Dziś kinowa premiera filmu Nad życie, historii siatkarki Agaty Mróz, która cztery lata temu przegrała walkę z białaczką. - To nie jest film o siatkówce. To film o miłości - mówi Olga Bołądź, odtwórczyni głównej roli.
W rozmowie z iWoman.pl aktorka przyznaje, że granie postaci, której historię wszyscy jeszcze pamiętają to dużo większa odpowiedzialność, niż wcielanie się w rolę fikcyjną. - Pod tym względem ta rola była z pewnością trudniejsza. Sama bardzo dobrze pamiętam Agatę Mróz i szanuję ją, jako kobietę, sportowca, ale przede wszystkim, jako osobę, która tak dzielnie znosiła swoją chorobę - mówi Bołądź.
Aktorka podkreśla, że kreując rolę niczego nie poprawiała, nie ubarwiałam. Agata Mróz była bardzo ciekawą osobą, co czyni tę rolę interesującą samą w sobie. - Starałam się w filmie właśnie tak ja zagrać, jako aktorce zależało mi aby postać nie była kryształowa - twierdzi odtwórczyni głównej roli.
W ramach przygotowań Bołądź dużo czytała na temat samej Agaty jak i na temat jej choroby. Rozmawiała też z ludźmi, którzy w życiu zetknęli się z białaczką. - Sama prawie zostałam dawcą szpiku. Przez krótki czas miałam treningi siatkarskie - opowiada.
Do sceny na boisku potrzebna była jednak dublerka. - W filmie chcieliśmy pokazać Agatę również, jako świetną siatkarkę, ja jestem aktorką, nigdy nie grałam zawodowo w siatkówkę i moja siła odbicia piłki nigdy nie będzie tak mocna jak u zawodowców. Szczególnie po kilku tygodniach treningów. Dlatego niezbędna była pomoc profesjonalistki - przyznaje Bołądź.
Aktorka na planie filmu miała niezwykłą okazję spotkać się z córką zmarłej siatkarki. -Zagrałyśmy razem, w scenie ślubu. Nasze spotkanie było bardzo krótkie, ale był to dla mnie bardzo wzruszający moment - wspomina.
Która scena okazała się dla Bołądź największym? Jak sama mówi, ta w szpitalu, bo wiązała się z najsilniejszą dawką emocji. - Ale tak naprawdę cały film jest pełen trudnych scen. Przez cały czas towarzyszyło mi poczucie, że historia, którą teraz opowiadamy, wydarzyła się naprawdę. Chyba właśnie świadomość tego, że ktoś musiał zmierzyć się z tym w rzeczywistości była najtrudniejsza - mówi aktorka.
To doroczna tradycja rzymskich oratoriów, zapoczątkowana przez św. Pawła VI w 1969 r.
"Dar każdego życia, każdego dziecka", jest znakiem Bożej miłości i bliskości.
To już dziewiąty wyjazd Jałmużnika Papieskiego w imieniu Papieża Franciszka z pomocą na Ukrainę.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
„Organizujemy konferencje i spotkania pokojowe, ale kontynuujemy produkowanie broni by zabijać”.