My, biskupi, wyznajemy że zbyt często – zamiast postawić na pierwszym miejscu dobro dzieci – dawaliśmy się zwieść oszustwu, dwulicowości i „mechanizmom negacji” sprawców zbrodni pedofilii. Zawstydzeni i skruszeni prosimy o przebaczenie. Prosimy Boga i prosimy ludzi skrzywdzonych przez kapłanów! – powiedział 20 czerwca w Krakowie bp Piotr Libera.
W homilii podczas liturgii pokutnej „za grzechy wykorzystania seksualnego dzieci i młodzieży przez duchownych” wyraził ubolewanie, że "pewna część naszego Kościoła" wciąż nie potrafi wysłuchać ofiar i uczciwie nazwać pedofilii zbrodnią. Biskup płocki sprawował liturgię w bazylice Najświętszego Serca Pana Jezusa. Liturgia, w której uczestniczyli m.in. prymas Polski, nuncjusz apostolski w Polsce i metropolita krakowski, była częścią rozpoczętej konferencji pt. „Jak rozumieć i odpowiedzieć na wykorzystanie seksualne małoletnich w Kościele”. Organizatorem spotkania jest Centrum Ochrony Dziecka przy Akademii Ignatianum w Krakowie. W konferencji biorą udział eksperci z różnych krajów. Dyskutują oni o specyfice tych nadużyć w Kościele katolickim i starają się znaleźć własną, adekwatną odpowiedź na ten problem.
O. Adam Żak SJ, koordynator KEP ds. ochrony dzieci i młodzieży, podkreślił przed rozpoczęciem spotkania, że będzie ono adresowane przede wszystkim do Kościoła w Polsce, zwłaszcza tych osób – świeckich i duchownych – które na co dzień pracują w środowisku dzieci i młodzieży.
Podczas liturgii pokutnej biskup zaznaczył, że dla wielu osób i środowisk jest wygodne, aby na ławie oskarżonych postawić wyłącznie księży oraz że zachodzi ścisły związek między pedofilią a antykulturą degradacji środowiska rodzinnego. Wskazywał na ideologię gender, aborcję i pedofilię, dodając, że wszystkie te zjawiska łączy fałszywe postrzeganie znaczenia seksualności. "To wszystko jest znane i oczywiste. Ale niczego nie usprawiedliwia! I nie zwalnia od rozpoznania problemu pedofilii w naszych szeregach, uznania jego wagi, usłyszenia głosu ofiar i obowiązku wszechstronnej pomocy" - powiedział bp Libera.
Cytując wstrząsającą relację dziewczynki, która padła ofiarą molestującego ją księdza, biskup płocki zapytał: "Czy wysłuchanie ofiar oraz uczciwe nazwanie zbrodni, które miały miejsce w Kościele w tej kwestii, nie jest najbardziej podstawowym, elementarnym obowiązkiem?" Po czym dodał z ubolewaniem, że "pewna część naszego Kościoła wciąż nie potrafi – niestety – tego uznać i uczynić".
Kaznodzieja zwrócił uwagę, że "kiedy przypadki seksualnego wykorzystywania dzieci w katolickich instytucjach na Zachodzie zaczęły przedostawać się do opinii publicznej, większość biskupów i innych odpowiedzialnych uznała, że chodzi o odosobnione incydenty" i powtarzała: „Nas to nie dotyczy". Tymczasem, podkreślił bp Libera, problem wykorzystywania i zaniedbywania dzieci dotyczy także Kościoła w Polsce. "I wyznajemy to nie po to tylko, żeby odzyskać mityczną wiarygodność Kościoła! I nie po to, żeby zrobić unik przed kolejnym ciosem! Czynimy to, bo tak trzeba!" - podkreślił. Zapewnił, że Kościół w Polsce chce zachować solidarność z ofiarami tych przestępstw, wyrazić im głębokie współczucie i ratować w nich to, co da się uratować. "Zawstydzeni i skruszeni prosimy o przebaczenie. Prosimy Boga i prosimy ludzi skrzywdzonych przez kapłanów!" - wołał bp Libera.
