Jak luteranin czyta Benedykta XVI?

Czytając i słuchając Ratzingera mam poczucie, że obcuję z wielką historią, z wielką duchowością i dziedzictwem chrześcijaństwa - mówi w wywiadzie dla KAI Dariusz Bruncz, publicysta, zastępca redaktora naczelnego portalu ekumenizm.pl

KAI: A lefebryści?

- Papież wyciągnął do nich rękę. Inna sprawa, że oni ciągle tę rękę odrzucają i osobiście nie wierzę, że dojdzie do pojednania, bo po tamtej stronie nie ma po temu dobrej woli. Perturbacje związane z tradycjonalistycznym bp. Williamsonem, który zanegował holocaust, o czym papież nie wiedział, były przewinieniem pracowników Kurii Rzymskiej. Wściekły atak rzucony na Benedykta XVI, że z jednej strony prowadzi dialog z Żydami, a z drugiej strony rehabilituje lefebrystów, były w istocie manipulacją. Przecież zgodnie z KKK Papież nie miał żadnego wyboru: jeżeli oni stwierdzili , że uznają zwierzchnictwo Papieża, to ustają warunki utrzymywania dalszej ekskomuniki. Wygrała ignorancja i zaprogramowana wrogość wobec tego papieża, który stał się poniekąd dyżurnym celem ataków ze strony środowisk, które lubią stroić się w liberalne hasła, a w rzeczywistości zamknięte są na dialog, poważną dyskusję, a już na pewno na uważną lekturę papieskich wypowiedzi.

KAI: Benedykt XVI w swojej wizji Europy proponuje odwrócić schemat myślowy. Obowiązujący model: „żyć tak jakby Boga nie było” zamienić na „żyć tak jakby Bóg był”. Jest to również propozycja dla niewierzących. Czy taka wizja Europy jest realna, żeby ateiści, niewierzący żyli „tak jakby Bóg istniał”?

- Ta wizja jest realna. Pięknym tego przykładem jest rozmowa Josepha Ratzingera z „religijnie niemuzykalnym filozofem”, jak się określa - Jürgen Habermas. Ich dialog dotyczył dziedzictwa chrześcijańskiego Europy, tego wielkiego projektu, którego celem jest zachowanie dziedzictwa europejskiej kultury i zasad etycznych, w taki sposób, aby nawet niewierzący mogli praktycznie realizować chrześcijańskie, uniwersalne pryncypia.

Podobny charakter miała rozmowa Ratzingera z przewodniczącym Senatu Włoskiego Maurizio Peurą, a także sztandarowe przemówienia zarówno to wygłoszone w Ratyzbonie, jak i to niewygłoszone na Uniwersytecie la Sapienza. Zresztą obydwa traktaty stanowią odważną, ale i intelektualnie pasjonującą apologię niezbywalnej relacji wiary i rozumu, które definiują, kształtują i wytyczają nie tylko historyczne myślenie o Europie, ale umożliwiają dokonanie podstawowego kroku - tożsamościowej autorefleksji, aby nie ugrzęznąć w permanentnej, ale też szaleńczej, gonitwie za absolutnie „czystym, tzw. światopoglądowo neutralnym umysłem”.

Benedykt XVI podkreśla – i to jest niezwykle pasjonujące w jego wizji Europy – że nie można funkcjonować w Europie, tak jakby ona pojawiła się znikąd. Jest ona efektem pewnego procesu, w którym chrześcijaństwo nie jest jednym z ekstraktów, ale jest jej fundamentem, który wpłynął na rozwój kultury europejskiej i wielu wartości, przyjętych nawet przez instytucje świeckie. Europa, jaką znamy i odziedziczyliśmy, funkcjonuje tylko dlatego, ponieważ oprócz duchowych ram, posiadała jasno określoną przestrzeń działania, wyrażaną w różnych formach instytucjonalizacji, umożliwiającej skuteczny proces kulturowego przekazu. Duch chrześcijański nie jest istniejącą w naukowej czy indywidualistycznej abstrakcji koncepcją, ale faktem, którego pominięcie jest fałszowaniem historii. Tożsamość chrześcijańska ma istotowe znaczenie dla Europy. Nie jest produktem ubocznym, martwym echem zapomnianych idei, egzystującym gdzieś na peryferiach krainy cieni, ale właściwym motorem i kompasem europejskiej cywilizacji – i właśnie to podkreśla papież Benedykt. Negowanie tych korzeni, próba ukazywania ich jako ambiwalentnych, czy wręcz jako zagrażających projektowi laickości Europy, jest w sumie wspieraniem kulturowej demencji. Benedykt broni chrześcijańskiej tożsamości Europy, ale - trzeba zaznaczyć, nie są to wielkie sny o potędze, o dawnej christianitas – lecz chodzi mu o Europę, która będzie świadoma swoich chrześcijańskich korzeni.

KAI: Chrześcijaństwo jest w odwrocie na starym kontynencie, tymczasem Papież lansuje tezę, że Europa nie może żyć bez chrześcijaństwa, a przecież za jakiś czas może się zmienić zupełnie struktura religijna kontynentu.

- Już dawno temu Ratzinger mówił, że Europa przyszłości będzie podobna do pierwotnego chrześcijaństwa , będzie chrześcijaństwem małych wspólnot. Nie do końca podzielam pogląd, że „chrześcijaństwo jest w odwrocie” i wbrew temu, co decydenci zrobią, nie wykreślą oni i nie wymażą z tożsamości europejskiej Ewangelii. Papież jest tutaj, jak mi się wydaje, uniwersalnym wyrazicielem przekonania, pod którym mogą się podpisać także inni chrześcijanie: nie można myśleć o przyszłości Europy bez chrześcijaństwa, gdyż byłoby to faktycznym odcięciem życiodajnego tlenu, bez którego się po prostu duchowo (i nie tylko) podusimy!. . Nie można mówić o budowaniu nowej Europy bez chrześcijaństwa, skoro wszystko to, co mamy, jest efektem jej ewolucji, dokonanej pod wpływem chrześcijaństwa

KAI: Czy miałby Pan jakieś oczekiwania wobec Papieża?

- Traktuję Papieża jako mojego brata w Chrystusie i w jakimś stopniu duszpasterza. Dla mnie czytanie lub słuchanie jego kazań zawsze jest przeżyciem duchowym. Nie mam wobec Benedykta oczekiwań spektakularnych. Jeśli mógłbym czegoś oczekiwać, to tego, że pozostanie on sobą, że będzie jasno, wyraźnie i bezkompromisowo głosił to, co mówił chociażby podczas ostatniej liturgii Triduum Paschalnego: że świat potrzebuje Chrystusa, potrzebuje miłosierdzia, o którym tak pięknie mówią siostry i bracia mariawici, a które my - luteranie - będziemy rozważać w niedzielę Misericordias Domini podczas nabożeństw. Mam przede wszystkim nadzieję, że Benedykt XVI pozostanie duszpasterzem Europy.

KAI: A w kontekście ekumenizmu?

- Trudno mieć oczekiwania, bo Papież wbrew obiegowej opinii niewiele może. Kościół nie jest jego własnością.

Rozmawiał Grzegorz Polak

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Reklama