O znaczeniu modlitwy dla życia wiary przypomniał papież 9 stycznia, w święto Chrztu Pańskiego w rozważaniu przed niedzielną modlitwą „Anioł Pański”.
Drodzy bracia i siostry, dzień dobry!
Ewangelia dzisiejszej liturgii ukazuje nam scenę, od której rozpoczyna się publiczne życie Jezusa. Będąc Synem Bożym i Mesjaszem, idzie On nad brzeg Jordanu i przyjmuje chrzest z rąk Jana Chrzciciela. Po około trzydziestu latach życia w ukryciu Jezus nie ukazuje się z jakimiś cudem, ani nie wchodzi na katedrę, by nauczać. Dzisiejszy hymn liturgiczny mówi, że lud szedł do chrztu z bosą duszą i bosymi stopami, pokornie. To piękna postawa, z gołą duszą i gołymi stopami. Jezus staje w kolejce z grzesznikami, którzy mieli zostać ochrzczeni przez Jana. Dzieli los nas, grzeszników, zstępuje ku nam: schodzi do rzeki, jak w zranione dzieje ludzkości, zanurza się w naszych wodach, aby je uzdrowić, zanurza się wraz z nami, pośród nas. Nie wynosi się ponad nas, lecz zstępuje ku nam, z ogołoconą duszą, z gołymi stopami, tak jak lud. Nie idzie sam, ani z grupą uprzywilejowanych wybranych, nie, on idzie z ludem. Należy do tego ludu i idzie z tym ludem do chrztu, z tym pokornym ludem.
Zatrzymajmy się nad ważnym punktem: w chwili, gdy Jezus przyjmuje chrzest, tekst powiada, że „się modlił” (Łk 3, 21). Warto, abyśmy to rozważali: Jezus się modli. Ale jak? Czy będąc Panem, Synem Bożym, modli się tak, jak my? Tak, Jezus - Ewangelie powtarzają to wielokrotnie - spędza wiele czasu na modlitwie: na początku każdego dnia, często w nocy, przed podjęciem ważnych decyzji... Jego modlitwa jest żywym dialogiem, zażyłą relacją z Ojcem. Tak więc w dzisiejszej Ewangelii widzimy „dwa przemieszczenia” życia Jezusa: z jednej strony zstępuje ku nam, w wody Jordanu, z drugiej zaś wznosi wzrok i serce w modlitwie do Ojca.
Jest to dla nas wielka lekcja: wszyscy jesteśmy zanurzeni w problemach życia i w wielu zawiłych sytuacjach, wezwani do stawienia czoła trudnym chwilom i wyborom, które ciągną nas w dół. Ale jeśli nie chcemy dać się wciągnąć w problemy i zostać nimi przygnieceni, musimy wznieść wszystko ku górze. A to właśnie czyni modlitwa, która nie jest drogą ucieczki od problemów, nie jest magicznym rytuałem ani powtarzaniem wyuczonych na pamięć pieśni. Modlitwa jest sposobem na to, by pozwolić Bogu działać w nas, by pojąć to, co chce nam On przekazać nawet w najtrudniejszych sytuacjach, żeby mieć siłę do dalszego działania. Wielu ludzi czuje, że nie może sobie poradzić i modli się: „Panie, daj mi siłę, abym mógł iść dalej”. Także i my czyniliśmy to wiele razy. Modlitwa pomaga nam, ponieważ jednoczy nas z Bogiem, otwiera nas na spotkanie z Nim. Tak, modlitwa jest kluczem, który otwiera serce na Pana. Jest to dialog z Bogiem, jest to słuchanie Jego Słowa, jest to adoracja: trwanie w milczeniu i powierzanie Mu tego, czym żyjemy. A czasem jest to także wołanie do Niego jak Hiob, wyładowywanie się na Nim. Krzyczeć jak Hiob. On jest ojcem, dobrze nas rozumie. On nigdy się na nas nie gniewa. A Jezus się modli.
Modlitwa - by posłużyć się pięknym obrazem z dzisiejszej Ewangelii – „otwiera niebo” (por. w. 21). Modlitwa otwiera niebo: daje życiu tlen, przestrzeń do oddychania nawet pośród udręki i pozwala widzieć sprawy w szerszej perspektywie. Przede wszystkim pozwala nam przeżyć to samo, co Jezus nad Jordanem: sprawia, że czujemy się dziećmi umiłowanymi przez Ojca. Także do nas, gdy się do Niego modlimy, Ojciec mówi, jak do Jezusa w Ewangelii: „Ty jesteś moim Synem umiłowanym” (por. w. 22). Nasze bycie dziećmi rozpoczęło się w dniu naszego chrztu, który zanurzył nas w Chrystusie i uczynił nas członkami ludu Bożego, uczynił nas umiłowanymi dziećmi Ojca. Nie zapominajmy o dacie naszego chrztu! Gdybym teraz zapytał każdego z was: jaka jest data waszego chrztu? Być może niektórzy nie pamiętają. To piękna rzecz: pamiętać o dacie chrztu, ponieważ jest to nasze odrodzenie, moment, w którym staliśmy się dziećmi Bożymi wraz z Jezusem. A kiedy wrócicie do domu - jeśli nie wiecie - zapytajcie mamę, ciocię lub dziadków: „Kiedy zostałem ochrzczony lub ochrzczona?”, i nauczcie się tego święta, aby je uczcić, aby podziękować Panu. I dzisiaj zapytajmy siebie: jak przebiega moja modlitwa? Czy modlę się z przyzwyczajenia, niechętnie, recytując tylko formułki, czy też moja modlitwa jest spotkaniem z Bogiem? Ja grzesznik, czy zawsze idę z ludem Bożym, czy też zawsze odizolowany? Czy też pielęgnuję zażyłość z Bogiem, prowadzę z Nim dialog, słucham Jego Słowa? Wśród wielu rzeczy, które czynimy, nie zaniedbujmy modlitwy: poświęcajmy jej czas, stosujmy krótkie wezwania, które często powtarzajmy, czytajmy codziennie Ewangelię. Modlitwy, która otwiera niebo.
A teraz zwracamy się do Matki Bożej, modlącej się Dziewicy, która uczyniła ze swego życia pieśń uwielbienia dla Boga.
tłum. o. Stanisław Tasiemski OP (KAI) / Watykan
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.
Dla chrześcijan nadzieja ma imię i oblicze. Dla nas nadzieja to Jezus Chrystus.
Ojciec święty w przesłaniu do uczestników spotkania pt. „Dobro wspólne: teoria i praktyka”.