Kard. Meisner o Edycie Stein

Św. Teresa Benedykta stała się błogosławieństwem dla całej Europy - mówił arcybiskup Kolonii kard. Joachim Meisner.

W 70. rocznicę męczeńskiej śmierci karmelitanki koncelebrował on Mszę św. w miejscu jej kaźni - na terenie b. niemieckiego obozu zagłady Auschwitz - Birkenau. Podajemy treść homilii kard. Meisnera:

Drodzy Współbracia w Kapłaństwie,

Drogie Siostry i Bracia w Chrystusie Panu!

1. Edyta Stein jako poszukująca prawdy

1. stycznia 1922 roku św. Edyta Stein otrzymała sakrament chrztu. W tym roku obchodzimy więc 90. rocznicę tego wydarzenia oraz 70. rocznicę jej śmierci, która nastąpiła 9. sierpnia 1942 roku, a więc dokładnie 70 lat temu tutaj w Auschwitz. Te dwie daty są dziś okazją, by zatrzymać się na chwilę w skupieniu i przyjrzeć życiu św. Edyty Stein, patronki Europy, noszącej w zakonie imię siostry Teresy Benedykty od Krzyża. Przyjrzyjmy się życiu, które w swoich poszukiwaniach prawdy wyznaczyło kierunek nam wszystkim.

U stóp pomnika Edyty Stein w Kolonii zostały wyrzeźbione jej wielkie słowa: „Kto szuka prawdy, szuka Boga, choćby o tym nie wiedział“. Jako świadek prawdy Edyta Stein jest dziś nieodzowną patronką Europy. „Cóż to jest prawda?“ (J 18, 38) - o to pytał już Piłat. Zrezygnowany tym, że poznanie prawdy wydaje się nieosiągalne, z wielką ulgą przekazał sprawę Jezusa Chrystusa do demokratycznego rozwiązania ludowi, który skazał Jezusa na śmierć krzyżową. On, Piłat, niezdolny do rozeznania, co jest prawdą a co nią nie jest, ogłasza, że nie on odpowiada za wydany wyrok śmierci. W tym przypadku niewiedza miała uchronić przed karą. Od dwóch stuleci Europa stara się, by normą postępowania w tym świecie nie było życie wieczne, niebo i Bóg. Wieczne wartości mają uratować człowieka ale jedynie wówczas, gdy umieści on je w doczesności, pośród ludzi, w społeczeństwie. Postępując w ten sposób w międzyczasie to gospodarka stała się odnośnikiem wszystkich wartości wraz ze swym kultowym dziełem „Kapitał“ jako „biblią” nowego materializmu. To już nie rozróżnienie „prawda czy nieprawda” kierują myśleniem i życiem współczesnych ludzi, ale fakt, czy coś się sprzedaje czy nie. Wiara, która oprze się na takich fundamentach, zniszczy samą siebie. I jednoznacznie pokazuje to świadectwo życia św. Edyty Stein.

Już grecki filozof Sokrates mówił: „Pośród wszystkich dóbr Prawdzie przynależy się najwyższe miejsce, zarówno pośród bogów jak i pośród ludzi“. Jedyną prawdziwą ojczyzną człowieka jest więc prawda. „Tylko prawda jest odpowiednią podstawą bycia człowieka“ - mówił papież Benedykt XVI. Kto człowiekowi daje mniej niż prawdę, oszukuje go. Prawda nie jest relatywna. Nie ma jej też w liczbie mnogiej. Ona nie jest też sprawą decyzji większości. Ona albo jest albo jej nie ma. Nie jest też prawdą, że wszystko jest jednakowo prawdziwe, bo wówczas wszystko mogłoby być także jednakowo fałszywe. Edyta Stein ukazuje nam drogę, która wyprowadza z dyktatury relatywizmu do prawdziwej godności ludzkiej. Pokazuje tę drogę zmuszając człowieka, by nie wykluczał pytania o prawdę ze swojego życia.

