Bez prawdy nasze życie traci sens, zostaliśmy stworzeni, aby ją znaleźć – mówił Ojciec Święty spotykając się ze studentami Uniwersytetu Katolickiego w Louvain-la-Neuve w Belgii.
Drodzy Bracia i Siostry, dzień dobry!
Dziękuję Pani Rektor za życzliwe słowa. Drodzy studenci, cieszę się, że mogę się z wami spotkać i wysłuchać waszych refleksji. W słowach tych słyszę pasję i nadzieję, pragnienie sprawiedliwości, poszukiwanie prawdy.
Wśród kwestii, które poruszyliście, uderzyła mnie ta, która dotyczy przyszłości i niepokoju. Dobrze widzimy, jak brutalne i aroganckie jest zło, które niszczy środowisko i narody. Wydaje się, że nie zna ono umiaru. Wojna jest jego najbardziej brutalnym przejawem – wiecie, że w jednym z krajów, którego nazwy nie wymienię, najbardziej dochodowymi inwestycjami są dziś fabryki broni, to brzydko! – i wydaje się, że nie ma w tym żadnego umiaru: wojna jest brutalnym przejawem [zła], tak jak są nimi korupcja i współczesne formy niewolnictwa. Wojna, korupcja i nowe formy niewolnictwa. Czasami to zło zanieczyszcza samą religię, która staje się narzędziem dominacji. Uważajcie! Ale to jest bluźnierstwo. Zjednoczenie ludzi z Bogiem, który jest zbawczą Miłością, staje się niewolą. Wręcz imię Ojca, które jest objawieniem troski, staje się w ten sposób wyrazem przemocy. Bóg jest Ojcem, a nie władcą; jest Synem i Bratem, a nie dyktatorem; jest Duchem miłości, a nie dominacji.
My, chrześcijanie, wiemy, że do zła nie należy ostatnie słowo – i w tej kwestii musimy być stanowczy: do zła nie należy ostatnie słowo – że jak to się mówi, jego dni są policzone. Nie umniejsza to naszego zobowiązania, a wręcz je intensyfikuje: nadzieja jest naszą odpowiedzialnością. Odpowiedzialnością, którą należy podjąć, ponieważ nadzieja nigdy nie zawodzi, nigdy nie zawodzi. I ta pewność przezwycięża pesymistyczne sumienie, styl Turandot... Nadzieja nigdy nie zawodzi!
A teraz, trzy słowa: wdzięczność, misja, wierność.
Pierwszą postawą jest wdzięczność, ponieważ ten dom jest nam dany: nie jesteśmy panami, jesteśmy gośćmi i pielgrzymami na ziemi. Pierwszym, który się o nią troszczy, jest Bóg: przede wszystkim troszczy się o nas Bóg, który nie stworzył ziemi – jak mówi Izajasz – „bezładną, lecz przysposobił na mieszkanie” (Iz 45, 18). Pełen zachwytu jest psalm ósmy: „Gdy patrzę na Twe niebo, dzieło Twych palców, /księżyc i gwiazdy, któreś Ty utwierdził: / czym jest człowiek, że o nim pamiętasz, / i czym syn człowieczy, że się nim zajmujesz?” (Ps 8, 4-5). Modlitwa serca, jaka się we mnie rodzi, brzmi: Dzięki Ci, Ojcze, za rozgwieżdżone niebo i za życie w tym wszechświecie!
Drugą postawą jest misja: jesteśmy na świecie, aby strzec jego piękna i pielęgnować je dla dobra wszystkich, zwłaszcza potomnych, w najbliższej przyszłości. To jest „program ekologiczny” Kościoła. Ale żaden plan rozwoju nie powiedzie się, jeśli w naszych sumieniach trwać będą nadal arogancja, przemoc i rywalizacja, także w naszym społeczeństwie. Musimy dotrzeć do źródła problemu, którym jest ludzkie serce. Z serca człowieka pochodzi też dramatyczna pilność kwestii ekologicznej: z aroganckiej obojętności możnych, którzy zawsze na pierwszym miejscu stawiają korzyści ekonomiczne. Interes ekonomiczny: pieniądze. Pamiętam coś, co zawsze powtarzała mi babcia: „Uważaj w życiu, bo diabeł wchodzi przez kieszenie”. Interes ekonomiczny. Dopóki tak się dzieje, każdy apel będzie uciszany lub podejmowany tylko w takim zakresie, w jakim jest to wygodne dla rynku. Taka jest, właśnie, „duchowość” rynku. A dopóki rynek będzie na pierwszym miejscu, nasz wspólny dom będzie doznawał niesprawiedliwości. Piękno daru wymaga naszej odpowiedzialności: jesteśmy gośćmi, a nie despotami. Pod tym względem, drodzy studenci, traktujcie kulturę jako uprawianie świata, a nie tylko idei.
