To Bóg działa w nas - Benedykt XVI we Fryzyndze

KAI

publikacja 14.09.2006 13:51

To nie my działamy, to Bóg działa w nas - powiedział Benedykt XVI w improwizowanym przemówieniu podczas spotkania z księżmi diakonami stałymi w katedrze we Fryzyndze. Był to ostatni punkt programu jego wizyty apostolskiej w Bawarii przed ceremonią pożegnalną na lotnisku w Monachium.

Rano Ojciec Święty opuścił seminarium św. Wolfganga w Ratyzbonie, które było jego rezydencją od poniedziałku 11 września i odleciał helikopterem do Fryzyngi. Samochodem panoramicznym przejechał do centrum miasta, pozdrawiany przez tysiące jego mieszkańców. Niektórzy biegli za plecami stojących przy trasie przejazdu papieskiego orszaku, aby jak najdłużej widzieć Benedykta XVI.

O 10.45 papież przybył na wzgórze katedralne i wszedł do siedziby arcybiskupa, którą sam zajmował w latach 1977-82. Kilka minut później w drodze do katedry pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny witał się z osobami stojącymi na dziedzińcu przed świątynią. Wpisał się też do Złotej Księgi Fryzyngi. W prezencie od władz miasta otrzymał m.in. rzeźbę niedźwiedzia - symbolu Fryzyngi.

Kilka minut po 11.00 papież wszedł do swej dawnej katedry, którą po raz ostatni odwiedził 1 stycznia 2004 r. Przez chwilę modlił się przy relikwiach św. Korbiniana, pierwszego biskupa Fryzyngi. Następnie od ucałowania ołtarza przez Ojca Świętego i odśpiewania pieśni "Iubilate Deo" rozpoczęła się liturgia Słowa, z udziałem księży i diakonów stałych Bawarii.

Papieża powitał kard. Friedrich Wetter, od 40 lat przyjaciel, a od 24 lat następca kard. Josepha Ratzingera na stolicy św. Korbiniana. Przypomniał, że w tej katedrze Joseph Ratzinger przyjął przed 55 laty święcenia kapłańskie i tu udzielał święceń jako arcybiskup Monachium i Fryzyngi. Przypomniał, że Kościół potrzebuje ciągłej odnowy, dlatego w sytuacji gdy wiara staje się senna i może się ulotnić, trzeba tym bardziej nią żyć i o niej świadczyć. Na koniec wskazał, że Murzyn i niedźwiedź św. Korbiniana w herbie Benedykta XVI wskazują na jego stała wieź z Fryzyngą.

Papież wyznał, że choć ma przygotowane przemówienie, to nie chce go wygłaszać i woli mówić z głowy, zaś kto zechce, może przeczytać je później. Wspominał procesje ku czci św. Korbiniana, którym przewodniczył we Fryzyndze i dzieci, którym wtedy błogosławił. Podkreślił, że ma świadomość uczestnictwa wielkiej procesji dzieci Bożych przez historię, które kroczą za Jezusem.

Odwołując się do słów Jezusa z Ewangelii o tym, że żniwo jest wielkie, ale mało robotników, Ojciec Święty stwierdził, że tak samo jest dzisiaj. Nadal potrzebni są ludzie odważni, którzy będą gotowi wchodzić w relację z Bogiem i pracować w Jego winnicy. Wskazał zarazem, że powołania zależą nie tylko od nas, gdyż pochodzą od Boga. Nie możemy wiec polegać na managemencie i liczeniu cyfr. Musimy prosić Boga, aby dał robotników do nowej ewangelizacji, przekazujących Jego słowo. Nasza modlitwa może spowodować, że iskra naszej radości w wierze będzie przekazywana na innych - zaznaczył Benedykt XVI.

Zaapelował do duchownych o odwagę poruszania serca Boga w modlitwie i odpowiadania "tak" na wołanie Pana. To On będzie nas prowadził przez upał dnia i ciemność nocy, będzie o nas dbał, pomoże wypełnić wolę Ojca i być Jego sługami - przekonywał papież.

Przyznał, że jest coraz mniej księży, w związku z czym trudno jest im wypełnić wszystkie zadania duszpasterskie. Zastanawiał się, czy w tej sytuacji posługa ich nie wypala, nie daje radości, przerasta. Jako lekarstwo na takie bolączki Ojciec Święty wskazał uczeni się myślenia i odczuwania Pana, który nie chciał tylko trwać w obecności Ojca, ale przyszedł na świat, aby nam pomóc. Tak powinna też być droga kapłańska: wychodzenie do ludzi, aby mówić im, że Pan chce nam pomóc, chce nas uzdrowić.

Benedykt XVI wskazał, że Jezus był zawsze w pełni zjednoczony z Ojcem. Dopiero po modlitwie wychodził, by nauczać o królestwie niebios. Podobnie tylko ksiądz, który się modli będzie żył radośnie wiarą i przemieniał świat. Z bliskości z Chrystusem będzie wypływać zauważanie drugiego człowieka i spotykanie w nim Chrystusa. Nasz zapał i zaangażowanie muszą być zakotwiczone w relacji z Bogiem - przekonywał papież.

Wyznał, że i on sam musi wiele robić, ale nie może tego uczynić bez relacji z Bogiem. Dlatego modli się: Boże, to jest twój Kościół, Ty dasz mi siły, bym zrobił, to co musi być zrobione. To nie my działamy, ale Bóg działa w nas! - podkreślił Ojciec Święty. Wyjaśnił, że umiejętność powiązania modlitwy i posługi jest konieczna dlatego, że możemy dawać to, co sami od Boga najpierw otrzymujemy.

Nie możemy też sprawować Eucharystii tak jakbyśmy musieli. Mamy wchodzić w głębię słów wówczas wypowiadanych. Gdy spotkamy się z Eucharystią od wewnątrz, to nie będziemy jej tylko celebrować, ale będzie to działanie z Bogiem i dla Niego, a zrazem sami będziemy obdarowani tym, co przekazujemy - wyjaśnił Benedykt XVI.

Wskazał także na wartość życia liturgią godzin, która nie jest wycofaniem się w życie prywatne, ale oznacza życie we wspólnocie Kościoła. Przypomniał hasło swojej wizyty w Bawarii: "Kto wierzy, nigdy nie jest sam" i podkreślił, że prezbiter nigdy nie jest sam, bo zawsze jest przy Chrystusie, a On przy nim.

Wezwał, by nie patrzeć na Chrystusa jak na figurę teologiczną, ale by przekazywać życie Jezusa tym, którzy cierpią, mają wątpliwości, nie umieją być z innymi ludźmi, aby na nowo z radością doświadczyli Chrystusa.

Po modlitwie "Ojcze nasz" i papieskim błogosławieństwie zebrani odśpiewali pieśń ku czci św. Korbiniana. Do papieża podeszli jego koledzy kursowi z seminarium, razem z którymi przyjął w 1951 r. święcenia kapłańskie. Następnie Ojciec Święty witał się ze znajdującymi się w stallach w prezbiterium znajomymi księżmi i z nimi rozmawiał. Podobnie było w nawie głównej - przechodząc przez nią Benedykt XVI zatrzymywał się przy znajomych osobach.

Z Fryzyngi papież udał się na lotnisko im. Franza Josepha Straussa w Monachium, gdzie obecnie trwa ceremonia pożegnania Ojca Świętego, przed jego odlotem do Rzymu.