Dlaczego Kościół mówi „nie”?

Po wypowiedzi Benedykta XVI na temat prezerwatywy, zawartej w jego najnowszej książce, pojawiły się opinie, że papież zmienia nauczanie Kościoła w tej dziedzinie. To nieprawda.

Skuteczna wierność 
Kościół zdecydowanie opowiada się za promowaniem strategii A i B, nazywając je wychowaniem do wartości moralnych. Chodzi o kształtowanie nowej mentalności, zbudowanej na postawach abstynencji seksualnej do ślubu i wierności małżeńskiej. Takie programy profilaktyczne pojawiły się w latach 90. ub. wieku w Ugandzie i przyniosły widoczny spadek zachorowalności na AIDS, podczas gdy w sąsiednich krajach takiego spadku nie zanotowano. W programy te były zaangażowane środowiska edukacyjne, rządowe, prezydent, miejscowi uzdrawiacze oraz organizacje religijne (anglikańskie, katolickie oraz muzułmańskie), które włączyły się w tę profilaktykę dlatego, że nie promowała ona prezerwatywy. Istnieją zatem dowody na skuteczność tego typu działań. Tę formę profilaktyki ma na myśli także Benedykt XVI, który wzywa, by przeciwstawić się „banalizacji seksualności”. 

Ale jak mają postępować małżonkowie w sytuacji, gdy któreś z nich zostało zakażone wirusem HIV? A przecież nie musiało się to zdarzyć jedynie przez zdradę małżeńską, lecz np. przez przyjęcie zakażonej krwi. Jedyną w pełni odpowiedzialną postawą jest zachowanie abstynencji seksualnej w małżeństwie. Bo wirusem można się zarazić, nawet stosując prezerwatywę. Wielu powie, że jest to rozwiązanie bardzo trudne, gdyż wymaga wstrzemięźliwości od osób, które do tej pory regularnie współżyły. Rzeczywiście, jest to rozwiązanie niełatwe. Jednak sytuacji, w których nagle małżonkowie bywają zmuszeni do zaprzestania współżycia, jest więcej – ciężka, przewlekła choroba (np. głębokie zaburzenie psychiczne) albo trwałe kalectwo uniemożliwiające współżycie. To tajemnica cierpienia, które może pojawić się nagle, w sposób niezawiniony. W duchu miłości do małżonka możliwe staje się nawet tak wielkie wyrzeczenie jak wstrzemięźliwość seksualna. 

 

Prezerwatywa w małżeństwie?
Papież w swojej wypowiedzi przywołał zakażoną wirusem HIV prostytutkę, czyli osobę głęboko zniszczoną duchowo, dla której wartości moralne, takie jak czystość, abstynencja seksualna, bycie wiernym, są czymś obcym. Nie czując żadnej odpowiedzialności, osoba ta współżyje bez jakichkolwiek ograniczeń, zarażając innych. Zastosowanie przez nią prezerwatywy może okazać się pierwszym odruchem ludzkim, zaczyna bowiem myśleć o drugim człowieku, o tym, by zmniejszać ryzyko zakażeń. Powinna ona podjąć decyzję o całkowitej wstrzemięźliwości seksualnej, jednak w danym momencie życia osoba ta nie chce bądź nie może (bo jest np. przymuszana) albo nie potrafi tego uczynić. Jest jednak gotowa, w pierwszym przejawie odpowiedzialności, doprowadzić do zmniejszenia niebezpieczeństwa zarażenia wirusem HIV. To przypadek bardzo szczególny, którego nie należy uogólniać. Nie wolno też stosować tu interpretacji poszerzających, co niestety się dzieje, a o czym informują media. 

Taką poszerzającą interpretacją wypowiedzi papieża jest zastanawianie się nad tym, czy małżonkowie (w przypadku choroby jednego z nich), którzy nie potrafią zachować wstrzemięźliwości seksualnej, a pragną przez współżycie ratować zagrożoną jedność małżeńską, nie mogliby jednak stosować prezerwatywy? W takim ujęciu zagrożone są dwie wartości: życie zdrowego małżonka oraz jedność małżeńska. Obydwie wypływają z prawa naturalnego. Którą zatem wybrać? Ponieważ życie ma wartość bardziej podstawową i jest fundamentem innych wartości, także jedności małżeńskiej, należy opowiedzieć się za abstynencją seksualną, by nie wprowadzać sytuacji zagrożenia dla zdrowia i życia. Jeśli małżonkowie jednak podejmują współżycie seksualne z prezerwatywą (w sytuacji zakażenia wirusem HIV), i czynią to z lęku przed rozpadem małżeństwa, to postępują w sposób moralnie nieuporządkowany. Jednak tak dramatyczna okoliczność jak choroba AIDS oraz lęk przed rozpadem małżeństwa mogą zmniejszać ich odpowiedzialność moralną. W tym przypadku w kierownictwie duchowym akcent powinno się położyć na ukazywanie miłości małżeńskiej, która gotowa jest nawet do wielkich wyrzeczeń i umartwień. 
Po co papież o tym mówi? 

Zainteresowanie mediów, skupione wokół paru zdań z obszernej książki Benedykta XVI, potwierdza, jak delikatną sferą jest ludzka seksualność, jak nauczanie Kościoła jest w tym względzie prowokujące. Szkoda, że niektóre media nie akcentują pierwszorzędowych zmian zachowań w dziedzinie ludzkiej płciowości (abstynencji oraz wierności), których promowanie przyczyniłoby się rzeczywiście do ograniczenia zachorowalności na AIDS. Eksperyment społeczny z Ugandy można przecież przenosić do innych krajów. Warunkiem jest moralna spójność oddziaływań wielu podmiotów społecznych. 
Czy wypowiedź papieża była konieczna? Czy nie przyniesie więcej zamieszania niż pożytku? Papież nie ucieka od problemów współczesności. Jego wypowiedź jest wezwaniem do ciągłego mierzenia się z konkretnymi problemami i szukaniem rozwiązań dla poszczególnych przypadków. Teologia moralna nie może uciekać od kazuistyki i papież to pokazuje. Ale z pojedynczych, bardzo złożonych przypadków nie wolno wyprowadzać wniosków ogólnych. 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Reklama