"My, biskupi, wyznajemy ponadto, że zbyt często – zamiast postawić na pierwszym miejscu dobro dzieci - dawaliśmy się zwieść oszustwu, dwulicowości i «mechanizmom negacji» sprawców zbrodni pedofilii - przyznał biskup płocki. – Nazbyt często ulegaliśmy stosowanym przez nich mechanizmom obronnym: wmawianiu, że był to tylko «pojedynczy wypadek»; że to dziecko «nachodziło» sprawcę i „usiłowało uwieść»; że stało się tak, ponieważ «za dużo wypił»; że «to już się nie powtórzy»; że «wyspowiadał się i dawno z tym skończył»”.
Mówca zwrócił też uwagę, że "nawet jeśli zmniejsza się liczba kandydatów do kapłaństwa i życia zakonnego, to przełożonym nie wolno być pobłażliwymi w stosunku do braków w formacji ludzkiej kandydatów do kapłaństwa".
Oto pełny tekst homilii bp. Piotra Libery:
1. Nabożeństwo pokutne ... Kościół w półmroku... Wymowne gesty i symbole... Głębia katolickiej liturgii... To wszystko uderzyło mnie, gdy przeglądałem program dzisiejszego nabożeństwa jeszcze w domu, w Płocku, w cieniu średniowiecznej wieży z czasów Bolesława Krzywoustego, pokutującego za grzech oślepienia swego brata Zbigniewa; w cieniu katedry, której kamienne ciosy pamiętają jeszcze Konrada Mazowieckiego, zadośćczyniącego za ciężkie grzechy przeciwko państwu i Kościołowi.
I pytałem się tam, w Płocku, gdzie od początku mojego posługiwania musiałem parać się z grzechami, za które dzisiaj przepraszamy dobrego Boga i ludzi, jaka powinna być moja rola tu, w czcigodniej jezuickiej Bazylice Serca Jezusowego, pośród tych wszystkich gestów i symboli. Odpowiedź, którą otrzymałem, brzmiała: piękno i głębia nie mogą przysłonić konkretu – konkretu bólu i cierpienia! Twoim zadaniem jest jasno i zobowiązująco o tym konkrecie powiedzieć! Tak jak to robi papież Franciszek, gdy jednoznacznie stwierdza: „Kiedy duchowny wykorzystuje dziecko, odrzuca oraz zdradza Boga. Zadaniem księdza jest prowadzenie dziecka ku świętości, a ono mu ufa. To bardzo poważna sprawa, gdy zamiast tego, ksiądz wykorzystuje dziecko. To jest jak uczestnictwo w czarnej mszy [...]. Wyrządzona krzywda pozostaje z dzieckiem na całe jego życie”.
2. To oczywiste, że dla wielu osób i środowisk jest wygodne, aby na ławie oskarżonych postawić samych tylko księży. I najlepiej - wszystkich księży. Wiemy też, że liczne grupy społeczne w naszym kraju niemal nie podjęły refleksji na ten temat, a jeśli podjęły, to często na marnym poziomie. Wiemy wreszcie, że zachodzi ścisły związek między pedofilią a antykulturą degradacji środowiska rodzinnego, której Kościół zdecydowanie się przeciwstawia. Ideologiczna negacja podziału na płeć męską i żeńską jako elementu kształtującego tożsamość i dojrzałość osoby ludzkiej; aborcja, czyli odmawianie dziecku prawa do życia poprzez usunięcie go przemocą po poczęciu; pedofilia, a więc nadużycie siły w stosunku do dziecka i wykorzystanie jego zaufania, wynikające z zaburzeń w życiu seksualnym - wszystkie te zjawiska łączy fałszywe postrzeganie znaczenia seksualności, odrzucanie ojcostwa, ośmieszanie macierzyństwa i osłabianie związków z rodzicami.