W tym tkwi wyzwanie integralnego rozwoju, który wymaga trzeciej postawy: wierności. Wierności Bogu i wierności człowiekowi. Rozwój ten dotyczy bowiem wszystkich ludzi we wszystkich aspektach ich życia: fizycznym, moralnym, kulturowym, społeczno-politycznym; i przeciwstawia się wszelkim formom ucisku i odrzucenia. Kościół potępia te nadużycia, przede wszystkim podejmując starania o nawrócenie każdego ze swoich członków, nas samych, do sprawiedliwości i prawdy. W tym sensie rozwój integralny odwołuje się do naszej świętości: jest powołaniem do sprawiedliwego i szczęśliwego życia dla wszystkich.
A teraz, należy zatem, dokonać wyboru, pomiędzy manipulowaniem naturą a jej uprawianiem. Czyli wybór jest następujący: albo manipulować naturą, albo ją uprawiać. Zaczynając od naszej ludzkiej natury – pomyślmy o eugenice, organizmach cybernetycznych, sztucznej inteligencji. Opcja między manipulowaniem a uprawianiem dotyczy również naszego świata wewnętrznego.
Myślenie o ludzkiej ekologii prowadzi nas do poruszenia kwestii, która leży wam na sercu, a tym bardziej mnie i moim poprzednikom: roli kobiet w Kościele. Podoba mi się to, co powiedziałaś. Ciężarem są tutaj przemoc i niesprawiedliwość, a także uprzedzenia ideologiczne. Dlatego musimy na nowo odkryć punkt wyjścia: kim jest kobieta i kim jest Kościół. Kościół jest kobietą, [w języku włoskim „Kościół’ jest rodzaju żeńskiego] – „la Chiesa”, jest oblubienicą. Kościół jest Ludem Bożym, a nie koncernem międzynarodowym. Kobieta w Ludzie Bożym jest córką, siostrą, matką. Tak jak ja jestem synem, bratem, ojcem. Są to relacje, wyrażające nasze bycie na obraz Boga, mężczyzną i kobietą, razem, a nie osobno! Kobiety i mężczyźni są bowiem osobami, a nie jednostkami; są powołani od „początku”, aby kochać i być kochanymi. Jest to powołanie, które jest misją. I stąd wynika ich rola w społeczeństwie i Kościele (por. św. Jan Paweł II, List apost. Mulieris Dignitatem, 1).
To, co jest charakterystyczne dla kobiet, to, co jest kobiece, nie jest sankcjonowane przez konsensus czy ideologie. A godność jest zapewniona przez pierwotne prawo, niezapisane na papierze, lecz wypisane w ciele. Godność jest bezcennym dobrem, cechą oryginalną, której żadne ludzkie prawo nie może dać ani odebrać. Wychodząc z tej godności, wspólnej i dzielonej z innymi, kultura chrześcijańska wypracowuje zawsze na nowo, w różnych kontekstach, misję i życie mężczyzny i kobiety, oraz ich wzajemne bycie dla drugiego, w komunii. Nie jedno przeciw drugiemu, co byłoby feminizmem lub maskulinizmem, i nie w przeciwstawnych roszczeniach, mężczyzna dla kobiety i kobieta dla mężczyzny, razem.
Przypomnijmy, że kobieta znajduje się w sercu zbawczego wydarzenia. To wraz z „tak” Maryi sam Bóg przychodzi na świat. Kobieta jest płodnym przyjęciem, troską, życiodajnym poświęceniem. Dlatego kobieta jest ważniejsza od mężczyzny, ale jest źle, gdy kobieta chce być mężczyzną: nie, ona jest kobietą, i jest to „ciężkie”, jest to ważne. Otwórzmy oczy na wiele codziennych przykładów miłości, od przyjaźni do pracy, od studiów do odpowiedzialności społecznej i kościelnej, od małżeństwa do macierzyństwa, do dziewictwa dla Królestwa Bożego i dla służby. Nie zapominajmy, powtarzam: Kościół jest kobietą, nie jest mężczyzną, jest kobietą.
Wy sami jesteście tutaj, aby wzrastać jako kobiety i jako mężczyźni. Jesteście w drodze, w formacji jako osoby. Dlatego wasz program studiów obejmuje różne obszary: badania, przyjaźń, służbę społeczną, odpowiedzialność obywatelską i polityczną, ekspresję artystyczną...
Myślę o doświadczeniu, które przeżywacie każdego dnia, na Katolickim Uniwersytecie w Lowanium, i dzielę się trzema prostymi i wiodącymi aspektami formacji: jak studiować? po co studiować? i dla kogo studiować?
