. Teraz tak nie jest.