3. To wszystko jest znane i oczywiste. Ale niczego nie usprawiedliwia! I nie zwalnia od: rozpoznania problemu pedofilii w naszych szeregach, uznania jego wagi, usłyszenia głosu ofiar i obowiązku wszechstronnej pomocy. Wsłuchajmy się w jedno ze świadectw: „Kazałam mu przestać. Nie przestawał. Napastując mnie, odpowiadał na mój opór, mówiąc, że . Robił zdjęcia najbardziej intymnych części mojego ciała i powiedział, że jestem , skoro myślę, że to coś złego. [...] Czułam się okropnie. Czułam, że wszystko, co robi, jest złe, ale nie potrafiłam tego przerwać. Nie krzyczałam, nikomu o tym nie powiedziałam. Nie wiedziałam, jak mam to zrobić. Po prostu modliłam się, żeby już przestał... Ale nie przestawał. Fakt, że molestował mnie ksiądz, wzmagał zamęt w mojej głowie. Palce, które dzień wcześniej naruszały nietykalność mojego ciała, następnego ranka podawały mi Najświętszą Hostię. Ręce, które trzymały aparat, żeby robić zdjęcia mojemu obnażonemu ciału, w świetle dnia trzymały modlitewnik, kiedy przychodził mnie wyspowiadać. Stwierdzenie, że jako ksiądz nie może zrobić nic złego, wydawało mi się prawdziwe. Uczono mnie przecież, że kapłan to ktoś więcej niż zwykły człowiek. Ta świadomość jedynie pogłębiała poczucie winy i umacniała mnie w przekonaniu, że to ja, a nie on, ponoszę za wszystko odpowiedzialność. [Kiedy to wszystko się skończyło], byłam już zupełnie inną dziewczyną, niż kiedy tam przychodziłam. Straciłam pewność siebie, beztroskę i poczucie szczęścia. Byłam przekonana, że jestem zła i muszę to ukrywać przed światem. Nie zwróciłam się przeciw religii, zwróciłam się przeciwko sobie”.
4. Czy może być straszniejsze wyznanie? I czy wysłuchanie ofiar oraz uczciwe nazwanie zbrodni, które miały miejsce w Kościele w tej kwestii, nie jest najbardziej podstawowym, elementarnym obowiązkiem? A pewna część naszego Kościoła wciąż nie potrafi – niestety – tego uznać i uczynić. Kiedy przypadki seksualnego wykorzystywania dzieci w katolickich instytucjach na Zachodzie zaczęły przedostawać się do opinii publicznej, większość biskupów i innych odpowiedzialnych uznała, że chodzi o odosobnione incydenty. „Rzeczywiście - przyznawali biskupi - to smutne, że doszło do tego, ale to wyjątek". Potem mówiono: „To problem Ameryki". Potem: „To problem krajów anglosaskich". Potem: „To problem Zachodu". Granice przesuwano coraz dalej i dalej, byleby tylko móc powiedzieć: „Nas to nie dotyczy".
Nie, wykorzystywanie i zaniedbywanie dzieci nas dotyczy! I wyznajemy to nie po to tylko, żeby odzyskać mityczną wiarygodność Kościoła! I nie po to, żeby zrobić unik przed kolejnym ciosem! Czynimy to, bo tak trzeba! Czynimy, aby zachować solidarność ze zranionym człowiekiem; wyrazić mu głębokie współczucie; ratować w nim to, co da się uratować; poznać cierpienie, z jakim często nie umie on sobie poradzić, gdyż jego wiara i zaufanie do Kościoła zostały zdradzone. W tym duchu papież Benedykt XVI pisał w Liście Pasterskim do Katolików w Irlandii: „Cierpieliście okrutnie i z tego powodu naprawdę bardzo ubolewam. Wiem, że nic nie może wymazać zła, jakiego doznaliście. Zawiedziono wasze zaufanie i podeptano waszą godność". Dołączamy się do tego głosu, czynimy go naszym tu, w Krakowie, tu, w Polsce! Zawstydzeni i skruszeni prosimy o przebaczenie. Prosimy Boga i prosimy ludzi skrzywdzonych przez kapłanów!