2. Św. Edyta Stein nie zadowala się niczym innym jak tylko prawdą

Tęsknota za poznaniem prawdy spala ją wewnętrznie. To jest może najbardziej charakterystyczna i jednocześnie najgłębsza cecha jej życia. Ideologiczne uczone cytaty nie przekonują jej. Każdy fenomen poddaje pod osąd swojego jasnego, analitycznego umysłu. W swojej pasji poszukiwania prawdy spotyka się z wieloma i wielkimi duchowymi osobowościami swojej epoki. Stało się dla niej jasne, że poszukiwacz prawdy dochodzi ostatecznie do pytania o Boga. Edyta Stein szukała filozoficznej prawdy, a znalazła prawdę w osobie Jezusa Chrystusa.

Edyta Stein nie przechodzi z żywego judaizmu do żywego chrześcijaństwa, lecz wstępuje z poziomu akademickiej obojętności do domu wiary. Ta rzeczywistość wiary stanie się prawdą jej życia. Ona spotyka Jezusa Chrystusa, który mówi o sobie: „Ja jestem Prawdą“ (J 14,6). I bardzo szybko rozpoznaje, że prawda ma twarz, którą jest miłość. W ten sposób odnalazła cel swojego życia: „miłość Boga, która jest całkowicie skoncentrowana w krzyżu Chrystusa“. Na to zwraca uwagę jej duchowy szlachecki tytuł. Dodaje do swojego imienia zakonnego Teresa predykat „Benedykta od Krzyża“ – „Błogosławiona przez krzyż“. Stanęła po stronie Ukrzyżowanego. Już w momencie wstąpienia do Karmelu w Kolonii rozumiała, co grozi Żydom w nazistowskich Niemczech i zajętej przez nich Europie. Wtedy wybiła dla niej jeszcze raz godzina prawdy. Kiedy została aresztowana przez gestapo 2 sierpnia 1942 roku, jej imię miało zostać na zawsze wymazane. Podczas transportu powiedziała jednak do swojej siostry Rosy: „Chodź! Idziemy za nasz naród!“ i w ten sposób pokazała, co naprawdę znaczyło nawrócenie się ku prawdzie „wielkiej córki Izraela i Karmelu“, jak nazwał ja Jan Paweł II w Kolonii podczas beatyfikacji. Była i pozostała Żydówką. Stanęła po stronie Ukrzyżowanego, aby zostać przez Niego pobłogosławioną. Nie tylko ona sama, ale też ci wszyscy, za których Jezus umarł i zmartwychwstał. To jest poważna sprawa, śmiertelnie poważna, ale to jest też ciemna strona tego jasnego światła, którego jeszcze nikt nie może zobaczyć. I jest to dokładnie tym, co oznacza nawrócenie się ku prawdzie w jego najbardziej radykalnym wymiarze.

3. Tajemnica cierpienia i krzyża jest w chrześcijaństwie tajemnicą miłości

Bóg jest miłością w Osobie. Oznacza to, że On jest absolutnie wertykalny, jest całkowitym wychyleniem od JA ku TY. I taki Bóg stał się w Jezusie Chrystusie człowiekiem. A człowiek jest przecież cały horyzontalny. Św. Augustyn definiuje serce człowieka jako „serce zwrócone ku sobie“. Prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek w jednej osobie oznacza: być ukrzyżowanym. Prawdziwy Bóg – czysta wertykalność i prawdziwy człowiek – czysta horyzontalność razem czynią geometrycznie znak krzyża. I dlatego krzyż jest plusem uformowanym ze znaku minus poprzez działanie Boga. Miłość Boga ukazana w krzyżu czyni z minusa plus. Przemienia to, co negatywne w pozytywne: śmierć w życie; kłamstwo w prawdę; stratę w zysk; bezsensowność w sens; zwątpienie w nadzieję; smutek w radość.
Na tym miejscu chciałbym wskazać także na moje życie: urodziłem się – tak jak Edyta Stein – we Wrocławiu, nawet jeśli było to wiele lat później niż ona. Od ponad 20 lat mieszkam w Kolonii jak Edyta Stein, nawet jeśli jest to także wiele lat później niż ona. Ale jest coś, co sprawia, że jeszcze dziś moją twarz pokrywa rumieniec. Mianowicie fakt, że wówczas nikt z nas chrześcijan w Niemczech nie stanął z Edytą Stein i jej narodem pod krzyżem. Zostawiliśmy ich pod krzyżem samych. A to nie może się już nigdy, nigdy więcej powtórzyć!

