Radośnie, choć nie bez obaw, przeżywać będą Boże Narodzenie wierni w Południowym Sudanie
Radośnie, bo będą to pierwsze święta w niepodległym kraju. A troski wynikają z wciąż niepewnej sytuacji politycznej i humanitarnej. Na południowym zachodzie kraju, na pograniczu z Demokratyczną Republiką Konga i Republiką Środkowoafrykańską, nadal działa sekciarska Armia Oporu Pana oraz lokalne ugrupowania rebelianckie. Nadzieją na spokojne święta jest jednak seria sukcesów południowosudańskiej armii w działaniach przeciwpartyzanckich, wspieranych przez instruktorów wojskowych z USA.
Gorzej jest na północy kraju, dokąd ściągają uchodźcy z Północnego Sudanu. Chodzi konkretnie o mieszkańców rejonu Nilu Błękitnego, gdzie rząd w Chartumie prowadzi krwawą pacyfikację. Źródła kościelne mówią o 20 tys. osób, które schroniły się w południowosudańskiej wiosce Doro. Wśród uchodźców, którym brakuje dosłownie wszystkiego, szerzy się głód i choroby.
Papież przyjął działaczy, którzy przed rokiem zorganizowali "Arenę Pokoju".
Przez 12 lat pontyfikatu Franciszek nigdy nie był tam na urlopie.
Realizowany jest tam eko-projekt inspirowany encykliką Franciszka "Laudato si' ".
Musimy pamiętać, że to obecny wśród nas Zmartwychwstały Chrystus chroni i prowadzi Kościół.
Prace trwały około dwóch tygodni, a ich efektem jest wyjątkowe dzieło sztuki ogrodniczej.
Leon XIV ma najlepsze kwalifikacje do bycia dobrym pasterzem.
„Wznosi się ku niebu płacz matek i ojców, którzy trzymają w ramionach martwe ciała swoich dzieci”.