5. My, biskupi, wyznajemy ponadto, że zbyt często – zamiast postawić na pierwszym miejscu dobro dzieci - dawaliśmy się zwieść oszustwu, dwulicowości i „mechanizmom negacji” sprawców zbrodni pedofilii. Nazbyt często ulegaliśmy stosowanym przez nich mechanizmom obronnym: wmawianiu, że był to tylko „pojedynczy wypadek"; że dziecko „nachodziło” sprawcę i „usiłowało uwieść”; że stało się tak, ponieważ „za dużo wypił”; że „to już się nie powtórzy"; że „wyspowiadał się i dawno z tym skończył”. Dzisiaj wiemy, że w ten sposób ksiądz wykorzystujący seksualnie dzieci próbuje nakłonić swojego przełożonego do uznania sprawy za zamkniętą... A ona zwykle nie jest ani zamknięta, ani tak ograniczona, jak ją przedstawia, ani zakończona.
6. Uznajemy też, że – nawet jeśli zmniejsza się liczba kandydatów do kapłaństwa i życia zakonnego – przełożonym nie wolno być pobłażliwymi w stosunku do braków w formacji ludzkiej kandydatów do kapłaństwa. Wiemy bowiem, że w sytuacji tego niedostatku do seminariów duchownych zbyt często przyjmowano mężczyzn niedojrzałych, z problemami o charakterze seksualnym. Jak słusznie ostrzegał George Weigel, połączenie dewiacyjnej seksualności z permisywnym otoczeniem kulturowym dało katastrofalne skutki. Nie wolno nam popełnić podobnego błędu! Więcej, podstawą duchowości kandydatów do kapłaństwa nie może stać się samorealizacja, rozumiana jako cel sam w sobie. Zbyt często bowiem zakłada to koncentrację na sobie, a nie na dawaniu i przyjmowaniu miłości. Taki „wciąż samorealizujacy się” młody człowiek nie potrafi nawiązać relacji z drugim i to takiej relacji, która nie ma na celu wykorzystania owego drugiego do realizacji samego siebie.
7. Uznajemy także, że w sprawach, które tak głęboko dotykają rodziny, dzieci, wychowania nieodzowne jest zasięganie rady ludzi świeckich, przede wszystkim rodziców, a dalej psychologów, terapeutów, prawników... Konieczne jest uczenie się od nich, współpraca na rzecz poszukiwania rozwiązań problemów nadużyć seksualnych, a także dzielenie się wiedzą o tym, co można uczynić dla ochrony najsłabszych. Musimy mieć dość pokory i odwagi, aby tworzyć w tej dziedzinie zespoły złożone z lekarzy, psychoseksuologów, prawników, znawców prawa karnego i kanonicznego oraz specjalistów w zakresie zdrowia psychicznego.
8. I już na zakończenie: jesteśmy wdzięczni Stolicy Apostolskiej i przedstawicielom wielu Kościołów z innych krajów za dzielenie się z nami Waszymi doświadczeniami w procesie wykorzeniania zła seksualnego wykorzystywania dzieci; za wypracowanie strategii działania i procedur, które okazały się wartościowe, i które już wykorzystujemy w Kościele w Polsce i będziemy wykorzystywać w przyszłości. Bóg zapłać!
"Dar każdego życia, każdego dziecka", jest znakiem Bożej miłości i bliskości.
To już dziewiąty wyjazd Jałmużnika Papieskiego w imieniu Papieża Franciszka z pomocą na Ukrainę.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
„Organizujemy konferencje i spotkania pokojowe, ale kontynuujemy produkowanie broni by zabijać”.
Pieniądze zostały przekazane przez jałmużnika papieskiego kard. Konrada Krajewskiego.
Na portalu Vatican News w 53 językach, w tym w języku migowym.