Filipińczycy nadali Franciszkowi tytuł „superpapieża”. To, jak mówią, podziękowanie za „supertroskę” jaką im okazał.
Mieszkańcy archipelagu są bardzo wdzięczni Franciszkowi za to, że w centrum swej niedawnej podróży postawił ubogich i mocno upominał się nie tylko o ich prawa, ale i poszanowanie ich godności. Zgodnie podkreślają, że papież wyciągnął na światło dzienne to, co miejscowe władze skrzętnie próbowały ukryć nie tylko przed oczami Franciszka, ale i towarzyszących mu dziennikarzy. Wyciągnął nie po to, by upokorzyć władze, ale by pokazać, że trzeba reform struktur społecznych, które utrwalają ubóstwo i wykluczenie biednych i trzeba też prawdziwego powrotu do Chrystusa.
Przed papieską pielgrzymką w Manili „zniknęły” dzieci ulicy, czyli takie które śpią i żebrzą na ulicach, ale też dopuszczają się różnych przestępstw. Zostały one pozamykane w więzieniach i na odizolowanych terenach, tak by nie było widać problemu. Gdy stało się o tym głośno, strona rządowa poinformowała, że dzieci ulicy będą obecne w czasie ceremonii pożegnania Papieża Franciszka, co było ewidentnym znakiem tego, że ktoś się o nie upomniał. Ojciec Święty odwiedził też poza programem ośrodek dla bezdomnych dzieci. Próby poprawiania rzeczywistości miały również miejsce w zniszczonym tajfunem Tacloban. Tamtejsze władze chciały usunąć z trasy papieskiego przejazdu prowizoryczne domy w których - 14 miesięcy od tragedii - nadal mieszkają tysiące ocalonych rodzin. Mimo wielu zapewnień wciąż nie otrzymały one jakiejkolwiek pomocy, a środki na to „gdzieś się rozeszły” napychając kieszenie skorumpowanych urzędników. Papież napisał do miejscowej burmistrz list w którym poprosił, by nie naginała rzeczywistości, bo on tak łatwo nie da się oszukać. Odwiedzając Tacloban w ulewnym deszczu i porywistym wietrze, który wkrótce zamienił się w kolejny tajfun, Franciszek sam doświadczył trudnych warunków w jakich na co dzień żyją Filipińczycy. Niespodziewanie odwiedził też bambusową chatkę ubogich rybaków, którzy opowiedzieli mu o swym niełatwym życiu.
„Prości ludzie te spotkania komentują właśnie tak, że ci, co zawsze są odrzucani i spychani na margines, wreszcie zostali dostrzeżeni – mówi pracujący na Filipinach ks. Dariusz Drzewiecki. - Papież się o nich upomniał, wyciągnął na światło dzienne, pokazał, że istnieją”. Na tym się jednak nie zatrzymał. Wskazał, że w tym kraju, gdzie 25 proc. mieszkańców żyje w skrajnej nędzy, trzeba walki z korupcją i sprawiedliwego podziału dóbr, ale też prawdziwego powrotu do Chrystusa. No bo jak to być może, by w kraju w którym aż 80 proc. mieszkańców stanowią katolicy było tyle niesprawiedliwości, biedy moralnej, korupcji i wykluczenia? Papież wyraźnie pytał Filipińczyków, czy są uczniami Jezusa, czy też ochrzczonymi, ale poganami. Od szczerej odpowiedzi zależeć będzie to, czy na Filipinach coś po papieskiej pielgrzymce naprawdę się zmieni, czy pozostanie tylko wspomnienie wielkiej fantastycznej fiesty. Zresztą to pytanie warto sobie podstawić także w katolickim kraju nad Wisłą…
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Ojciec Święty w liście z okazji 100-lecia erygowania archidiecezji katowickiej.
Przyboczna straż papieża uczestniczyła w tajnych operacjach, także podczas drugiej wojny światowej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.