Dobrze, że przesłanie społeczne Kościoła jest dostrzegane. Warto jednak uważać z nakładaniem ludzkich etykietek, bo do większości Chrystus nie pasuje.
W polskich i zachodnich mediach pierwszy dzień pielgrzymki został zdominowany przez jedno zdanie, wypowiedziane przez Benedykta XVI jeszcze w samolocie. Oburzenie spowodował – jak się wydaje – nie tyle sam fakt, że Kościół nie dopuszcza stosowania prezerwatyw, ale zarzut, że ich dystrybucja (podstawowy element walki z AIDS prowadzonej przez państwa zachodnie) mógłby zwiększać problem. Jak to? Ktoś twierdzi że my możemy szkodzić tym ludziom? – oburzyło się wielu.
Tematem nie zainteresowały się zupełnie kameruńskie media. Wręcz przeciwnie – w jednym znalazła się nawet krytyczna uwaga, że ten temat zepchną w cień inne ważne aspekty pielgrzymki. W dodatku tematu nie podjął sam papież. Na spotkaniu z chorymi – wspominając o AIDS – nie powrócił do kwestii prezerwatyw.
O czym zatem mówił i co interesuje Kameruńczyków? Przede wszystkim – uznały media – tematy społeczno-gospodarcze. Afrykańczycy liczyli, że papież upomni się o ich prawa w globalizującym się świecie – czytamy w komentarzach. W słowach Benedykta XVI takie przesłanie odnaleziono. Zauważono, że skrytykował materializm, globalizację, upomniał o dzieci - ofiary konfliktów zbrojnych, ale także że dużo mówił o rodzinie, odwoływał do wartości i tradycji.
Papież jest alterglobalistą – konkluduje jedna z gazet po przeczytaniu fragmentów Instrumentum Laboris. Specyficznym, bo zachowawczym w sferze obyczajowej. Niestety, nie wdawał się w szczegółowe prezentowanie swojego programu.
Lektura przemówień papieskich wskazuje, że Benedykt XVI nie zamierzał tworzyć spójnego programu społecznego. Ojciec Święty mówił w Afryce przede wszystkim o Chrystusie.
Upominającym się o krzywdzonych.
Obecnym przy cierpiących.
Wzywającym do pojednania.
Wskazującym drogę może niełatwą, ale prowadzącą do szczęścia.
Oczekującym od ludzi braterstwa.
Dobrze, że przesłanie społeczne Kościoła jest dostrzegane. Warto jednak uważać z nakładaniem ludzkich etykietek, bo do większości Chrystus nie pasuje. Nic dziwnego, że czasem wydaje się „programowo niespójny”. Próby „uspójnienia” ostatecznie kończą się jednak krytyką ze strony Kościoła – wystarczy wspomnieć teologię wyzwolenia.
Chrystusa nie da się bardziej uspójnić, uprościć i streścić, niż On sam to czyni, mówiąc „miłuj bliźniego swego”. Ewangelia jest bardzo spójna, ma tylko jedną – nieuleczalną – wadę. Nie gwarantuje sukcesu w ludzkim rozumieniu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.
Dla chrześcijan nadzieja ma imię i oblicze. Dla nas nadzieja to Jezus Chrystus.
Ojciec święty w przesłaniu do uczestników spotkania pt. „Dobro wspólne: teoria i praktyka”.