O. Leon Knabit wspomina: "jeden raz byłem świadkiem wielkiego wzburzenia Arcybiskupa Krakowa".
A czy Wujek Karol czasem się gniewał? Od nikogo, kto znajdował się blisko Niego, nie słyszałem, by się kiedykolwiek w sposób nieopanowany uniósł gniewem. Ale jeden raz byłem świadkiem wielkiego wzburzenia Arcybiskupa Krakowa.
Było to podczas spotkania duszpasterskiego księży krakowskich 11 lutego 1967 roku w klasztorze Karmelitów Na Piasku. Przemawiali tam najpierw etatowi mówcy duchowni i świeccy, wyjaśniając mądrze, jak powinna przebiegać praca duszpasterska w dziedzinie planowania rodziny, życia małżeńskiego, ochrony życia poczętego (tak, tak, to nie jest problem dzisiaj wymyślony!) i podobnych zagadnień. Potem księża przedstawiali szczerze trudności, jakie napotykają w swoich parafiach: trudne warunki bytowe, niski poziom wiedzy o rodzinie, o higienie i o możliwościach poradzenia sobie z problemami małżeńskimi, opór zwłaszcza mężczyzn, gdy żony próbują bardziej na serio potraktować słowa: „ślubuję ci uczciwość małżeńską” itd. Z niektórych wypowiedzi można było wysnuć wniosek, że piękne teorie nie przynoszą wyjścia z trudnych sytuacji życiowych przeciętnego człowieka.
I na to właśnie uniósł się Ksiądz Arcybiskup, ostro protestując przeciw podważaniu sensu katolickiej nauki o rodzinie. Dostało się przy okazji jednemu z proboszczów zakonnych za jego zbyt pesymistyczną postawę i w czarnym tonie utrzymaną wypowiedź. Biedak aż miał łzy w oczach. Mówił przecież tylko prawdę, a cóż na to poradzić, że widział ją tak czarno. Po przerwie udało się wyjaśnić, że nie chodziło o kwestionowanie słusznych zasad, ale o trudności praktyczne przy wprowadzaniu ducha chrześcijańskiego do naszych rodzin. Spotkanie zakończyło się spokojnie.
Ale na tym nie koniec. Do zasmuconego i rozgoryczonego proboszcza Ksiądz Arcybiskup wysłał niebawem umyślnym posłańcem list, w którym przepraszał za sprawioną przykrość, wyraził gotowość przyjazdu w najbliższym czasie do jego parafii z posługą duszpasterską, w końcu zaś stwierdzał: „gdy Ojciec w Kanonie dojdzie do imienia Karol, proszę wzbudzić akt przebaczenia”. I znów łzy w oczach proboszcza: „Z takim biskupem jeszcze się nie spotkałem”.
(...)
Na ogół jednak Wujka Karola nie sposób było wyprowadzić z równowagi. Dobrze ilustruje to inny zapamiętany przeze mnie charakterystyczny epizod. Święcenia kapłańskie odbywały się zwykle w katedrze wawelskiej. Od czasu do czasu odstępowano od tego zwyczaju, by i wierni mieszkający dalej od Krakowa mogli uczestniczyć w tak ważnej uroczystości. W poniedziałek po Niedzieli Palmowej, 20 marca 1967 roku, odbyły się święcenia czterech kapłanów pochodzących z Podhala – w Białce Tatrzańskiej. Uczestniczyłem w nich jako komentator. Pogoda była iście marcowa, deszcz ze śniegiem, dopiero na koniec zaświeciło trochę słońca. O samej uroczystości trzeba byłoby napisać specjalny reportaż, bo święcenia u Górali to jest coś niewypowiedzianie pięknego! A cóż dopiero w obecności ich Arcybiskupa! Ale nie na to chciałem w tym wspomnieniu zwrócić uwagę. Gdy Ksiądz Arcybiskup wybierał się z plebanii do kościoła, czekali już na Niego Górale z baldachimem. „Biret!” – prosi Wujek Karol. Okazało się, że biretu nie ma. „Szuba!” (ceremonialne futro, używane przez wyższe duchowieństwo katedralne zimą podczas nabożeństw w katedrze i na wolnym powietrzu). Okazało się, że i szuby nie było. Ktoś tam czegoś przy pakowaniu zapomniał. Szedł więc Ksiądz Arcybiskup spokojnie pod baldachimem z gołą głową i w jakimś ciemnym płaszczu, nie bacząc na złą pogodę i nie okazując najmniejszego zniecierpliwienia. I nawet się nie przeziębił.
Leon Knabit OSB, Spotkania z Wujkiem Karolem, Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Każe płacić nieszczęśliwym ubogim, którzy nie mają niczego, rachunek za brak równowagi”.
Czy za drugim razem będzie lepiej?- zastanawia się korespondent niemieckiej agencji katolickiej KNA.
Papież Franciszek po raz kolejny podkreślił znaczenie jedności chrześcijan.
Papież przyjmujął na audiencji kierownictwo Fundacji Papieskiej Gwardii Szwajcarskiej.
Nie szukamy pierwszych czy najwygodniejszych miejsc, bo są to ślepe zaułki.