Jak studiować: tak jak w każdej nauce, jest nie tylko metoda, ale także styl. Każda osoba może uprawiać swój własny. Studiowanie jest bowiem zawsze drogą do poznania siebie i innych. Ale istnieje również wspólny styl, który można dzielić w społeczności uniwersyteckiej. Studiuje się razem: z tymi, którzy studiowali przede mną – wykładowcami, kolegami i koleżankami ze starszego rocznika – z tymi, którzy studiują obok mnie, w auli. Kultura jako troska o siebie wymaga troski o siebie nawzajem. Nie ma wojny między studentami a profesorami, jest dialog, czasami nieco intensywny, ale jest dialog, a dialog sprawia, że społeczność uniwersytecka się rozwija.
Po drugie: po co studiować. Jest jakiś motyw, który nas kieruje, i cel, który nas przyciąga. Muszą być one dobre, ponieważ od nich zależy sens studiowania, zależy kierunek naszego życia. Czasami studiuję, by znaleźć określoną pracę, ale końcu żyje się w zależności od niej. Stajemy się „towarem”, żyjąc według kryterium pracy. Nie żyje się po to, by pracować, ale pracuje się po to, aby żyć; łatwo to powiedzieć, ale wymaga to zaangażowania, aby konsekwentnie wprowadzać to w życie. I to słowo „konsekwencja” jest bardzo ważne dla wszystkich, ale szczególnie dla was, studentów. Musicie nauczyć się tej postawy konsekwencji, być konsekwentni.
Po trzecie: dla kogo studiować? Czy dla samych siebie? Czy aby być zdać sprawę przed innymi? Studiujemy, aby móc wychowywać i służyć innym, przede wszystkim przez posługę kompetencji i autorytetu. Zanim zadamy sobie pytanie, czy studiowanie czemuś służy, zatroszczymy się o to, aby służyć komuś. Dobre pytanie, które może zadać student uniwersytetu: komu ja służę, sobie samemu? A może mam serce otwarte na inną służbę? Zatem stopień uniwersytecki poświadcza zdolność służenia dobru wspólnemu. Studiuję dla siebie, aby pracować, aby być użytecznym, dla dobra wspólnego. I to musi być bardzo zrównoważone, bardzo zrównoważone!
Drodzy studenci, z radością dzielę się z wami tymi refleksjami. Czyniąc to, dostrzegamy, że istnieje większa rzeczywistość, która nas oświeca i przewyższa: prawda. Cóż to jest prawda? Piłat zadał to pytanie. Bez prawdy nasze życie traci sens. Studium ma sens, gdy poszukuje prawdy, gdy próbuje ją znaleźć, ale z krytycznym umysłem. Ale prawda, aby ją znaleźć, potrzebuje postawy krytycyzmu, abyśmy mogli iść naprzód. Studium ma sens, gdy poszukuje prawdy, nie zapominajcie o tym. A poszukując jej rozumie, że zostaliśmy stworzeni, aby ją znaleźć. Prawda daje się znaleźć: jest przyjazna, dostępna, szczodra. Jeśli zrezygnujemy ze wspólnego poszukiwania prawdy, studium staje się narzędziem władzy, kontroli nad innymi. I wyznam wam, że zasmuca mnie, gdy widzę, gdziekolwiek na świecie, uniwersytety przygotowujące studentów tylko do zdobycia lub posiadania władzy. Jest to zbyt indywidualistyczne, pozbawione wspólnoty. Alma mater jest wspólnotą uniwersytecką, uniwersytetem, tym co pomaga nam tworzyć społeczeństwo, tworzyć braterstwo. Studium bez wspólnego (poszukiwania prawdy) nie służy, nie służy, ale dominuje. Tymczasem prawda czyni nas wolnymi (por. J 8, 32). Drodzy studenci, czy chcecie wolności? Bądźcie poszukiwaczami i świadkami prawdy! Starajcie się być wiarygodni i konsekwentni poprzez najprostsze codzienne decyzje. W ten sposób ta uczelnia staje się, każdego dnia, tym, czym pragnie być, Uniwersytetem katolickim! I idźcie naprzód, idźcie naprzód, i nie wchodźcie w utarczki z ideologicznymi dychotomiami, nie. Nie zapominajcie: Kościół jest kobietą i to nam bardzo pomoże.
Dziękuję za to spotkanie. Dziękuję, że byłaś taka dobra! Dziękuję! Z serca was błogosławię, was i waszą drogę formacji. I proszę was, módlcie się za mnie. A jeśli ktoś się nie modli lub nie wie, jak się modlić lub nie chce się modlić, niech przynajmniej wysyła mi dobre fale, że jest taka potrzeba! Dziękuję!
Będzie to ich trzecie spotkanie od rozpoczęcia pełnowymiarowej agresji Rosji na Ukrainę.
Wydarzenie połączone jest z konkursem fotograficznym na ilustrację papieskiego nauczania.
Nazwał ją zamachem na nienaruszalność i godność osoby ludzkiej.
pod hasłem „Święty Jan Paweł II. Ewangelia starości i cierpienia”
Jak stwierdził Franciszek, ukazują oni powszechność Kościoła.