Choinki świąteczne dotarły na Śląsk Opolski szybciej niż w inne regiony Polski, ale upowszechniły się dopiero po II wojnie światowej wraz ze zwyczajem łamania się opłatkiem - twierdzą etnografowie. Łączą to z przybyciem repatriantów z Kresów.
Pierwsze drzewko w tym regionie etnografowie znają z zapisów z 1611 roku. "Była to prawdziwa, wysoka choinka, która stała na brzeskim zamku. Są na to zapisy w kronikach. Nie wiemy, czy od tej pory była stawiana na zamku co roku, ale na pewno się tam pojawiała" - powiedziała PAP Elżbieta Oficjalska, etnograf z Muzeum Wsi Opolskiej.
Choinki zaczęły wędrować na wschód Europy z Alzacji. Najpierw pojawiały się w domach arystokratów, którzy więcej podróżowali i podglądali nowe trendy i zwyczaje. "Końcówka XVIII wieku to coraz szersze upowszechnianie się choinki w domach burżuazji i mieszczan, skąd później wędrowała do domów wiejskich - najpierw do bogatszych chłopów" - wyjaśniła.
Choinka, jaką znamy dzisiaj, wyparła ze śląskich domów podłaźniczkę - zawieszony u powały izby szczyt świerku albo sosny ozdobiony jabłkami, orzechami, piernikami, miniaturowymi chlebkami i kolorowymi świeczkami.
Pierwsze choinki były ubierane w naturalne ozdoby, takie same jak na podłaźniczce. Na drzewku pojawiały się własne, naturalne produkty, które miały zapewnić dobrobyt w kolejnym roku. Pierwsze bombki i lameta, czy też anielskie włosy pojawiają się na śląskiej wsi ok. 1920 roku.
"Miałem okazję oglądać katalogi sklepowe z tamtych lat, w których można było wybrać bombki, aniołki, szpice i lametę masowej produkcji" - relacjonował w rozmowie z PAP Bogdan Jasiński, etnograf z muzeum.
Według niego choinka na Śląsku Opolskim upowszechniła się po II wojnie światowej, w tym samym czasie, kiedy na tych ziemiach upowszechniło się łamanie opłatkiem.
"Ten świąteczny zwyczaj przywędrował na Śląsk z przeciwnego kierunku niż choinka. Szerzej pojawia się po przybyciu na te tereny repatriantów z Kresów, którzy osiedlali się na Śląsku, łączyli się w mieszane małżeństwa i przekazywali swoje tradycje ludności miejscowej" - zaznaczyła Oficjalska.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.