Pierwsza na świecie powieść biograficzna o papieżu
Ojciec Kazimierz Przydatek, duszpasterz pielgrzymów polskich w Rzymie, usiłował uspokoić płaczących rodaków, którzy wciąż nie mogli uwierzyć, że ktoś podniósł rękę na ich ukochanego Papieża. W pewnym momencie zobaczył, że przy jednej z grup znajduje się obraz Matki Bo- skiej Częstochowskiej.
– Skąd jesteście? – zapytał.
– Z Kościana, ojcze – odpowiedział jeden z pielgrzymów. – Przy- wieźliśmy Papieżowi Matkę Boską, taką piękną, cały ze słomek utkany ten obraz, a tu takie nieszczęście.
– Dajcie go tutaj – powiedział ojciec Przydatek.
Wziął ludowe arcydzieło i razem z Polakami podszedł do pustego papieskiego tronu.
– Tu go postawimy i będziemy się modlić – jezuita ukląkł. – Pod
Twoją obronę uciekamy się, Święta Boża Rodzicielko...
Silny podmuch wiatru uderzył w obraz, który spadł z tronu i rozpadł się na kawałki. Ojciec Kazimierz podbiegł do zniszczonego wizerunku Maryi.
– Chodźcie, pomóżcie mi – poprosił.
Złożyli obraz i oparli go o nogi fotela, na którym miał siedzieć Pa- pież. Ludzie znowu uklękli i zaczęli się modlić. Jadwiga Michalik wyjęła z torebki różaniec, który tego ranka dostała od Ojca Świętego. Ojcze nasz, któryś jest w niebie... Zdrowaś Mario, łaski pełna, Pan z Tobą...Nigdy jeszcze nie modliła się tak żarliwie.
13 MAJA 1981, RZYM , VIA AURELIA –
POLIKLINIKA AGOSTINA GEMELLEGO
Profesor Francesco Crucitti podniósł oczy, widząc w drzwiach wzbu- rzoną zakonnicę. Odwiedzał akurat chorego w klinice przy Via Aurelia.
– Panie profesorze, Ojciec Święty! – wykrzyknęła siostra. – Był za- mach, strzelali do niego!
Crucitti spojrzał na nią zdumiony. „Nie, to niemożliwe!” – pomyślał.
– Gdzie jest telefon? – zapytał.
Siostra zaprowadziła go do aparatu. Profesor wykręcił numer do Ge- mellego. Jeden sygnał, drugi, trzeci... Nikt nie odbiera!
Zerwał z siebie fartuch, narzucił marynarkę. Chwilę później był już w samochodzie.
Korki! Rzymskie korki! Crucitti zdecydował się na wariacki manewr. Lewym pasem, naciskając klakson, pojechał za pędzącą na sygnale kolumną samochodów policyjnych.
W pewnej chwili w lusterku zobaczył goniącego go na motocyklu policjanta. „No to po mnie” – pomyślał. Był przekonany, że policjant go zatrzyma.
Gdy motocykl zrównał się z samochodem, profesor krzyknął zdesperowany:
– Muszę natychmiast być w poliklinice!
Policjant zrozumiał. Dodał gazu i torował drogę profesorowi. Kilka minut później byli przed wejściem do szpitala.
Na bloku operacyjnym ekipa dosłownie zdarła ubranie z Crucittiego. W kilka sekund włożył strój chirurgiczny. Mył ręce, gdy wiązano mu fartuch i wkładano operacyjne buty. Z sali przybiegł lekarz.
– Ciśnienie osiemdziesiąt, siedemdziesiąt, ciągle spada – zakomunikował.
Weszli do sali. Profesor pochylił się nad Papieżem.
Krew. Mnóstwo krwi. Zabrali się do osuszania jamy brzusznej. Dopiero po chwili ukazało się uszkodzenie. Profesor zatamował krwotok. Ciśnienie zaczęło powoli rosnąć.
W jamie brzusznej Crucitti zobaczył wiele ran. Jedne spowodowane przez sam pocisk, inne powstałe na skutek pęknięcia. Najgorsza znajdo- wała się w tylnej części okrężnicy. Ale nie został naruszony żaden ważny dla życia organ. Pocisk otarł się tylko o narządy, których uszkodzenie mogłoby spowodować śmierć. Pół godziny przed północą założyli ostatnie szwy.
Patriarcha Kościoła katolickiego obrządku ormiańskiego wyraża wdzięczność.
Odpowiedział papież na pytanie czy islam stanowi zagrożenie dla chrześcijańskiej tożsamości Zachodu
O szczegółach opowiada prefekt Sekretariatu ds. Gospodarczych Maximino Caballero Ledo.
Przybycie Papieża było także wsparciem w trudnościach, z jakimi mierzą się Libańczycy na co dzień.
Ziemia Święta zeszła z pierwszych stron gazet, a to od razu...
Pokój, jedność, braterstwo, przyszłość: oto bogactwo przesłania, którego nikt nie zapomni.
W samolocie, w drodze powrotnej z Libanu do Rzymu Leon XIV spotkał się z dziennikarzami.
Papież zakończył trwającą od 27 listopada podróż apostolską do Turcji i Libanu.