Rób tak, jakby wszystko zależało od ciebie i módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga”. Nieco strawestowane powiedzenie przypisywane św. Ignacemu często przypominam sobie w Korei Południowej.
Koreańczyków cechuje otwartość na Boga i religię. Od naszych rozmówców, w stolicy kraju i poza nią, usłyszeliśmy to przynajmniej kilka razy.
Modlitwa i czyn
Ich zaangażowanie w modlitwę i śpiew widzieliśmy w trakcie Mszy św. w katedrze w Seulu. Złożone ręce u ludzi dorosłych i starszych. W Polsce najczęściej można to zobaczyć u małych dzieci, albo ministrantów. Gdy obok katedry siedzieli i odmawiali różaniec, to praktycznie się nie poruszali. Byli, ale jak gdyby ich nie było. Modlitewne zaangażowanie od razu dało się zauważyć.
W kurii diecezjalnej w mieście Chuncheon spotkało się z nami trzech księży, którzy opowiadali, co robią w swoich parafiach. Na pytanie, co charakteryzuje ich wspólnoty odpowiedzieli krótko: rozmodlenie i rozśpiewanie. Mówią, że kościoły są cały czas otwarte od 6 do 19 i nie świecą pustkami. Ciągle przychodzą ludzie.
Co chwilę w ich opowieściach pojawiało się sformułowanie program duszpasterski. Ks. Peter, wikariusz generalny diecezji Chuncheon i proboszcz miejscowej katedry: - „W Korei poprawił się poziom systemy medycznego. Wszyscy mają dostęp do ubezpieczeń, mogą zadbać o siebie i skorzystać z opieki. W związku z tym wydłużyła się żywotność ludzi. Kraj szybko rozwija się gospodarczo i ekonomicznie. Ludzie mają dobrą sytuację zdrowotną. A jeśli przeszli na emeryturę to nie cierpią niedostatku i mają dużo wolnego czasu. Pojawia się pewna pustka i pytanie, co robić? Kościół wychodzi im naprzeciw.”
Jako przykład podaje Uniwersytet Trzeciego Wieku, który działa w jego parafii. Raz w tygodniu, w godz. 10-15 korzysta z tego 300 osób. Mają zapewniony posiłek. Są na to niewielkie składki, ale parafia też się do tego dokłada. – Funkcjonuje to już 10 lat i doświadczenie jest bardzo pozytywne – mówi ks. Piotr.
Ciekawostką, o której nam opowiedzieli jest specjalny duszpasterski system komputerowy. Wpisywane są do niego dane o wiernych. Mając odpowiednie uprawnienia można z niego korzystać w całej Korei. – Ludzie często się przeprowadzają ze względu na pracę. I taki system pozwala księżom orientować się, czy ich nowi parafianie są wierzący i praktykujący, czy też nie. Łatwo można także zidentyfikować tych, którzy przestali praktykować – tłumaczą nam duchowni.
„Ewangelizacja 20-20”
Podobną sytuację jeśli chodzi o kościelne planowanie obserwujemy w Daejeon, 160 km od stolicy. W diecezjalnym Centrum Młodzieżowym w tym mieście przyglądamy się spotkaniu organizacyjnemu do VI Azjatyckiego Spotkania Młodych, w którym w tym roku weźmie udział papież Franciszek. Wszystko rozpisane i pokazywane na dużym ekranie. Pełen porządek. – To jedna z cech Koreańczyków. Planują wszystko z detalami. Będziemy omawiać, najdrobniejsze szczegóły: kto, w jakim miejscu będzie odbierał młodzież z lotnisk, w których dokładnie miejscach będą podstawione autobusy. Nie ma miejsca na przypadek. Są też tzw. plany awaryjne – wyjaśnia s. Monika Jaruga, misjonarka z międzynarodowego zgromadzenia Sług Ewangelii Miłosierdzia Bożego, która pracuje w Daejeon.
Cały Kościół koreański prowadzi program „Ewangelizacja 20-20”, której celem jest osiągnięcie 20-procentowej katolickiej populacji w 2020 r. Dziś to ok. 12 proc.
Organizacja życia
To, że Koreańczycy lubią porządek obserwujemy w Seulu. Słyszymy od kogoś, że w porównaniu z innymi azjatyckimi miastami to bardzo czyste miejsce. Ponad 10 mln miasto oplata gęsta sieć jedenastu linii bardzo szybkiego metra. Mając jego kolorową mapę z angielskimi nazwami stacji nie trudno się w nim zorientować i po nim poruszać. Na stacjach wszystko szczegółowo oznaczone i opisane. Na połowie korytarzy są zielone strzałki pokazujące ludziom kierunek. A po drugiej stronie czerwone krzyżyki informujące, że jeśli zboczymy z kursu wejdziemy „pod prąd”. Wystarczy mieć szeroko otwarte oczy i cierpliwość. Bo tym, co uderza w Seulu jest tłum. Odczuwalny zwłaszcza na deptakach, w wąskich uliczkach i właśnie w metrze.
Taka organizacja z detalami ma też swoją gorszę stronę. Kilkoro naszych rozmówców mówiło nam o tym, jak ważna dla Koreańczyków jest dobra praca. Zdobyć ją ciężko. Stąd już w szkole narzuca się przyszły pracownikom ostre tempo. Gdy piątką młodych koreańskich studentów dzieli się nami doświadczeniem swojej wiary, jak refren powtarza się taka sytuacja: „Przestałem/przestałam chodzić do kościoła w liceum. Lekcje były od rana do późna. Do tego zajęcia dodatkowe. Nie było czasu na nic”.
W jednym z tekstów o Korei wyczytałem natomiast, jak Amerykanie, którzy uczą języka angielskiego w szkołach przyznają, że pozwalają uczniom spać na lekcjach, bo to dla nich szansa, żeby złapać trochę oddechu.
Tak organizowany i napędzany „wyścig szczurów” to tzw. druga strona medalu. Nie zmienia to jednak faktu, że jeśli Kościół katolicki w Korei będzie się dalej modlił z taką gorliwością i planował działania z taką szczegółowością, to spełni się nadzieja papieża Franciszka. I Korea rzeczywiście może być drzwiami do ewangelizacji Azji.
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.
Dla chrześcijan nadzieja ma imię i oblicze. Dla nas nadzieja to Jezus Chrystus.
Ojciec święty w przesłaniu do uczestników spotkania pt. „Dobro wspólne: teoria i praktyka”.