To nie my działamy, to Bóg działa w nas - powiedział Benedykt XVI w improwizowanym przemówieniu podczas spotkania z księżmi diakonami stałymi w katedrze we Fryzyndze. Był to ostatni punkt programu jego wizyty apostolskiej w Bawarii przed ceremonią pożegnalną na lotnisku w Monachium.
Zaapelował do duchownych o odwagę poruszania serca Boga w modlitwie i odpowiadania "tak" na wołanie Pana. To On będzie nas prowadził przez upał dnia i ciemność nocy, będzie o nas dbał, pomoże wypełnić wolę Ojca i być Jego sługami - przekonywał papież.
Przyznał, że jest coraz mniej księży, w związku z czym trudno jest im wypełnić wszystkie zadania duszpasterskie. Zastanawiał się, czy w tej sytuacji posługa ich nie wypala, nie daje radości, przerasta. Jako lekarstwo na takie bolączki Ojciec Święty wskazał uczeni się myślenia i odczuwania Pana, który nie chciał tylko trwać w obecności Ojca, ale przyszedł na świat, aby nam pomóc. Tak powinna też być droga kapłańska: wychodzenie do ludzi, aby mówić im, że Pan chce nam pomóc, chce nas uzdrowić.
Benedykt XVI wskazał, że Jezus był zawsze w pełni zjednoczony z Ojcem. Dopiero po modlitwie wychodził, by nauczać o królestwie niebios. Podobnie tylko ksiądz, który się modli będzie żył radośnie wiarą i przemieniał świat. Z bliskości z Chrystusem będzie wypływać zauważanie drugiego człowieka i spotykanie w nim Chrystusa. Nasz zapał i zaangażowanie muszą być zakotwiczone w relacji z Bogiem - przekonywał papież.
Wyznał, że i on sam musi wiele robić, ale nie może tego uczynić bez relacji z Bogiem. Dlatego modli się: Boże, to jest twój Kościół, Ty dasz mi siły, bym zrobił, to co musi być zrobione. To nie my działamy, ale Bóg działa w nas! - podkreślił Ojciec Święty. Wyjaśnił, że umiejętność powiązania modlitwy i posługi jest konieczna dlatego, że możemy dawać to, co sami od Boga najpierw otrzymujemy.
Nie możemy też sprawować Eucharystii tak jakbyśmy musieli. Mamy wchodzić w głębię słów wówczas wypowiadanych. Gdy spotkamy się z Eucharystią od wewnątrz, to nie będziemy jej tylko celebrować, ale będzie to działanie z Bogiem i dla Niego, a zrazem sami będziemy obdarowani tym, co przekazujemy - wyjaśnił Benedykt XVI.
Wskazał także na wartość życia liturgią godzin, która nie jest wycofaniem się w życie prywatne, ale oznacza życie we wspólnocie Kościoła. Przypomniał hasło swojej wizyty w Bawarii: "Kto wierzy, nigdy nie jest sam" i podkreślił, że prezbiter nigdy nie jest sam, bo zawsze jest przy Chrystusie, a On przy nim.
Wezwał, by nie patrzeć na Chrystusa jak na figurę teologiczną, ale by przekazywać życie Jezusa tym, którzy cierpią, mają wątpliwości, nie umieją być z innymi ludźmi, aby na nowo z radością doświadczyli Chrystusa.
Po modlitwie "Ojcze nasz" i papieskim błogosławieństwie zebrani odśpiewali pieśń ku czci św. Korbiniana. Do papieża podeszli jego koledzy kursowi z seminarium, razem z którymi przyjął w 1951 r. święcenia kapłańskie. Następnie Ojciec Święty witał się ze znajdującymi się w stallach w prezbiterium znajomymi księżmi i z nimi rozmawiał. Podobnie było w nawie głównej - przechodząc przez nią Benedykt XVI zatrzymywał się przy znajomych osobach.
Z Fryzyngi papież udał się na lotnisko im. Franza Josepha Straussa w Monachium, gdzie obecnie trwa ceremonia pożegnania Ojca Świętego, przed jego odlotem do Rzymu.
Od 2017 r. jest ona przyznawana również przedstawicielom świata kultury.
Ojciec Święty w liście z okazji 100-lecia erygowania archidiecezji katowickiej.
Przyboczna straż papieża uczestniczyła w tajnych operacjach, także podczas drugiej wojny światowej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.