Zawsze odnosiliśmy się do świętej pamięci papieża Jana Pawła II z szacunkiem. Nawet w najtrudniejszych okresach między Kościołami nigdy nie przerywaliśmy całkowicie dialogu - mówi w rozmowie z Dziennikiem patriarcha Aleksy II, głowa rosyjskiej Cerkwi prawosławnej.
W skład komisji wchodzili przedstawiciele naszej Cerkwi, Kościoła rzymskokatolickiego, ukraińskich Cerkwi: prawosławnej i grekokatolickiej. Jednak szybko przerwano prace tej komisji, bo grekokatolicy jednostronnie się z niej wycofali. Ustępując żądaniom radykalnych nacjonalistów, zaczęli siłą przejmować kościoły. W efekcie zakrojonej na szeroką skalę kampanii nienawiści, brutalności, pobić i gróźb, kanonicznej Cerkwi prawosławnej odebrano praktycznie wszystko. Nie wiem, jakimi faktami historycznymi można usprawiedliwić podobne barbarzyństwo. Rozumiemy cierpienia grekokatolików, czasami prześladowanych przez bezbożne władze, przede wszystkim dlatego, że sami w tym czasie byliśmy prześladowani.
- Ale kiedy prześladowani chrześcijanie, zdobywszy wolność, sami stają się prześladowcami swoich współbraci, nie można tego usprawiedliwić z punktu widzenia wiary chrześcijańskiej. Tym bardziej, że Cerkiew prawosławna, która przyczyniła się do przetrwania wiary w czasach komunizmu, najmniej zasługuje na jakąkolwiek zemstę.
- To bardzo smutne, że dyskryminacja prawosławnych i niechęć do nich trwają w tym regionie już drugie dziesięciolecie. Dlatego nie przestaniemy poruszać tej kwestii, dopóki te haniebne zjawiska odejdą w przeszłość.
- Czy polski papież - biorąc pod uwagę jego reformatorskie nastawienie, a także poparcie dla działalności ewangelizacyjnej katolików w Rosji - był trudnym partnerem dla Cerkwi? Czy jego postawa to wystarczający powód, by nigdy nie doszło do spotkania patriarchy Wszechrusi i rzymskiego papieża?
- Nie sądzę, by sprowadzanie wszystkich trudności w relacjach prawosławno-katolickich tylko i wyłącznie do spraw personalnych czy narodowych było słuszne. Podobnie jak błędem jest traktowanie wszystkich reform wewnątrz Kościoła rzymskokatolickiego jako przeszkody w dialogu między kościołami. Przypomnę, że wszystkie narodowe Cerkwie prawosławne przyglądały się z uwagą II Soborowi Watykańskiemu, mając nadzieję na realną poprawę relacji między Kościołem wschodnim a zachodnim, i uznały wiele z decyzji soborowych za wyjście nam naprzeciw. Nikt nie podważa prawa Kościoła katolickiego do reagowania na wyzwania naszych czasów, odpowiadania na duchowe potrzeby swoich wiernych w taki sposób, jaki uznaje za słuszny.
Mówiąc o problemach utrudniających spotkanie Ojca Świętego z Patriarchą Moskwy i Wszechrusi, chcę przede wszystkim podkreślić misyjną działalność katolików w Rosji, która rozpoczęła się po okresie pierestrojki i stała się poważną próbą dla wzajemnego dialogu. Rosyjska Cerkiew prawosławna, która przeżyła ciężkie represje i wniosła w wianie całemu chrześcijańskiemu światu wielu męczenników i wyznawców, dopiero w latach 90. uzyskała prawo do swobodnego funkcjonowania. Oczekiwaliśmy zrozumienia i wsparcia ze strony zachodnich chrześcijan. Rzeczywiście duchowni z Zachodu zaczęli przyjeżdżać do Rosji, ale nie po to, by okazać nam pomoc, ale by prowadzić „nową ewangelizację” naszych ludzi, z których większość podlegała przecież rosyjskiej Cerkwi prawosławnej i dzisiaj wciąż do niej należy ze względu na chrzest i duchowe tradycje. Tak było zresztą także w ostatnich latach ZSRR, niezależnie od wszystkich represji, którym poddano Cerkiew. Niektórzy katoliccy duchowni zaczęli jednak traktować obszar byłego ZSRR jak „duchową pustynię”, jak niezaorane misjonarskie pole. To dlatego między nami było tyle sporów. A na Ukrainie doszło nawet do konfliktu siłowego, w którym prawosławnych chrześcijan zaczęli uciskać współbracia chrześcijanie. W warunkach konkurencji i współzawodnictwa nie mogło być mowy o spotkaniu głów Kościołów. Ale były i dobre przykłady współpracy oraz bratniej pomocy, o których nie możemy zapominać.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.