Papież Jan Paweł II. nazwał Auschwitz „Golgotą XX wieku“. To miejsce, w którym krzyżuje się linia wertykalna Boga z linią horyzontalną człowieka, i sprawia, że przejście, że podniesienie się jest możliwe. Do tego miejsca jest przytwierdzona św. siostra Teresa Benedykta od Krzyża. Z tego miejsca wypełnia swoją misję, otwiera ludziom oczy na prawdę, która według słów Chrystusa czyni nas wolnymi: „Tylko ten, kto zna Boga, zna również człowieka!“ (R. Guardini). Aby skazać Boga na zapomnienie, naziści chcieli zgładzić z ziemi pierwszych świadków Jahwe, jak powiedział tu w Auschwitz papież Benedykt XVI. Naziści sami zasiedli na miejscu Boga niszcząc w ten sposób człowieka jako obraz i podobieństwo żywego Boga. Dlatego Auschwitz jest dziś makabrycznym wspomnieniem tego strasznego wydarzenia. Gdyby tzw. „ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej” całkowicie się dokonało, kolejnym narodem byłby nowotestamentowy lud Boży – bo taka była strategia nazistów.

Ostatnim zapisanym przez Edytę Stein świadectwem, które posiadamy, jest kartka, która napisała w czasie transportu do Auschwitz i wyrzuciła na jednym z dworców przez szczelinę w wagonie. Jest na niej napisane: „Ex oriente lux“ – „Ze Wschodu przyjdzie światło“. Miała tu na myśli: „Wychodzimy naprzeciw zmartwychwstałemu Chrystusowi!” Wiedziała z własnego radykalnego pójścia za Chrystusem ukrzyżowanym, że Jego pozorna bezsilność, gdy był bezbronny i wydany na pastwę nienawiści grzeszników jest jednak silniejsza niż grzech. Ona pozwoliła się powołać i włączyć w misję ukrzyżowanego Chrystusa.

Francuski pisarz Léon Bloy wyraził swoje życiowe doświadczenie w znanych słowach: „Panie, Ty modlisz się za tych, którzy Cię krzyżują, ale krzyżujesz tych, którzy Cię kochają“. To chyba najbardziej trafny i najbardziej głęboki opis powołania siostry Teresy Benedykty od Krzyża: „Panie, Ty modlisz się za tych, którzy Cię krzyżują, ale krzyżujesz tych, którzy Cię kochają “.

Nie ma w Kościele takiego powołania, by być obserwatorem Chrystusowej męki. Jest za to powołanie do współuczestniczenia w Jego męce. I to było wielkim życiowym powołaniem siostry Benedykty od Krzyża. Ona go sobie nie wybrała. To powołanie zostało jej zadane a ona je przyjęła. Ona została pobłogosławiona krzyżem i stała się wielkim błogosławieństwem dla nas, dla całej Europy i dla całego świata. Jeśli nam samym miałoby być przeznaczone takie powołanie - bycie współuczestnikami Chrystusowej męki, - jak św. Teresa Benedykta od Krzyża, lub jak ci, którzy ratując prześladowanych zostali zaliczeni w poczet „Sprawiedliwych pośród Narodów“, to nie powinniśmy się przed tym bronić czy odmawiać, lecz odważnie stanąć obok ukrzyżowanego Chrystusa, by Krzyż nie stał się tylko znakiem horyzontalnym, poziomym. Bo wówczas z plusa stałby się minusem. Pozbawić Krzyż sensu oznaczałoby odebrać mu jego zewnętrzną postać i jego treść. Oznaczałoby wypędzić miłość Boga z naszego świata. A jaki byłby tego wynik, pokazuje nam spojrzenie na „Golgotę XX wieku“.

Oto tutaj stoi św. Teresa Benedykta od Krzyża jako uosobienie apostolskiego wołania i obietnicy: „Nie pozbawiajcie Krzyża sensu!“. On jest prawdą o Bożej miłości: „W Krzyżu zbawienie!“. Pozwólmy się pobłogosławić krzyżowi, tzn. bądźmy „Benedicti“ i „Benedictae a Cruce“ – „ludźmi pobłogosławionymi przez Krzyż“, którzy także dla innych staną się błogosławieństwem. Amen.

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Reklama